Rozdział XIX

37 4 1
                                    

Rozdział XIX

Tae

Siedziałem Tu już miesiąc, a Kat dalej nie wybudziła się z śpiączki . Z dnia na dzień coraz częściej zastanawiałem się czy nasza rodzina i przyjaciele mieli jeszcze nadzieję na nasz powrót.Komórka Kayley była nie aktywna. Natomiast nie miałem odwagi by wrócić do domu i spojrzeć Kayley w oczy oraz powiedzieć jej, że jej siostra prawie umarła, a teraz leży w śpiączce. Była taka smutna, jakby wiedziała, że się nie obudzi, ale ja wierzyłem,musiałem w to wierzyć. Nadal miałem do niej do niej żal, że mnie zostawiła, że nie powiedziała mi o chorobie oraz iż mnie okłamywała. Nie raz miałem już ochotę wyjść napić się bardzo wiele, a potem wsiąść na motor i pojechać jak najszybciej, gdyby nie wiara w to, że się obudzi. Lekarze dziennie dawali mi papiery do podpisania by ją odłączyć, a narządy oddać potrzebującym bo jako jej mąż mogłem o tym decydować, ale ja nawet nie chciałem o tym słyszeć. Dni mijały, a ja wciąż przy niej siedziałem.

-Kat,dlaczego powiedz dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego mi nie powiedziałaś? Moglibyśmy teraz siedzieć i cieszyć się sobą, atak to ty cierpisz, a ja jeszcze bardziej. Boże jak ja cie kocham,błagam cię wybudź się z tej śpiączki i nie zostawiaj mnie, nie rób mi tego, bo jesteś dla mnie jak tlen, a wiesz, że bez tlenu nie da rady żyć. Kurde Kat obudź się. Nie warz się mnie zostawiać, zrób coś dla nas i walcz. Przed nami jeszcze tyle,wiesz że zawsze chciałem mieć z tobą dziecko, wiesz jak bardzo chciałem z tobą spędzić resztę życia. Przysięgam ci, że jeśli ty się poddasz to ja też się poddam. Teraz pójdę do kafejki jak zawsze od jakiegoś czasu i zamówię sobie kawę. Zaraz wracam.

Odsunął Się od dziewczyny i udałem się do kafejki tam zamówiłem to co zawsze i usiadłem na krześle. Pijąc kawę myślałem czy nie powiadomić Kay. Postanowiłem, że jeśli Kat do tygodnia się nie obudzi to powiadomię ją o wszystkim. Gdy skończyłem pić kawę wstałem i odłożyłem filiżankę, a następnie korytarzem udałem się do sali Katheriny. Po drodze miałem małą przygodę. Idąc Korytarzem usłyszałem wołanie. Bardzo dobrze znałem ten głos ten drugi też. Powoli się odwróciłem i dostrzegłem dobrze mi znane twarze. Obaj chłopacy podbiegli do mnie z krzykiem.

Jin

Postanowiliśmy z Jungkookiem pójść do baru po coś do picia. Idąc korytarzem dostrzegliśmy Tae. Na początku nie wiedziałem co powiedzieć,myślałem, że to duch, ale to było zbyt prawdziwe. Szturchnąłem Kooka i wskazałem palcem na chłopaka przed nami. Gdy to zobaczył to się przestraszył, ale po chwili krzyknął jego imię, a ja zrobiłem to samo. Jak chłopak się odwrócił wiedziałem, że to jest naprawdę on. Ruszyliśmy w jego stronę krzycząc.

-Boże Tae czy to naprawdę ty-odezwałem się pierwszy stojąc już przy chłopaku.

Tae

Nie Wiedziałem co powiedzieć stali tuż obok mnie, a ja nie wiedziałem co powiedzieć, więc palnąłem jak głupi.

-Tak.Co wy tu robicie?

-Ty Się nas pytasz? To chyba my powinniśmy zadać ci to pytanie. Co ty tu robisz?

-Ja mniejsza z tym na to będzie jeszcze czas. Więc, który z was mi powie co tu robicie?

-Kayley Leży w szpitalu...

-Jak To co jej jest?

-Próbowała Się zabić. Dostaliśmy list, gdzie były wasze zdjęcia. Jednak Byliście martwi. I było tam zdjęcie jeszcze, zresztą nie ważne.Więc co ty tu robisz?

-Czuję Zdjęcie?

-Mówiłem,że już nie ważne.

-Czyje Zdjęcie?!

Nowa miłośćWhere stories live. Discover now