Chapter VII

181 7 2
                                    

*3 lata później*
- Spakowana? - rozmawiałam z Daisy na Skype.
- Tak. - już od dwóch dni walizka stoi w kącie i czeka.
- Gotowa? - jak nigdy.
- Tak. - powiedziałam z uśmiechem, gdyż tyle czasu na to czekałam.
- Nie słyszę. - wiedziałam o co jej chodzi.
- Słyszysz, słyszysz. - mam dobry humor, więc się z nią chwilę podroczę.
- Nieee. - idiotki z nas haha.
- Tak! - nie mogę się doczekać aż ją zobaczę. Ostatni raz była u rodziców na Wielkanoc.
- Wiedziałam, że to zadziała. - zaczęła się śmiać. - Wykrzyczałaś to.
- Dałam ci wygrać tylko. - jest cudowną osobą. Uprosiła moich rodziców, aby pozwolili mi pojechać na całe wakacje do niej, do Londynu skoro jestem już pełnoletnia.
- Kocham cię. - jutro ją przytulę i podziękuję.
- Ja ciebie bardziej, ale teraz muszę iść na dół, bo rodzice urządzili pożegnalną imprezę i wypadałoby tam do nich zejść. - choć nie specjalnie mi się chcę.
- Wieczór mam wolny, więc poczekam aż wrócisz. Idź, po prostu się nie rozłączaj. - mogłabym rozmawiać z nią godzinami. - Pozdrów całą rodzinkę.
Pragnę zamknąć oczy i otworzyć, gdy będzie już jutro, a dokładnie godzina szósta trzydzieścipięć, kiedy to będę wsiadała do pociągu.
Przez ostatnie trzy lata w tym domu wiele się zmieniło, lecz wokół każdego, tylko nie mnie. Tata zatrudnił kogoś do pomocy, dzięki czemu jest częściej w domu. W dodatku Pamela zakochała się w nim i z Jamesem (bo tak ma na imię), wzięli szybki ślub po sześciu miesiącach znajomości. Dla wszystkich to było zaskoczenie, ale liczy się to, że są szczęśliwym małżeństwem już prawie dwóch lat. Caroline zaś wpadła ze swoim chłopakiem rok temu i w taki oto sposób od trzech miesięcy jest z nami Katie. O Natalie wolałabym nie mówić. Jędza. Stała się gorsza niż była. Traktuje mnie jakbyśmy były wrogami, a nie siostrami.
- Spakowana już wnusiu jesteś? - babcia Betty specjalnie przyjechała z drugiego końca hrabstwa, żeby mnie pożegnać.
- Już od piątku, babciu. - mam nadzieje, że o niczym nie zapomniałam.
- A nie będzie ci żal zostawić na tak długo, jakiegoś może narzeczonego? - znowu się zaczyna.
- Jakiego narzeczonego? Żartujesz sobie babciu? - podeszła do nas kipiąca jadem Natalie.
- Taka śliczna z niej pannica, na pewno nie jeden by ją chciał. - każda babcia tak mówi.
- Chyba kijem walnąć, żeby odeszła i się nie zbliżała. - prawdziwa siostra.
- Dzięki. - dobrze, że jestem od dawna przyzwyczajona do takiego czegoś.
- Nie słuchaj jej Chloe. Narzeczony pojawi się szybciej niż sądzisz. - jej twarz rozpromieniała.
- Babciu, ale ja nigdy nie będę miała ani chłopaka, ani narzeczonego, ani tym bardziej męża. - miło by było, gdyby to w końcu zrozumieli.
- Czemu? Jak to? - się zdziwiła.
- Po prostu. - nie mam ochoty drążyć tego tematu.
- A może ty wolisz panienki? - te słowa spowodowały, że oplułam się sokiem, który popijałam.
- Co?! Nie! - teraz to ja byłam w szoku.
- Lesbijką to ona babciu nie jest. Dawno temu widziałam jak patrzyła na pewnego faceta i lesbijką nie jest na pewno. - niech ona to się już zamknie.
- Jaki chłopak? - babcia ciekawska się zrobiła.
- Taki jeden z litości zabrał ją na bal i tak go wystraszyła i zniesmaczyła swoją osobą, że uciekł z miasteczka następnego dnia. - debilka wybuchnęła śmiechem.
- To ja ci znajdę fajnego młodzieńca. - czy w tej rodzinie nikt mi nie odpuści?
- Nie chcę. - irytowała mnie ta sytuacja coraz bardziej.
- Oj babciu kochana, cudotwórcą to ty nie jesteś. Na tym świecie nie znajdzie się taki idiota, co z nią chciałby być z przymusu i bez niego. - kończę tą szopkę.
- A myślisz, że taką modliszkę by ktoś chciał? - niech nie myśli, że nie umiem się odgryźć.
- Wiele o mnie nie wiesz siostrzyczko. Może mam faceta, a ty o tym nie wiesz? - pewna siebie jędza.
- Taa. - pff.
- A kiedyś i może Mason mnie chciał... - powiedziała to specjalnie. Chciała, żeby mnie zabolało.
- Kto? - babcia nie rozumiała o kim mówimy.
- Nikt babciu. Bawcie się dobrze, ja idę do siebie, bo Daisy czeka, żeby porozmawiać. - osiągnęła swój cel. Zabolało.
Z wypływającymi łzami wbiegałam po schodach. Dziesięć minut tam na to wystarczyło. Mogłam się po niej wszystkiego spodziewać, ale nie tego... Myśli, że rani mnie ty, że facet uciekł przeze mnie i ma z tego ubaw, lecz nie ma bladego pojęcia jaka jest prawda.
- Boże Chloe, dlaczego płaczesz? - usiadłam przed laptopem. - Co się stało?
- Czy ja jestem aż taką idiotką i śmieciem? - siedziałam skulona, pozwoliłam swym łza płynąć, przy niej mogłam.
- Mów mi co się dzieje! Natalie? - troska biła z jej oczu.
- Wszystko... - w tej chwili czułam pustkę w środku, jakbym nie czuła samej siebie. - Babcia chciała znaleźć mi chłopaka, bo nie rozumie... bo nic nie wie, a Natalie jak to ona, pluła jadem z kilometra na kolejny kilometr. Ale... gdy powiedziałam, że nie będę go miała, to nawet babcia pomyślała, że jestem lesbijką i wtedy Natalie wtrąciła w to Masona.
- Ona jest bezmózgiem bez serca. - w jakiś sposób próbowała mnie pocieszyć, lecz...
- Myślę, że to ja jestem bez mózgu. Trzy lata minęły, a mi on nie wyszedł z głowy. Ciągle słyszę, że powinnam sobie chłopaka znaleźć, ale ja nie potrafię. Oni nie rozumieją... Każdego wieczoru o nim myślę, a moją pierwszą myślą po przebudzeniu jest on. Zastanawiam się gdzie teraz jest, co robi, czy budzi się obok kogoś każdego ranka, czy obdarowuje jakąś dziewczynę swoimi pocałunkami i czułym dotykiem, a potem wchodzę pod kołdrę i wybucham płaczem, bo te myśli mnie tak bolą. Od trzydziestusześciu miesięcy ból się nie zmniejsza, ale nie umiem przestać o nim myśleć. Własne myśli mnie zabijają... Odkąd go poznałam nie spojrzałam na żadnego chłopaka, bo mam wrażenie, że zdradzam tym Masona i każdego porównuje do niego. Nikt nie jest, tak idealny jak on. Dziewczyny przeglądając magazyny, w których są zdjęcia modeli, czy zwracają uwagę facetów na ulicy, mówią jacy to oni są przystojni, a ja wtedy przypominam sobie jego i uśmiecham się sama do siebie. To rani, to naprawdę boli, kiedy wiesz, że nigdy nie będziesz z kimś, komu oddało się swoje serce, lecz prawdą jest to, że nawet przez sekundę nie żałowałam pokochania go. Nie żałuje, że moje serce wybrało jego na swego właściciela, bo on jest tego wart, tylko on. Jedynie jego mogłabym wybrać do spędzenia całego życia razem, nawet jeżeli to życie nie będzie z nim u boku. Mam go w swoim sercu i w swojej duszy już na zawsze, dlatego spedzimy je razem, w moim sercu jesteśmy towarzyszami życia. Daisy powiedz mi, czy to bardzo idiotyczne? Mam osiemnaście lat i jako nastolatka spotkałam tego jedynego i pomimo tego, że nie widziałam go od trzech lat i więcej nie zobaczę, to nigdy nie przestanę być zakochana w nim do szaleństwa. Na swoich ustach noszę smak i dotyk jego warg, dotykając ich czuję nasz pocałunek. Czy idiotyczne jest to, jak wspomnienia o nim wystarczają mi do spokojnego odejścia z tego świata? Będąc staruszą z gromadka kotów przy sobie umrę spokojna, bo osiągnęłam to, co ludzie szukają całe życie i nie zawsze to znajdują. Ja znalazłam. Spotkałam miłość swego życia, odnalazłam swego anioła i żyję kilkoma wspomnieniami z nim. Tyle mi wystarcza.
- Chloe... To nie jest idiotyczne, to jest najpiękniejszy dar, którym mogłaś zostać obdarowana. To prawdziwa, szczera, czysta miłość. Zostanie z tobą na zawsze.

Your Voice In My SoulWhere stories live. Discover now