Rozdział 36. Spełnienie marzeń i najgorszych koszmarów

3.1K 517 174
                                    

  Pożoga zaczynała dogasać. Dym przysłonił gwiazdy ponad dachami Galendry. Ciżba rozpierzchła się i teraz tylko ciche pochlipywanie rozbrzmiewało raz po raz.

Feniks odleciał jakiś czas temu, by siać spustoszenie w okolicach pałacu.

Aeron zastanawiał się czy to pora, by wreszcie wezwać smoka i odlecieć na północ. Osiągnął już sukces, a dalszy spacer wyludnionymi ulicami nie miał sensu. Nawet zabrakło już ludzi, którzy mogliby uciekać mu z drogi.

Tylko czerwona bandana na nadgarstku nie pozwalała mu  na spokój. Przypominała o tym, że nie wykonał jednego zadania.

Nie miał jednak pojęcia gdzie może być dziewczyna i jej cholerny...

Kamień uderzył w jego głowę, a brzdęk odbił się we wnętrzu hełmu. Trwało to dłuższą chwilę, aż Aeron miał ochotę ściągnąć maskę i rzucić nią o ziemię.

Otrząsnął się szybko. Rozejrzał się za winowajcą, gotów skrócić go o głowę. 

Rozejrzał się po dachach, ponieważ pocisk nadleciał z góry. Ktokolwiek to był, zdążył już się ukryć. Spojrzał na to co wylądowało tuż przed nim.

Naszyjnik.

TEN naszyjnik!

Podniósł przedmiot z niedowierzaniem. Obrócił w palcach wisiorek, który wyglądał dokładnie tak jak we wspomnieniu.

Nigdy nie wierzył w takie szczęście.

Ale skoro był wisiorek musiała być też i dziewczyna. Wisiorek spadł z nieba, więc...

Aeron uniósł głowę w idealnym momencie, by zobaczyć ludzki kształt mknący w stronę ziemi. Krzyk dotarł do jego uszu, gdy postać znalazła się zaledwie kilka metrów nad nim.

Natychmiast uniósł ręce.

Postać zatrzymała się z nagłym szarpnięciem. Trzymała ręce przed sobą, jakby szykowała się na spotkanie z ziemią. Jeszcze przez chwilę wrzeszczała z zamkniętymi oczami.

Aeronowi opadła szczęka. Dobrze, że był ukryty za maską.

Nigdy nie wierzył w bogów, ale po dzisiejszym wieczorze, chyba powinien się udać na małą dziękczynną pielgrzymkę.

Dziewczyna przestała krzyczeć. Jej oczy rozwarły się szeroko, po czym jeszcze szerzej gdy dostrzegła kogo ma pod sobą.

Dzieliły ich ledwie dwa metry. On na ziemi, w szerokim rozkroku i rękami uniesionymi w górę. Ona w powietrzu, wisząca twarzą do ziemi i w pięknej sukni.

Obydwoje zdumieni do granic możliwości.

Aeron pierwszy się opanował. Uśmiechnął się, tym razem szczerze, i bez słowa zmienił działanie magii.

Dziewczyna pisnęła, gdy grawitacja niespodziewanie wróciła. Jeszcze raz obróciła się w powietrzu, a potem wylądowała w ramionach wojownika.

— Witaj, niespodzianko — odparł tonem, który, w innych okolicznościach, można było uznać za miły. — Nie skłamię jeśli powiem, że miło cię widzieć.

Obdarzyła go wrogim spojrzeniem. Podziwiał ją za tę odwagę, która nie pozwalała jej spanikować.

— Puść mnie — burknęła, próbując wywinąć się z jego rąk.

— Czekaj. Powinienem być twoją zagładą, a już drugi raz ratuję ci życie. Nie myślisz, że przydałyby się podziękowania? — powiedział, jednak odstawił ją na ziemię. Nim zdążyła odejść, chwycił jej nadgarstek.

Czas Feniksa (TOM I) ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ