8. Dzień na plaży

3.5K 610 140
                                    

- Dlaczego akurat wiolonczela? - pyta, kiedy siedzimy na kocu, jedząc kanapki.

Muszę przyznać, że podczas drogi i wygłupów w wodzie zdążyłem zgłodnieć.

- Sam nie wiem - mruczę po chwili namysłu. - To chyba przez mamę. On zaszczepiła we mnie miłość do muzyki.

- Zaszczepiła? - Park spogląda na mnie z zwątpieniem w oczach.

- Dobra, to złe słowo - wzdycham. - Bardziej pasuje tu określenie "zmusiła", ale nie mam jej tego za złe.

- Lubisz grać?

Kiwam głową, będąc w trakcie przeżuwania kanapki. Muszę przyznać, że jest naprawdę dobra i zastanawiam się, czy chłopak sam je przygotowywał. Nie wygląda na kogoś, kto spędza wolny czas w kuchni.

- Sam je robiłeś? - pytam, wskazując na resztę kanapek w torbie.

- Nie - śmieje się cicho. - Moja mama.

- Och - przez chwilę jestem trochę zawiedziony, bo liczyłem na to, że wbrew pozorom Park okaże się wrażliwym chłopakiem, kochającym gotowanie. 

- Smakują ci? - uśmiecha się, znów zerkając w moją stronę.

Rumienię się, bo nadal jest tylko w bokserkach, podczas, gdy ja siedzę jedynie w mokrej koszuli, która uparcie lepi się do mojej klatki piersiowej. Mam szczęście, że Chanyeol tego nie komentuje.

- Tak. Twoja mama musi naprawdę dobrze gotować - odpowiadam, odwzajemniając uśmiech.

- Tak, to prawda - szatyn wyjmuje z torby butelkę Coca Coli i otwiera ją.

Przez chwilę milczę, wpatrując się w niego z zainteresowaniem. Jest dla mnie trudną do rozwiązania zagadką ubraną w ciało pięknego mężczyzny. Zastanawiam się ile serc złamał, zanim zobaczyłem go po raz pierwszy.

- Wiesz - zaczynam niepewnie - trochę żałuję, że moja kara już się kończy.

Na twarzy Chanyeola rozciąga się szeroki uśmiech, a ja szybko żałuję swoich słów.

- Lubisz mnie - bardziej stwierdza niż pyta, a jego spojrzenie sprawia, że znów płonę rumieńcami.

- Ugh, wcale nie - odchylam się do tyłu, odwracając wzrok od jego uśmiechniętej twarzy.

- Nie lubisz? - unosi brew, a ja mimowolnie parskam cichym śmiechem.

- Lubię - mówię. - Jesteś moim dobrym kolegą.

- Może kimś więcej niż dobrym kolegą? - ścisza głos.

- Nie, nie - zaprzeczam szybko. - Trochę ci brakuje do miana dobrego przyjaciela.

- Nie bądź śmieszny. Jestem idealnym przyjacielem - śmieje się i szturcha mnie w ramię.

Śmieję się wraz z nim, kładąc na plecach. Czuję pod sobą miłą miękkość koca i nagle ogarnia mnie senność. Szum morza działa na mnie jak kołysanka.

- Chciałbym widywać się z tobą częściej - mówię ze wzrokiem utkwionym w niebo.

- Mam codziennie podwozić cię do szkoły? - pyta, układając się tuż obok. Mimo wszystko dzieli nas bezpieczna odległość, dzięki której nie czuję się skrępowany. Nie stykamy się żadną częścią ciała.

- Tak - uśmiecham się. - Dzięki tobie zaoszczędzę na benzynie.

- Jesteś okrutny, aniele - śmieje się, a ja czuję na sobie jego wzrok. - Zróbmy tak. Nie będziemy się widywać na co dzień, ale za to piątki będą nasze. Co ty na to?

Pierwszy i Ostatni | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz