Rozdział 18. Złodzieje koni

3.9K 415 79
                                    

— Oszalałeś? Potrącą nas! — krzyknęła, szarpiąc się w drugą stronę.

Jednak konie na widok ludzi zaczęły zwalniać, parskając i drobiąc niepewnie. Obydwa prezentowały się wspaniale i dostojnie. Wyglądały na cenne rasowe okazy. Ich właściciele musieli niedawno przyjechać do miasta, bo wierzchowce były jeszcze nierozjuczone.

Eidian złapał za uzdę srokatego i wcisnął ją w rękę Kassidii. Sam wskoczył na siodło karosza.

— Dalej, Kassy! Nie mamy czasu! — zawołał Biron, zatrzymując narowistego ogiera.

— Ale ja nigdy nie jeździłam! — krzyknęła, próbując utrzymać zarzucające łbem zwierzę. Czuła coraz większe przerażenie przed pędzącymi od strony stajni ochroniarzami i jeszcze większe przed nadchodzącą jazdą. Nie wiedziała nawet jak, ma dosiąść konia, aby ten nie zrzucił jej od razu.

— Teraz to mówisz!? — Biron nachylił się i nagle złapał ją od tyłu za pasek spodni. Nie zważając na jej protesty, podciągną ją w górę, przytrzymując się nogami w siodle. Nogi dziewczyny zawisły kilka centymetrów nad ziemią.  — Teraz prawa noga w strzemię — wysapał z trudem. Spełniła jego polecenie, łapiąc się rękami łęku. — I druga przez siodło. Brawo! Dobrze, że jesteś tak lekka. A teraz się trzymaj.

Wyprostował się i niespodziewanie uderzył w zad konia Kassidii. Zwierzę zarżało i ruszyło z kopyta.

Kassy pisnęła, czego bardzo nie lubiła, a ostatnio notorycznie zmuszona była wydawać ten odgłos. Złapała się śnieżnobiałej grzywy i przylgnęła do szyi wierzchowca. Cały tułów podskakiwał wraz z krokami konia, co zmuszało ją do niezbyt przyzwoitej pozycji i jeszcze bardziej ją drażniło.

— Kass, nie zostawaj w tyle! — krzyknął Eidian, obracając się w siodle. Wyglądało na to, że szkolenie księcia obejmowało także jazdę konną, bo całkiem nieźle sobie radził.

— Staram się! — odkrzyknęła, wypluwając z ust końską grzywę, która jakimś cudem się tam dostała.

— Nie uciekniemy — ocenił Biron, szarpiąc za wodze. — Musimy najpierw ich zatrzymać! Eidian, wiesz co robić?

— Co robić wiem, tylko czym? — Chłopak pokazał puste ręce.

Biron zatrzymał nagle konia i obrócił go z wprawą. Jego przyjaciel zrobił to samo, jednak z większym trudem.

Brunet zbliżył się do Kassidii, której koń tracił impet, a ona nie miała pojęcia, jak go pospieszyć.

— Pożyczam — mruknął, wyszarpując coś z juków.

Metal świsnął i zabłyszczał blaskiem zachodzącego słońca. Biron rzucił miecz ponad dziewczyną, wprost do ręki Eidiana. Ten złapał broń w locie i na próbę wykonał jeden zamach.

— Nada się — stwierdził z uznaniem.

— Wiemy, że się nada. Musi — zaśmiał się gorzko Biron. — Czekaj tu Kassy. Masz chwilkę na usadowienie się porządnie na tym koniu. — Mówiąc to, bezczelnie zlustrował ją wzrokiem. Uśmiechnął się kącikiem ust. — Albo zostań tak, jeśli wolisz.

— Biron! Przydałaby się pomoc. Natychmiast! — zakrzyknął ponaglająco, Eidian.

Zawołany przewrócił oczami i popędził konia. Na odchodnym mrugnął jeszcze w kierunku dziewczyny.

Gdyby nie musiała kurczowo zaciskać rąk, pewnie przyprawiłaby chłopaka o bliźniaczy siniec na drugim policzku.

Srokaty koń człapał jeszcze chwilę, aż w końcu zatrzymał się ze zwieszonym łbem. Magiczka odważyła się wyprostować, a ręce przenieść na tylny łęk. Przez ramię obserwowała jak chłopcy zrównują konie. Biron schylił się i po chwili zza cholewy buta wydobył sztylet. Eidian nie spuszczał wzroku z zbliżających się czterech uzbrojonych gwardzistów. Jedyny z nich, który był konno, wysforował się przed resztę.

Czas Feniksa (TOM I) ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora