Część V

5.4K 441 75
                                    

Taehyung złapał lekko rękaw szarej bluzy, którą aktualnie miał na sobie Jungkook i poprowadził go do niewielkiego lustra, oprawionego w złotą ramkę, które wisiało na korytarzu. Ustawił chłopaka tak, by w całości, od pasa w górę, odbijał się w nim, a sam stanął za nim, kładąc brodę na jego ramieniu. Przez chwilę patrzył na ich odbicia.

- Co widzisz? - spytał szeptem.

Jeon przypatrzył się postaciom stojącym przed nimi. Jeden chłopiec czarnowłosy, ubrany w czerwoną, jednolitą koszulkę i o wiele za dużą bluzę należącą do tego, który właśnie nieświadomie oplatał jego pas rękami, miał delikatne cienie pod oczami, a same oczy mocno zaczerwienione. Jego włosy układały się w totalny chaos, a wyraz twarzy ostrzegał, że wystarczy mała iskierka, by chłopak ponownie wybuchnął płaczem. Za nim stał spokojniejszy, rudowłosy Kim, jego usta wykrzywiał delikatny uśmiech, patrzył na odbijającego się w lustrze Jungkooka,  zaciekawionym spojrzeniem.

- Bo ja tu widzę... - zaczął, nie słysząc odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie - bardzo utalentowanego piosenkarza, tancerza i rapera, który potrafi wyczynić cuda na kartce, bo jest cierpliwy i bardzo ambitny. Czasami go podziwiam za to jak bardzo dąży do celu i się nie poddaje. Podziwiam go też za to, że potrafi cieszyć się z najmniejszych rzeczy, ja bym tak nie potrafił. - Ostrożnie zerknął na niego, mówiąc te słowa. Przez chwilę obawiał się reakcji, w końcu powiedział wszystko, prawie wszystko, co myślał o maknae zespołu. Czuł jak w pewnym momencie uderzyła w niego fala gorąca, zalewając całe ciało i pobudzając serce do szybszego bicia. - A ty? Jak widzisz tego chłopca? - Wskazał palcem w stronę ich odbić.

Jungkook westchnął cicho, szukając odpowiednich słów. Nigdy nie był dobry w opisywaniu siebie słowami-kluczami, nie miał też do końca pewności, co o sobie myśli i co może powiedzieć. Nie mógł się skupić na myślach, czując włosy Kima muskające jego ucho i policzek.

- Osobę, która... - zaciął się i wziął wdech; nie chciał znów robić z siebie ofiary i kolejny raz wzbudzać litości w Taehyungu, ale czuł, że w głębi potrzebuje wszystko z siebie wyrzucić - która pakuje się ciągle w kłopoty, gdzie się nie pojawi, wszystko się wali, nie potrafi sobie poradzić z najmniejszymi rzeczami i potrafiłaby się tylko nad sobą użalać.

Taehyung spojrzał na niego, marszcząc brwi. Nie miał pojęcia, że młodszy ma aż tak złe zdanie o sobie. Wziął płytki wdech, zamykając oczy i mocniej oplótł ręce, wtulając się w jego plecy. Stali tak przez dłuższą chwilę. Jungkook wpatrywał się w ich odbicia. Powiedział za dużo, był tego pewny. Powiedział za dużo, zwłaszcza, że starszy powiedział o nim przedtem tyle dobrego. Złapał dłonie, których palce splatały się na jego brzuchu i delikatnie pogładził. Same jego dłonie lekko drżały, wykonując tę czynność. Miał wrażenie, że jego sen właśnie się spełnia. Co prawda, nie przytulał Taehyunga, ale to właśnie Taehyung przytulał jego.

- Hyung... - szepnął cicho, starając się nic nie zepsuć.

- Nie mów tak, proszę. - Poczuł jak palce pod jego dłońmi się rozplątują, przez moment chciał się skarcić w duchu, że zepsuł chwilę, że zepsuł moment, w którym znów poczuł się jak dawniej. Myśli te rozwiał kolejny ruch ręki chłopaka. Położył on swoją dłoń na dłoni młodszego, unieruchamiając ją tym samym i zaczął delikatnie gładzić jego skórę. - Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Jesteś cudownym chłopakiem, którego ambicja trochę przerasta. Nigdzie, gdzie się pojawisz, nie dzieje się nic złego z tylko i wyłącznie twojego powodu. Nie jesteś tym najgorszym - zamilkł na chwilę, by wziąć oddech, po czym szepnął ledwo słyszalnie: - Dla mnie zawsze będziesz tym najlepszym.

Jungkook zamknął oczy i napawając się jeszcze przez chwilę momentem, puścił jego dłonie i zniknął za drzwiami pokoju, zostawiając Kima samego na korytarzu. Czuł, że gdyby nie uciekł, jego coraz szybciej bijące serce mogłoby mu przysporzyć jeszcze więcej niepotrzebnych problemów.

Can You Trust Me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz