Rozdział 31

1.8K 140 4
                                    

-Co?-zapytał skamieniały z szeroko otwartymi oczami.-To...ty?-nic nie powiedziałem, stałem ze spuszczoną głową.
-Zabije cię! Jak możesz żyć? Nie masz wyrzutów sumienia? Jesteś potworem!-wyciągnął katanę i ruszył na mnie. Nie broniłem się, nie uciekałem, nie myślałem. Nie obchodziło mnie co się ze mną stanie, już dawno powinienem być martwy. Katana przebiła mój brzuch, z którego trysnęła krew. Upadłem.-nikt nie zareagował. Moja drużyna stała osłupiała, tak samo jak pozostała trójka. Leżałem obserwując niebo, z niewiadomych powodów na łożu śmierci przypomniała mi się Hotaru. Uśmiechnąłem się na jej wspomnienie.
-Jesteś głupi.-obok mnie pojawił się Kurama. Po chwili otoczyła mnie czerwona chakra, która w zastraszającym tempie zaczęła mnie leczyć.
-To nie twoja wina tylko ich. Doskonale wiesz że nie możesz umrzeć. Obiecałeś to mi, Tamotsu, Gaarze i wielu innym. Musisz ich zniszczyć, żeby już nikomu nie stała się krzywda.
-Po co to robisz?-zapytałem obojętnym głosem i spojrzałem na niego.
-Mówiłem ci: Przyjmę na siebie każdy cios, uleczę twą najgorszą ranę, nie pozwolę ci umrzeć i nigdy cię nie zostawię...bo jesteś moim bratem.
-Dzięki Kurama...za wszystko.-kąciki moich ust lekko podniosły się do góry.
-Myślę że ktoś powinien poznać prawdę. Całą. Zasługuje na nią.-powiedział wymownie zerkając w stronę Shina.-westchnąłem.
-Masz rację.-wstałem wycierając strużkę krwi z ust.
-Opowiem wam wszystko...od samego początku.-popatrzyłem w ich w stronę. Nikt nic nie powiedział.-Ech. Zacznijmy od początku. Dokładnie 16 lat temu Konohę zaatakował Kyuuby no yoko, dziewięcioogoniasty lisi demon. Oczywiście nie był to przypadek. Tego samego dnia urodzić się miał potomek Minato Namikaze, Yondaime Hokage czy jak kto woli Żółtego Błysku Konohy. Żona IV była skaryfikantką Kyuubiego. Skaryfikanci to osoby w których zapieczętowano demony. O miejscu gdzie miał odbyć się poród wiedziała starszyzna, Danzo jeden z nich, wyjawił wszystko facetowi w masce, który jest członkiem Akatsuki. Siłą wyciągnął demona z ciała kobiety przejmując nad nim kontrolę za pomocą Sharingana i kazał mu niszczyć wioskę. Yondaime pokonał człowieka w masce i zapieczętował demona w swoim nowo narodzonym dziecku. We mnie. Wychowywałem się sam, ciągle bity i prześladowany. Miałem dość, chciałem ze sobą skończyć i nie zgadniecie kto mi pomógł. Demon. Potem dalej nie było najlepiej ale nie byłem już sam. Gdy dołączyłem do akademii znalazłem przyjaciół.-spojrzałem na Sakurę.-wszystko było dobrze. Co jakiś czas Danzo proponował mi zostanie bronią wioski-przeniosłem wzrok na Saia.-nie zgodziłem się. Danzo chciał wmówić że zabiłem jego ludzi, chciał wygnać mnie z wioski. Jego przekręty wyszły na jaw i uciekł, nie wiadomo gdzie się znajduje, a tym bardziej czy żyje. Odszedlem z wioski. Gdy miałem 13 lat porwała mnie organizacja Nokemono, chcieli wyciągnąć ze mnie demona, ale nie wiedzieli jak. Ja ani Kurama też. Zapieczętowali lisa i nie mógł mi pomóc. Znowu byłem sam. Torturowali mnie, a ja nic nie mówiłem, bo najzwyczajniej w świecie nie znałem odpowiedzi. Byli coraz bardziej wściekli, jeżeli ktoś im podpadł przyciągali go do mnie i kazali mówić bo go zabiją. Błagałem żeby ich zostawili, próbowałem wytłumaczyć, że nic nie wiem, bez skutku. Jedną z tych osób była twoja siostra, pamiętam jej oczy.-umilkłem na chwilę.-Niewiele pamiętam ale po pół roku udało mi się uciec, i tak z powrotem znalazłem się w Konoha.

############################
Błędy poprawię...kiedyś, jak będę miała dostęp do kompa. Piszcie co myślicie o rozdziale. Mi osobiście się nie podoba ale jestem leniem i nie chce mi się pisać od nowa XD.

Dziękuję za komentarze i gwiazdki. =^.^=

Nigdy Nie Jestem Całkiem SamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz