Rozdział 18

185 24 6
                                    

Jak najszybciej potrafiłem zbiegłem po schodach i wybiegłem z klatki potrącając jakąś babę. Rzuciłem przepraszam w jej stronę i popędziłem do auta. Wsiadłem do niego i zajrzałem do schowka. Był tam, to dobrze. Odetchnąłem i odpaliłem samochód. Mam nadzieję,że mieszka tam gdzie mieszkała.

Zaparkowałem po jej blokiem, by widzieć czy gdziekolwiek wychodzi. Skąd wiedziałem, że jest w domu? Nadzwyczajnie w świecie zadzwoniłem i się zapytałem. Nie musiałem długo czekać na to, aż wyjdzie. Wyjąłem ją ze schowa i wsadziłem w tył spodni. Następnie wysiadłem z pojazdu i podbiegłem do dziewczyny.

Dotknąłem jej ramienia, a ona szybko się odwróciła. Uśmiechnęła się i rzuciła mi na szyję. Wykorzystałem to, ciągnąc ją w szparę między budynkami.

-Zostawiłeś go! Tak się cieszę! - odezwała się radosna.

Zaśmiałem się i zręcznie wyjąłem broń przykładając jej spluwę do skroni. Zamarła.

-W życiu bym go nie zostawił. - odpowiedziałem uśmiechając się przy tym szyderczo.

-Dlaczego ją jeszcze masz?! - krzyknęła przez co dostała w twarz.

Nie trzymałem jej. Wiedziałem, że nie jest taka głupia, by mi uciekać. Mniej więcej zna moje możliwości.

-Nie znaleźli jej, to mam. Mówi ci coś nazwisko, Malfoy? - wystraszyła się jeszcze bardziej.

-Przecież to... Nie, nie możliwe...

-Owszem, możliwe. Draco to mój najlepszy przyjaciel. Załatwił wszystko. A teraz spokojnie przejdziemy do mojego samochodu. - pokiwała tylko twierdząco głową.

Bez problemu wsiadła do środka. Bała się i to cholernie. Dobrze wiedziała, że jestem do czegoś takiego zdolny ale nigdy tego nie zrobiłem, więc nie spodziewała się. No może raz, ale ona o tym nie wie.

Wyjechaliśmy za miasto, a ona zaczęła płakać. Chyba domyśliła się co z nią będzie.

Po godzinnej jeździe, zatrzymałem się pod jedną z rezydencji Malfoy. Wyciągnąłem dziewczynę z samochodu i zaciągnąłem do budynku. Jak tam wszedłem? Proste, znałem kod.

-Artur?! Co ty tutaj robisz? - zawołał chłopak, który przebywał w hallu i z którym miałem okazję popracować.

-Przyprowadziłem wam kogoś. - pchnąłem Karinę do przodu, a ta upadła na kolana. Złapałem ją za włosy, by patrzała się na Aleksa. - Chyba poznajesz.

-O kurwa... - odezwał się po chwili. - Dlaczego przywiozłeś ją tutaj, a nie do głównej?
-Mam swoje powody. O której będzie dziadek?

-Powinien za chwile być. Mamy dzisiaj zebranie całości, tutaj... - spojrzałem na niego jak na idiotę. - A, dobra, rozumiem. Wiedziałeś.

-Dokładnie. - następnie zwróciłem się do dziewczyny. - Wstawaj.

-Zdradzisz mi swoje plany dotyczące jej?

-Na zebraniu powiem wszystkim. Najpierw muszę uzgodnić, to z dziadkiem.

Nagle drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Abraxas wraz z ludźmi z głównej rezydencji. Uśmiechnąłem się w jego stronę, a ten stanął zdziwiony.

-Artur? Co... - nie dokończył, bo mu przerwałem.

-Przyprowadziłem kogoś. - tym razem delikatnie ustawiłem ją przede mną. - Chciałbym omówić o jej losie.

-W takim razie zapraszam do mnie. Chłopacy zaprowadźcie ją do dziesiątki.

Kiedy wraz ze starszym Malfoy'em wszedłem do jego gabinetu od razu zapytał dlaczego ją tu przyprowadziłem i skąd widziałem, że dziewczyna jest w mieście. O tym, iż jest psychopatką nie musiałem opowiadać, bo wiedział. Dlatego zacząłem od spotkania jej przed pizzerią, kończąc na tym czego dowiedziałem się dzisiaj od Krzyśka.

Do końca twoich dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz