Chapter XVI

161 9 2
                                    

Nie mogłam spać całą noc, myślą za co on mnie przepraszał. Co się takiego wydarzyło, o czym się dowiem. Ściska mnie w żołądku ze strachu i z nerwów o co chodzi.
Dzisiaj Daisy ma wolne i idziemy na zakupy. Kupimy jakieś nowe ubrania. Cieszyłabym się, lecz moje myśli są cały czas zajęte. Jego słowa, jego zachowanie, jego wzrok, ten pocałunek, a raczej one oba. Czuję, że to za dużo jak na jeden wieczór i jak na jedną osobę.
Zabija mnie to wszystko.
- A teraz siadaj i mi masz mi wszystko opowiedzieć. - weszłyśmy do kawiarni.
- Nie masz jeszcze dość wysłuchiwać tej telenoweli? - nie raz tak właśnie się czułam, że w niej gram, choć aktorką najlepszą nie jestem.
- Mów mi, a nie pytaj. - zamówiła dla siebie smoothie truskawka-banan, a dla mnie gorącą czekoladę, bo widziała, że jej aktualnie potrzebuje. Mój pocieszacz.
- No bo wczoraj byłam tą kelnerką i było tam pełno facetów i tak jakby pozwalałam im się siebie podrywać na oczach Masona. - nie wiem czy to błąd czy nie.
- Nie spodziewałabym się tego po tobie, Chloe. - ja sama też nie. - I co było potem, bo jestem przekonana, że sporo.
- Gdy impreza dobiegła końca, to byłam w łazience i tam pojawił się on... Wypytywał, wręcz zrobił mi awanturę o to podrywanie, a następnie mnie pocałował, ale wiesz, tak no... mega namiętnie i mnie wtedy też poniosło. - miałam wypieki na policzkach mówiąc to.
- O M G, i czemu ty mi dopiero teraz to mówisz? Co było potem? - spojrzała na mnie jakby myślała, że zrobiliśmy to w kiblu...
- Nie to o czym ty myślisz. Oderwał się ode mnie i mnie przeprosił, a jak ja zapytałam za co, to on odparł, że wkrótce się powiem. Nie mam już na to wszystko siły, Daisy. - załamałam się tak trochę.
- Wiem, że się powtarzam, ale ja naprawdę nie wiem o co mu chodzi. Zachowuje się jak baba z okresem, tylko że gorzej. Jest jak jazda na rowerze po pagórkach. Raz pod górę, raz z góry. Niech on się w określi, bo nie mogę patrzeć jak cię to wykańcza. - złapała mnie za rękę.
- Czuję, że nic się nie zmieni. Że tak to już zostanie. - zaczynam żałować, że w ogóle tu przyjechałam.
***
Wracałyśmy do mieszkania popołudniu. Byłyśmy zmęczone z kilkoma torbami nowych ciuchów. Siedziałyśmy w autobusie, kiedy to ktoś zadzwonił do Daisy. Okazało się, że to manger hotelu. Sądziłam, że wolny dzień się skończył i musi znowu tam jechać.
- Musisz jechać dziś do hotelu. - myślałam, że się przesłyszałam.
- Ja? Po co? - patrzyłam na nią zaskoczona.
- Manager jutro wyjeżdża z rana, a musisz odebrać swoje pieniądze za wczoraj i potrzebuje twój podpis. - no tak, zapomniałam przez to wszystko o pieniądzach.
- I teraz mam tam się zjawić? - nie było mi to za bardzo na rękę.
- Oszalałaś chyba. Nie zostawisz mnie z tymi torbami samą. Dotrzemy do domu, to wtedy pojedziesz. - bałam się tam jechać, bo bałam się go spotkać...
Pół godziny później byłyśmy na miejscu. Daisy od razu wzięła się za rozpakowywanie, a ja wyszłam. Z jednej strony chce tam szybko dotrzeć i mieć to z głowy, ale z drugiej przeraża mnie to, że on tam jest. Nie wiem nawet jak powinnam zareagować na jego widok. Nic już nie wiem.
Przez godziny szczytu autobus jechał tempem ślimaka. A mnie nerwy zżerały tempem geparda. Na miejscu byłam po ponad godzinie dopiero.
- Cześć, Chloe. - czemu ona musi stać na recepcji.
- Hej, Mary. - wymusiłam na sobie uśmiech.
- Wiem, że idziesz teraz do Marcusa, ale mogłabyś potem chwile dłużej zostać? Chciałabym z tobą porozmawiać, będę czekała wiesz gdzie. - tylko tego mi trzeba było.
- Dla ciebie wszystko Mary. - ciekawe czy załapała, że to był sarkazm.
Kierowałam swoje kroki po moje pieniądze. Nawet nie wiem ile ich dostane, szczerze mówiąc. Pukałam do drzwi, lecz nikt nie otwierał. Czekałam kilka minut, aż manager wróci skąś.
Dał mi pieniądze, ja podpisałam i wyszłam. Obiecałam tej małpie, że z nią pogodam, to już tam pójdę. Ciekawe czego znowu ode mnie chce. Chociaż czy ja chce w ogóle wiedzieć, co ona ma do powiedzenia? Z każdą sekunda coraz mniej.
Podeszłam pod drzwi od socjalnego. Słyszałam jakieś szepty. Myślałam, że będzie sama czekała, a ona sobie świadka ściągnęła, chyba.
Zapukałam i otworzyłam drzwi. To co zobaczyłam... To był ten moment, w którym cały świat się rozpada na miliony kawałków, a życie przestaje mieć jakikolwiek sens...
- Specjalnie to zrobiłaś? Wy zrobiliście? - powiedziałam załamującym się głosem. Już nawet nie ukrywałam, że mnie to boli, nie chowałam swoich łez przed nimi. Myślałam, że świadka sobie ściągnęła, a ona ściągała ubrania z Masona...
Całowali się... a ona przy tym zrzucała z niego koszulkę...
- Chloe, przepraszam! - Mary krzyknęła, sama była smutna. Smutna, bo co? Bo ich przyłapałam? Głupia nie jestem, że specjalnie mnie tam sprowadziła małpa.
- Chloe! - Mason za mną krzyczał, gdy trzaskałam drzwiami, żeby wybiec z tego przeklętego miejsca. - Chloe! - biegł za mną.
- Zostaw! Mnie! W! Spokoju! - zatrzymałam się tuż za nim i się odwrociłam do niego. - Zaplanowałeś to wszystko?! Jesteś chory?! W taki sposób chciałeś mnie zranić? To za to przepraszałeś wczoraj, tak?! Tylko powiedz mi czemu miałeś na celu złamanie mojego serca? - płakałam jak głupia. Goście się na nas patrzyli, miałam to w dupie.
- Chloe... - on też płakał.
- Kochałam cię od dnia, w którym cię zobaczyłam, kiedy odeszłeś moje serce pękło, bo myślałam, że ja coś złego zrobiłam i że cię więcej nie zobaczę. A ty? Przypadkiem wróciłeś do mojego życia na dwa miesiące, tylko po co, aby specjalnie zmiażdżyć moje serce. Po co to było? Po co były te pocałunki? Czy ja cię naprawdę tak czymś zraniłam, że na to zasłużyłam? - najgorszy moment w moim życiu.
- Nie mów tak, to nie tak, Chloe, proszę cię. Chloe przepraszam, Chloe... - próbował mnie dotknął, złapać za rękę, ale nie pozwalałam mu.
- Wiesz co jest najgorszym uczuciem w życiu? - otarłam łzy z policzek. - Że ty mnie właściwe zabiłeś, a ja dalej cię kocham i nie umiem przestać. - próbował mnie pocałować, ale spoliczkowałam go.
- Chloe, ja cię k... - ledwo słyszałam już przez te nerwy.
- Co? Ty mnie co? Przepraszasz? Zostaw te przeprosiny dla tych wszystkich ludzi, którzy muszą oglądać tą szopkę, a mnie przestań już ranić, proszę cię. - spojrzałam na niego ostatni raz i tym razem to ja zostawiam go tam płaczącego.

Your Voice In My SoulWhere stories live. Discover now