Rozdział 29. Pałacowa Kukułka

3.2K 374 91
                                    

Kassidia czuła, że się dusi.

Dusi się w tej dusznej atmosferze i niezmienną rutyną, jaką stała się jej codzienność.

Aidalin i starszy medyk, który się nią opiekował, uważali, że jest jeszcze za wcześnie na powrót do domu. W końcu przeszła coś co nazywali głęboką hipotermią. Ciągle powtarzali jakim cudem jest to, iż nadal ma władze we wszystkich kończynach.

Od jej przebudzenia minął cały tydzień. W tym czasie Morred odwiedził ją dwa razy, a Eidian starał się zachodzić codziennie. Nawet Bironowi udało się podkraść, choć miał zakaz przebywania w budynku pałacu. Na szczęście, za staraniami Eidiana, udało mu się odzyskać pracę. Nikt nie miał wiadomości o Nessie. Dostała się pod pieczę ojca, który pewnie nie chciał jej wypuszczać nawet na targ.

Mimo odwiedzin, większość dnia leżała wpatrzona w sufit. Postanowiła coś z tym zrobić.

Kassidia nie chciała być niewdzięczna, ale też nie chciała zanudzić się na śmierć.

Tak właśnie znalazła się na długim korytarzu, który miał za mało miejsc gdzie mogła się ukryć. Rozglądając się na boki, przemykała boso po miękkim, purpurowym dywanie, mając na sobie jedynie cienką koszulę nocną. Nie nastawiała się na spotkanie kogokolwiek, więc nie martwiła się skąpym strojem.

Słońce za oknem, dopiero zaczynało swoją wędrówkę po niebie. O tej porze nie powinno być tłumów.

Przemierzyła całe piętro, na którym była uwięziona przez ostatnie dni, i wspięła się na wyższe.

Z każdym przebytym metrem towarzyszył jej dreszczyk emocji. Bez pośpiechu przyglądała się portretom poprzednich władców.

Szczególną uwagę poświęciła ostatniemu obrazowi. Przedstawiał obecnego króla, Gavenrisa. Zmarszczyła brwi, niemal jak postać na portrecie. Ojciec Eidiana wyglądał dumnie i nieco groźnie. Ciemne włosy były starannie zaczesane do tyłu i zwieńczone koroną ze srebra oraz diamentów. Ustawiony był bokiem, ale wzrok brązowych oczu przeszywał oglądającego.

Kassidia zadrżała mimo woli. Nie chciałaby spotkać go na żywo.

W tej samej chwili drzwi w głębi korytarza uchyliły się lekko. Przestraszyła się, że jej obawy za chwilę mogą się urzeczywistnić.

Desperacko rozglądała się za drogą ucieczki. Jej wzrok padł na zasłony przy oknie. Sięgały do samej ziemi.

W kilku krokach znalazła się przy oknie. Nie czekając dłużej, owinęła się nim szczelnie materiałem, starając się równocześnie go nie napinać.

Wstrzymała oddech.

Po chwili równomierne kroki rozbrzmiały w dali korytarza. Zbliżały się w jej stronę.

Kassidia miała wrażenie, że jej serce zbyt głośno tłucze się w piersi. Tym bardziej, że nieznajomy zatrzymał się nagle.

Buty z delikatnego materiału zatrzymały się o krok od niej, tak że widziała je w szparze między zasłoną, a oknem. Kassidia zamknęła oczy, przerażona tym co za chwilę miało się stać. Pewnie nikt nie życzył sobie, by kręciła się po pałacu.

Ostateczna chwila nie nadchodziła. Z wahaniem otworzyła jedno oko. Kotara dalej zasłaniała widok, jednak postać nachylająca się nad oknem była po części widoczna.

Kassidia znajdowała się niecały metr od wysokiego blondyna. Jego włosy po nocy były nastroszone w nieładzie. Wyraz twarzy był jednak zacięty, a na miasto w dole patrzył jakby należało do niego. Pod oczami znaczyły się cienie. Wyglądał na dwadzieścia parę lat.

Czas Feniksa (TOM I) ✔Where stories live. Discover now