- To jest głupie, koniec na dziś! - Zarządził po jakieś godzinie i zamknął mi książkę tuż przed nosem.

- Dlaczego? Jeszcze chwila i byś to załapał. - Powiedziałam pewnie, a on popatrzył na mnie z politowaniem.

- Załapię do końca następnym razem. - Odparł po czym pacnął się ręką w czoło. - Ale jestem tępy. Chcesz coś do picia, albo do jedzenia? Oczywiście zapomniałem się spytać na początku. - Zaśmiał się niezręcznie drapiąc się po karku.

Musiałam przyznać, że wyglądał wtedy super uroczo.

- Nie trzeba. - Powiedziałam bo naprawdę nie chciało mi się pić, ale on już stał przy drzwiach.

- Trzeba. Woda czy sok? - Spytał stojąc w progu, a rękę trzymał na klamce gotowy do wyjścia.

- Ymm.. To niech będzie sok. - Powiedziałam, a on przytaknął i zniknął za drzwiami.

Wstałam z krzesła żeby rozprostować nogi i podeszłam do najbkiższej szafki nocnej. Było tam jego zdjęcie z dzieciństwa, na którym pozował razem z rodzicami. Był ścięty na "grzybka" i nie miał przedniego zęba, przez co wyglądał przezabawnie.

Dotknęłam delikatnie ramki, a w moich oczach zalśniły łzy. Ja z mamą nigdy nie miałam takiego zdjęcia... Zmarła tyle lat temu, że ledwo ją pamiętam, jednak nawet jeśli nie mam z nią zbyt wielu wspomnień to wiem, że kochała mnie całym sercem dokładnie tak jak ja kocham ją.

Szybko przetarłam oczy i odłożyłam zdjęcie na swoje miejsce. Nie mogłam się rozkleić w domu swojego crusha i to z takiego powodu. Wypadłabym naprawdę głupio i nie mogłam sobie na to pozwolić. Ostatnimi czasy mija wytrzymałość powoli się niszczy i coraz częściej mam momenty załamania, przez co pluję sobie w brodę bo naprawdę staram się być silna.

W tym czasie do pokoju wszedł Luke z dwoma szklankami soku pomarańczowego. Automatycznie odsunęłam się od szafki i przetarłam twarz. Podał mi napój, a ja z wdzięcznym uśmiechem napiłam się łyka.

- Coś się stało? - Spytał gdy usiedliśmy przy biurku. Spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem widząc moje leciutko czerwone oczy, a ja od razu pokręciłam przecząco głową.

- Nie, dlaczego pytasz? - Popatrzyłam na niego zdziwiona odkładając szklankę na biurko. Poprawiłam kosmyk włosów za ucho starając nie patrzyć sięmu w te piękne błękitne oczy, które - według mnie - wwiercały mi dziurę w twarzy.

- Wyglądasz jakbyś się miała rozpłakać. Serio wszystko okej? - Spytał, a ja przetarłam oczy, po czym uśmiechnęłam się lekko.

- Tak ja tylko... Popatrzyłam na twoje zdjęcie z rodzicami i... Trochę zrobiło mi się..eee...źle. - Powiedziałam i spojrzałam na swoje dłonie przygryzając wargę.

Boże, jestem taka żałosna. Naprawdę nie chciałam się rozkleić, ale moja psychika już naprawdę nie dawała rady, a ja nie potrafiłam udawać silnej przez cały czas. W końcu nikt nie jest niezniszczalny, a ja nie miałam serca z kamienia.

- Jacy są twoi rodzice? - Spytał opierając się łokciem o biurko, a ja westchnęłam cicho.

- Nie żyją. - Odpowiedziałam i spojrzałam na niego kątem oka.

- Przepraszam, nie miałem pojęcia. Przykro mi. - Powiedział od razu, a ja się lekko uśmiechnęłam.

- W porządku. Skąd miałeś wiedzieć. Już jestem przyzwyczajona do życia z Cher i jej matką, więc.. - Zaczęłam ale mi przerwał.

- Czekaj, czekaj. Mieszkasz z Cher? - Zapytał z niedowierzaniem, a ja strzeliłam sobie mentalnego liścia. Oczywiście za dużo gadam. Przygryzłam wargę spoglądając ukradkiem na jego twarz, która zastygła w lekkim szoku.

- Ee... Tak. - Podrapałam się w tył głowy.

- To dlatego jest dla ciebie taka... Jakby to powiedzieć.. Okropna? - Spytał, a ja przytaknęłam. Westchnął i rozprostował plecy zakładając ręce na kark. Wyglądał jakby zaczął nad czymś myśleć, a cisza zrobiła się leciutko mówiąc niezręczna. Odchrząknęłam i kontynuowałam.

- Cóż.. Tak jest odkąd skończyłam 12 lat, więc staram się nią nie przejmować, tylko czasem coś naprawdę zaboli. - Stwierdziłam i napiłam się soku bo nagle zaschło mi w gardle, a blondyn zmarszczył brwi.

- Nie wiedziałem, że jest aż tak źle.- Oznajmił i teraz to on się napił.

- W porządku. - Mruknęłam i zaczęłam bawić się swoim długopisem. Był to mój nawyk. Nie ważne w jakiej sytuacji w szkole i czy było to z nudów czy ze zdenerwowania, po prostu zaczynałam kręcić nim w tę i we tę lub stukałam nim irytująco o blat.

- Mam taką znajomą, która ma podobną sytuację do ciebie. Też mieszka z macochą tylko nie ma przyrodniej siostry, albo ja o tym nie wiem. Pewnie byście się dogadały, ludzie o takich samych przeżyciach powinny się wspierać. - Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Jakimś pocieszeniem jest to, że ktoś też nie ma tak kolorowo w życiu.

- Pewnie tak. - stwierdziłam i popatrzyłam na zegarek wiszący na ścianie. - Chyba muszę się zbierać. Mogę tu być tylko półtorej godziny. - Wstałam niechętnie z miejsca i zaczęłam pakować książki. Wbrew pozorom spędziłam miło czas z blondynem i dowiedziałam się o nim podczas nauki kilku ciekawych rzeczy.

- Odwiozę cię. - Stwiedził z uśmiechem także podnosząc się z miejsca.

- Nie nie nie!- Powiedziałam od razu, a on spojrzał na mnie zdziwiony. - W sensie.. Bardzo bym chciała, ale jeśli Cher by nas razem zobaczyła to nie miałabym życia. - Zaśmiałam się cicho, a on przytaknął.

- W porządku, ale chociaż odprowadzę cię na dwór. - Powiedział, na co ja się zgodziłam. Wzięłam swoje rzeczy i zeszliśmy na dół, gdzie
Pożegnałam się z jego gosposią i wyszliśmy na dwór.

- Mam nadzieję, że czegoś się nauczyłeś. - Powiedziałam, a on zaśmiał się zamykając za sobą drzwi.

- Też mam taką nadzieję. Ale dla pewności... Przyjdziesz jutro, albo pojutrze? - Zapytał przygryzając kolczyk w wardze, a ja uśmiechnęłam się lekko.

- Postaram się. To zależy od tego czy Melinda się zgodzi. - Powiedziałam, a jego usta od razu wykrzywiły się w zadowoleniu.

- To świetnie, zdzwonimy się jeszcze. - Stwierdził. - To do zobaczenia, dzięki za dzisiaj.

- Nie ma za co. Do zobaczenia. - Pożeganałam się i ruszyłam chodnikiem w stronę domu, a po mojej twarzy błądził lekki uśmiech. Od razu wyciągnęłam telefon z kieszeni i z niemałym wewnętrznym fangirlem włączyłam internet od razu pisząc do Boy'a.

Cinderella: Hej! To był jeden z najlepszych wieczorów w moim życiu! :)

ArtificialBoy: W moim też :) Poznałem naprawdę świetną dziewczynę.

Cinderella: A ja poznałam swojego księcia z zupełnie innej strony. Z bardzo miłej strony :)

ArtificialBoy: Szczęściarz z niego

Cinderella: Dlaczego?

ArtificialBoy: Bo ci się spodobał :)

Cinderella: Z twojej nowej znajomej też szczęściara.

ArtificialBoy: Dlaczego?

Cinderella: Bo ci się spodobała :)

Ech gdybym tylko wiedziała...

~*~

Jeśli ktoś nie czytał to zapraszam na "opposites" o Luke'u gdzie też poprawiam błędy ;)

cinderella ; luke hemmingsWhere stories live. Discover now