Część XXI

4.1K 334 99
                                    

3684 słów zadośćuczynienia za cisze z mojej strony przez całe wakacje. Prawda jest taka, że pracowałam nad nową serią (Namjin, już niedługo na mojej liście prac, w kolejnej notce więcej info) i nie miałam głowy do tego. Rozdział miał być wczoraj, ale hitnął mnie Yoongi, a płacząc nie miałam sił napisać cokolwiek co miałoby sens.

Dlatego też powracam!

Liczę za dobre serduszka z waszej strony i wybaczenie, oraz gwiazdki i komentarze, bo jestem ciekawa co sądzicie o tym rozdziale.


~~~

Patrzenie na Seokjina, tańczącego pośród płatków śniegu, Namjoon mógłby zaliczyć do najbardziej przyjemnych czynności. I choć starszy wcale nie tańczył, a jedynie obracał sie powoli wokół własnej osi, łapiąc na rękawiczki płatki śniegu, dla Namjoona był to najpiękniejszy widok. Nie myślał o Yoongim, nie myślał o problemie w jakim nieświadomie tkwią członkowie zespołu. Teraz jego myśli były zajmowane przez Kim Seokjina, a jego oczy uważnie śledziły sylwetkę chłopaka.

- Kto by pomyślał, że każdy z nich jest inny - po dłuższej chwili Jin podszedł do młodszego z wyciągniętą przed siebie dłonią. Na materiale rękawiczki zdążyło rozpuścić się już większość uzbieranych płatków.

- Są jak ludzie na planecie. Niby tacy sami, a inni - blondyn ujął z powrotem dłoń chłopaka i ściągnął z niej mokrą rękawiczkę. Ściągnął też swoją, która zaraz wylądowała na zmarzniętej dłoni chłopaka. W podziękowaniu otrzymał uśmiech. Uśmiech, który teaz znaczył dla niego bardzo wiele, a który nie był w ani kawałku sztuczny.

- Myślisz, że na świecie są dwaj tacy sami ludzie? - spytał starszy, zaczynając jakikolwiek temat. Nie lubił spacerować w ciszy. To nie tak, że lubił rozmawiać o wszystkim, ale zdecydowanie uwielbiał głos Namjoona, a moment, w którym młodszy mówił tylko i wyłącznie do niego, był dla niego piękny.

- Tacy sami nie. Mogą być podobni pod względem upodobań i wyglądu, ale dwaj identyczni - pokręcił głową, gołą dłoń chowając w kieszeń płaszcza. Drugą złapał ręką Jina i splótł ich palce.

Spacery w zimowe wieczory były najlepszymi spacerami jakie można było odbyć. Z całej niepewności i strachu, że ktoś przyłapie ich złączone dłonie, ulatywało i problem ten nie stawał się tak ważny.

- A co z duszami i przeznaczonymi sobie osobami? - dopytywał dalej, przez co Namjoon zaśmiał sie lekko. Poruszony temat był z rodzaju tych " o wszystkim i o niczym", a takie tematy były mu bardzo potrzebne, by nie zaprzątać głowy problemami. Jin doskonale to wiedział.

- Pytasz czy myślę, że takowe istnieją? - zrobił krótką pauzę - Tak, myślę, że istnieją, ale smutne jest to, że nie każdemu dane jest się spotkać.

- A my? - chłopak zaczął delikatnie pocierać kciukiem kostniejące palce młodszego. Miał okazję dowiedzieć się w jaki sposób drugi podchodzi do ich układu, a zwykle na zapytanie wprost brakowało mu odwagi - Jesteśmy sobie przeznaczeni?

Namjoon westchnął głęboko, a z jego ust uleciał kłąb pary.

- A Yoongi? - spytał w końcu, nie patrząc na Seokjina. Przechodzili właśnie obok jednej z ulicznych lamp, więc to na niej postanowił skupić swoją uwagę. Na niej i wirujących płatkach śniegu w jej świetle. Momentalnie Jin zatrzymał się, zmuszając tym samym do tego blondyna.

To dziwne ukłucie, które starszy poczuł w sercu nie podobało mu się. Nadal byli oni, byli trzej, a nie dwaj. Powoli zaczynało go to męczyć i wbrew tego, że Yoongi był dla niego ważny, nie chciał się dzielić z nim Namjoonem. Namjoonem, który gdyby miał wybrać z pewnością wybrałby Mina. Bo kim był Jin, by zawrócić w głowie takiej osobie jaką był sam Kim Namjoon? Nikim. Był dosłownie nikim.

Can You Trust Me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz