Rozdział 5. Oko w oko z księciem

4.8K 561 112
                                    

  Kassidia zamarła z głupią miną na twarzy. Rozdziawiła usta, patrząc z niedowierzaniem na chłopaka przed sobą.

  Za taką zniewagę czekała ją kara. Złamała pewnie kilkanaście absurdalnych przepisów, a co gorsza obraziła rodzinę królewską Chantrii. Oblał ją zimny pot.

  — Ja... Tak bardzo przepraszam, Wasza Wysokość! Nie miałam pojęcia, że...

  — Naprawdę go nie poznałaś? — Biron miał  bardzo dobry powód do śmiechu. — Właśnie dokonałaś morderstwa czyjegoś ego.

  — Bardzo śmieszne. Wszyscy się uśmialiśmy — warknął następca tronu. — Nie każdy musi mnie znać.

  — Pomyliłam cię z twoim kuzynem — tłumaczyła się rozpaczliwie. — Podobno przyjechał do Galendry. — Tylko pogorszyła sprawę. Chłopak skrzywił się, jakby zjadł coś gorzkiego. — Znaczy... chciałam powiedzieć... Mości Książę...

  — Nie. Jestem Eidian, a nie "wasza wysokość". Za to mój kuzyn to inna sprawa. Jest tu, ale wierz mi, nie chciałabyś go spotkać.

  — O tak. Większego nadętego dupka... 

  — Biron, nie kończ. Tu ściany mają uszy.

  Chłopak przewrócił oczami.

  — Nie boję się tego palanta.

  — Nie będę cię bronił w nieskończoność!

  — A tak właściwie, czemu go chronisz? Przecież to złodziej! — przerwała Kassidia.

  — Dzięki, za solidarność. — Biron otaksował wzrokiem jej strój, dając do zrozumienia, iż zauważył, że stanem majątkowym bliżej jej do niego, niż do księcia. Speszyło ją to.

  Eidian nie zauważył sugestii.

  — Gdy kogoś ratujesz raz za razem, zawsze obiecujesz sobie, że to ostatni raz. Jednak im częściej to robisz, przestajesz się wahać. Powiedzmy, że ratowanie tego głupka to nabyty odruch — wyjaśnił książę, mierząc Birona wzrokiem, na widok którego każdy rozsądny człowiek uciekałby czym prędzej.

  — Przesadzasz. Było najwyżej pięć takich sytuacji.

  — Sześć.

  — To z podkuchenną się nie liczy — prychnął. — Nic by mi nie zrobiła.

  — No nie wiem. Może to ten tasak, który niosła wyglądał tak groźnie?

  — Co!? — Nawet nie próbowała sobie wyobrazić, czym mógł tak bardzo podpaść. Gdy zaczął nabierać powietrze, uniosła szybko ręce. — Dobra nie chcę wiedzieć!

  — To bardzo ciekawa historia.

  — Biron, zlituj się.

  Kassidia obserwowała sprzeczkę, zastanawiając się, jak ci dwaj mogli się poznać. Książęta z reguły nie zadawali się ze służbą. Przynajmniej do teraz była o tym przekonana. Łączyła ich pokręcona przyjaźń, podobna do tej między Kassy a Nessą.

  — Stoimy tu i stoimy. Czy straże w ogóle tu nie chodzą? — spytała.

  Brązowowłosy chłopak wyjął z kieszeni spodni mały zegarek. Cenna rzecz. Musiał być kradziony.

  — Będą tu za dwie minuty. Naprawdę, są coraz bardziej przewidywalni. Miło było poznać — rzucił w kierunku magiczki. Zatrzymał się w pół kroku, gdy mijał dziewczynę. — Jak ty właściwie masz na imię?

  — Kassidia.

  — Do zobaczenia, Kassy — mrugnął do niej i ruszył dalej.

  — Zaraz! A mój wisiorek?

Czas Feniksa (TOM I) ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora