Rozdział 22

2.1K 188 24
                                    

3 lata później
(wiem kolejny przeskok w czasie sorka -.-)

Był piękny słoneczny dzień pełen śpiewu ptaków i chichotu wesołych dzieci, gdy przed bramą Konoha-gakure pojawiła się zamaskowana postać w kapturze co było wystarczającym powodem, aby osobnik wydawał się podejrzany.
-Kim jesteś i w jakim celu przybyłeś do Konohy?!- odezwał się jeden ze strażników przy bramie marszcząc brwi. Postać lustrowała obu uważnie by po chwili odezwać się młodzieńczym głosem.
-Chcę widzieć się z Hokage.
-Nie odpowiedziałeś na pytanie.-zwrócił uwagę drugi z nich.
-Będę rozmawiał jedynie z Hokage.-odparł nawet nie mrugając.
-To może skąd jesteś?-drążył dalej z westchnięciem Kotetsu
To zdecydowanie nie był jego dzień. Gdy inni wesoło spacerowali po czystych uliczkach korzystając z pięknej pogody to akurat ON musi stać na warcie z tym kretynem Izumo. Pytacie dlaczego uważa go za kretyna? Otóż przegrał z nim już 5 razy w karty...podczas jednej warty, która trwa już od dwóch godzin. Stracił batona, paczkę swoich ulubionych orzeszków ziemnych, nowiusią ostrzałkę do kunaiów i dzisiejszy lunch. Gorzej już być nie może!
-Będę rozmawiał jedynie z Hokage.-powiedział wędrownik z błyskiem rozbawienia w oku.
-Noszz cholera jasna!!-wykrzyknął po czym zaczął waliś głową w mur.
-Kotetsu uspokuj się, idź z nim do Hokage, spacerek dobrze ci zrobi.-stwierdził Izumo obserwując towarzysza z politowaniem.
-Taa chyba masz rację.-odparł z westchnięciem machając na przybysza ręką by udał się za nim. Młodzieniec obserwował uważnie każdy kąt wioski co nie uszło uwadze strażnika, w sumie nic takiego, każdy na jego miejscu by tak robił. Ale akurat on wydawał mu się podejrzany.
Gdy dotarli pod drzwi gabinetu głowy wioski strażnik podniósł rękę by zapukać ale zatrzymał się słysząc krzyk Hokage i tłuczące szkło.
-I żeby mi to było ostatni raz, Gai zasrany popaprańcu!!-Kotetsu lekko się zawachał ale po chwili zapukał w ciężkie dębowe drzwi.
-Wejść!!-usłyszeli warknięcie zza drzwi.
-Witam Tsunade-sama. Ten tu chciał z panią porozmawiać.-powiedział wskazując na osobnika z ktòrym wszedł do pomieszczenia.
-Jakieś dane?
-Na każde zadane pytanie odpowiadał ciągle, że będzie rozmawiał tylko z Hokage.
-Dobrze, a więc...-dalszą wypowiedź głowy wioski przerwał przybysz.
-Chciałbym rozmawiać w cztery oczy...Oba-chan*.-na ostatnie słowo lekko drgnęła patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Jak śmiesz..-wypowiedź wyraźnie oburzonego Kotetsu przerwała Tsunade.
-Kotetsu, zostaw nas samych.
-Ale Hokage-sama..
-Nie ma żadnego ale, wynocha!-shinobi posłusznie wyszedł zostawiając dwójkę samą.
-Dawno się nie widzieliśmy, Oba-chan.-młodzieniec ściągnął maskę lisa i kaptur, pokazując światu złociste włosy i lazurowe oczy.
-Naruto, jak ja cię dawno nie widziałam. Przeszło trzy lata.-wstała po czym przytuliła syna Yondaime do swojej dość obszernej klatki piersiowej.
-Ba-chan...dusisz.-wyjąkał. Poczuł niesamowitą ulgę, którą przerwało mocne rąbnięcie w łeb.
-Ałłł, a to za co?
-Po pierwsze. Nie dawałeś znaku życia. Po drugie. Masz przestać mówić do mnie Babciu. Po trzecie...miałam na to ochotę, więc to zrobiłam.
-Nigdy się nie zmienisz..-westchnął Naruto z szerokim uśmiechem.
-Tęskniłam.
-Ja też......ale dalej wisisz mi te 30 tys. ryo.
-Ty niewdzięczny gówniarzu!!!

############################
*babciu

Nigdy Nie Jestem Całkiem SamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz