Chapter XV

173 8 1
                                    

Każdy dzień równa się boleśniejszym ciosom. Zastanawiam się co ja tu właściwie robię. Przyjechałam na wakacje życia, na których spotkałam Masona tylko, że nie mam pojęcia co się wokół mnie dzieje, co się wokół nas dzieje...
Latami sądziłam, że nic dla niego nie znaczę, że nigdy to się nie zmieni, bo nigdy więcej go nie zobaczę. A tu się wydarzyło, w dodatku raz zachowuje się jakbym kimś dla niego była, a drugi raz na moich oczach obściskuje się z inną dziewczyną.
Może po prostu zmienie podejście. Skoro on zaraz po naszym pocałunku poleciał do innej, to w takim razie przed nim, bo przed sobą nie mogę, będę udawała, że nic takiego nie miało miejsca, że nie przyszedł do mnie cztery dni temu i mnie nie pocałował mówiąc jakieś niezrozumiałe kwestie.
Pójdę dziś do hotelu pracować jako kelnerka i będę tak się zachowywała, bo przecież on tam będzie na pewno i Mary.
Czasami się zastanawiam co ja takiego zrobiłam rodząc się, że takie mam życie. W domu traktowana często jak śmieć, gdy czuję, że odnalazłam swoją drugą połówkę, to i tak z nim nie będę i muszę patrzeć na takie rzeczy. Widząc to, każdy dzień dłuży się w nieskończone cierpienie.
- Jesteś pewna, że chcesz tam dziś iść? - zapytała Daisy widząc mnie szykującą się do pracy.
- Jak nigdy. - został mi tylko kok do zrobienia.
- Serio? - była zdziwiona.
- Serio. A mam powód, żeby się bać? - czuję jakby nic w tej chwili nie było. Żadnych uczuć, żadnego bólu, żadnych myśli.
- No... - przerwałam jej.
- Zresztą nic nie mów. - fryzura była zrobiona, więc zaraz czas wychodzić.
- Nie poznaje cię. Co ci się wczoraj stało? - chyba nie chciała skończyć tematu.
- Oświeciło mnie po raz kolejny, ale pierwszy raz skutecznie. - otworzyła buzie ze zdziwienia.
***
Impreza integracyjna się rozkręcała. Goście się schodzili. Słyszałam, że ma ich być ponad setka. Impreza integracyjna jakiś bankowców z Manchesteru.
Jak się spodziewałam, Mason tu jest. Ma śpiewać. Chociaż co do Mary się myliłam, bo dzisiaj ma wolne. Tym lepiej. Jej widok mnie denerwuje.
- Orientujesz się we wszystkim? - podeszła do mnie Helen, lider kelnerek.
- Tak, tak. - uśmiechnęłam się.
- Widzę, że wy gotowe? - Mason przeszedł obok nas idąc na scenę. Przewróciłam oczami.
- Nasz Mason zakochany. - jakbym nie wiedziała.
- Ta, wiem. - zaraz każdym będzie o tym gadał do obrzydzenia. - W Mary.
- W Mary? - zdziwiła się. - Nie zauważyłam. Nie sądzę. - wystarczy, że ja na własne oczy to zakichanie widziałam.
Wszyscy uczestnicy byli już obecni. Nie powiem, że nie, ale znaczna część to faceci i to nawet nie starzy i nie brzydcy.
Chyba specjalnie flirtowałam z niektórymi na oczach Masona. Wiem, że pewnie go to nie ruszy. Tylko dziwnie się patrzył na mnie i na nich. Za dziwnie. Sprawiał tym wzrokiem, że czułam się jeszcze bardziej winna, że to robię.
Gdy wszystko miało się już skończyć, Manson śpiewał ostatnią piosenkę. Jeden z gości poprosił mnie do tańca. Wiem, że nie powinnam, ale zgodziłam się.
Tańczyliśmy na jego oczach. Pozwoliłam się delikatnie dotykać mu, patrząc na reakcje Masona. Z jednej strony jego twarz nic nie mówiła, ale jego oczy były w nas wlepione. Nie spuszczał ich z nas.
Gdy taniec się skończył włożył mi coś do kieszeni od farucha. Nie chciałam jeszcze sprawdzać co to, bo musiałam być gotowa na sprzątaniu po ich wyjściu.
Ponad godzinę zajęło nam posprzątanie tego wszystkiego. Dochodziła północ. Mam się jeszcze przebrać, ale pierwsze idę do łazienki, bo strasznie ręce mi się kleiły i musiałam umyć.
Poszłam do ubikacji dla personelu. Znajdowały się tam dwa wejścia, dla kobiet i mężczyzn. Umywalki znajdowały się na samym końcu pomieszczenia. Umyłam ręce i podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam stojącego w nich Masona. Zamarłam jak go ujrzałam, a on to wykorzystał i wepchał do środka.
- Czemu to zrobiłaś? - przywarł mnie do ściany. Był zdenerwowany.
- Bo chciałam. - nie będę udawała głupiej, że nie wiem o co mu chodzi.
- Dawałaś mu się macać, bo tak sobie chciałaś? I to na moich oczach? - jego twarz znajdowała na się na centymetry od mojej.
- Po pierwsze to nie macać, a po drugie to, nie tylko ty tam byłeś zdaje się. - we mnie też wszystko buzowało.
- Czyli jego numer to wzięłaś, bo masz zamiar powtórzyć to, tak? - teraz nie wiem o jakim numerze mówi.
- Co? - w dalszym ciągu przytrzymywał mi ręce.
- Myślisz, że nie widziałem jak ci go do kieszeni wsuwa? - to o tym mówi.
- A skąd mogę wiedzieć co mi dał, skoro jeszcze nawet nie sprawdziłam mądralo, co? - nasza rozmowa przypominała walkę. - Ale nawet jeśli, to zabroni mi ktoś się z nim umówić?
- Czyli chcesz się spotykać się z tym ciulem? - wyglądał jakby miał wybuchnąć.
- Taki przystojny ciul. - puściłam mu oczko. - I jestem przekonana, że z pewnością cudownie całuje.
- Gówno, a nie cię pocałuje. - w tym momencie jego usta pocałowały moje. To był namiętny pocałunek. We mnie też wszystko puściło, tyle emocji we mnie siedziało i w tym momencie wszystkie się rozładowały. Puścił moje ręce, które położyłam na jego karku i pocałunek miał w sobie jeszcze więcej żaru i pożądania. Trwaliśmy w tym dopóki on tego nie przerwał. Odsunął się ode mnie. Staliśmy i patrzyliśmy się na siebie nawzajem. Ja czułam, że uwoliłam się od wszystkich złych emocji, stałam tam czysta, a on... Patrzył na mnie w dziwny sposób, jakby było mu przykro i patrzył z jakimś smutkiem w oczach. Posmutniałam, bo przeszła przeze mnie myśl, że to przeze mnie. Zrobiłam kilka kroków w stronę wyjścia. Poczułam się winna jego smutku, nie chciałam żeby dłużej był przybity, więc postanowiłam wyjść.
- Poczekaj. - podbiegł i złapał mnie za rękę, po czym pocałował znowu, ale tym razem delikatnie, a potem przyłożył jego czoło do mojego na krótką chwile. - Przepraszam.
- Za co? - puścił moją rękę.
- Niedługo będziesz wiedziała za co. - i wyszedł.

Your Voice In My SoulWhere stories live. Discover now