Rozdział 5

525 59 4
                                    

Nad ranem obudził mnie hałas na holu. Coś działo się centralnie przed salą w której przebywałem. Na szczęście byłem w niej sam. Gdy już miałem ponownie oddać się w krainę snów, ktoś wszedł do środka. Dokładnie Krzychu, którego próbowały powstrzymać dwie pielęgniarki.

-Jak się cieszę, że żyjesz! Nikt nie chciał mi nic mówić ze względu na emocje. - kulejąc podszedł do mojego łóżka. - Dziękuję za uratowanie Kubusia jak i mnie. Nawet nie mam pojęcia jak ci się za to odwdzięczyć.

-Ja również się ciesze, iż nadal stąpasz po tym świecie. Wystarczy właśnie to. W końcu muszę poznać cię do końca na nowo. Jednak teraz lepiej zmykaj, bo jesteś w gorszym stanie ode mnie.

-Z tym ostatnim to się nie zgodzę. Już jutro mnie wypisują, bo nic mi nie jest. Ty zaś masz nadal podłączone do siebie maszyny.

-Mnie też niedługo wypiszą. Naprawdę teraz idź, bo... - przerwałem i gestem ręki poprosiłem by się przybliżył. - pielęgniarka zaraz zabije cię wzrokiem, a jak nie, to ta druga nim zgwałci.

Chłopak zaczął się śmiać, przez co chyba pół szpitala go słyszało. Ale posłuchał mnie i grzecznie pomaszerował do kobiet. Z nim to jak z małym dzieckiem.

Gdy wyszli nie poszedłem ponownie spać. Nadzwyczaj w świecie byłem już całkowicie rozbudzony. Pozostało mi poczekać aż przyjdzie pielęgniarka i zmieni mi kroplówkę. Ewentualnie wyprzedzi ją lekarz. Cóż, tak właśnie się stało.

Po godzinie dziewiątej przyszedł mężczyzna w białym uniformie. W ręku trzymał kilka kartek. Zanim cokolwiek powiedział, spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Przestraszyłem się.

-Prawdę mówiąc, nic wielkiego panu nie dolega... Tylko przez jakiś czas będzie musiał pan zażywać specjalne leki przez inhalator. Jeszcze dzisiaj odłączymy cię od całej aparatury. Teraz chciałbym przejść do nieco innej sprawy. - wziął krzesełko i usiadł obok mnie. - U nas w szpitalu jest specjalny oddział dla osób które chciały coś sobie zrobić ale jednocześnie coś im dolega. Tam właśnie jest pańska przyjaciółka Maja. Wczoraj jakimś cudem dowiedziała się o tym co się tobie stało i uciekła stamtąd. Co prawda szybko ją złapaliśmy, poprosiła nas tylko byśmy przekazali ci tą kartkę. - wyciągnął z kieszeni papier. - Gdyby coś się działo wie pan co robić, do widzenia. - wyszedł, a ja zacząłem czytać.

Drogi Arturze,
dostałam pozwolenie na chodzenie do świetlicy. Inaczej bym tego nie pisała. Przepraszam iż sprawiłam ci tyle zmartwień. Mam nadzieję, że wszystko z tobą w porządku, bo podsłuchałam rozmowę pielęgniarek o twej osobie. Masz powodzenie Artu! Gdy stąd wyjdę masz na mnie czekać ze swoją partnerką! Ewentualnie partnerem, bo przecież każdy lubi co innego. (:D) Chyba dobrze, że nie mówię ci tego twarzą w twarz, bo byś się na mnie obraził, jeżeli nie zrobiłeś tego już teraz. Ogólnie to przemyślałam parę spraw i między mną, a Mikołajem... Nastąpił koniec. Jeżeli możesz przekaż mu to, potwierdzę, gdy wyjdę. Chcę zacząć na nowo, bez faceta.
Tak więc... do zobaczenia Aurorze! (Kocham tą twoją dawną ksywkę.) ~Twoja głupia przyjaciółka Majka.

Uśmiechnąłem się słabo. Ma rację, głupia, poświęciła się by przekazali mi ten list. Teraz pewnie znów stwierdzą, że z nią gorzej. Jeszcze wypaliła z tym powodzeniem, jakbym nie dostrzegał tych wszystkich spojrzeń ze strony młodych pielęgniarek. W sumie ona zawsze uważała, iż jestem ślepy jeśli chodzi o sprawy sercowe. Chyba najlepiej będzie jak sobie kogoś znajdę zanim ją wypuszczą, bo coś mi się zdaje, że ona znajdzie tą osobę za mnie.

Kilka dni później...

Przytrzymali mnie tutaj przez tydzień. Jednak dziś w końcu wychodzę. Za miesiąc tylko przyjdę na badania kontrolne. Mam nadzieję, że nie będę już po tym brać leków. Przez to, iż w dzieciństwie podejrzewano u mnie astmę, również musiałem spożywać lekarstwa przez inhalator. Męcząca z tym sprawa.

Do końca twoich dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz