•22

1.1K 105 66
                                    

- Mówiłam ci że nie chcę się z tobą spotykać. - przeczesałam ręką włosy i spojrzałam na nikogo innego jak na Ashtona.

- Scarlett, chciałem tylko pogadać.

- Czy ty myślisz, że kiedy zaprowadziłeś mnie do parku z jeziorkiem, o wszystkim nagle zapomnę? Ashton, powtórzę to po raz setny. To koniec. Zajmij się lepiej żoną, dzieckiem, pracą, albo uczep się innej. Nie zrozum mnie źle, po prostu ja zaczęłam juz nowe życie, a wszystko inne zostawiłam za sobą. Ciebie też. Żegnaj. - powoli zamknęłam drzwi, ale przed całkowitym ich zamknięciem, powstrzymała mnie silna dłoń.

- Poczekam aż zmienisz zdanie. - powiedział twardo, wskazując na ławeczkę koło wejścia do mojego mieszkania. Zatrzymałam spojrzenie na chłopaku, westchnęłam i zerknęłam tęsknie w stronę schodów. Andy, teraz jest dobry moment żebyś tu przyszedł...

- Czekasz na niego? - potrząsnęłam głową i wysyczałam:

- On... Ma imię.

- Nie chcę go poznać. Widać, co z tobą zrobił.

- Co z nią zrobiłem? - Ashton gwałtownie się odwrócił, napotykając za sobą czarnowłosego. Uśmiechnęłam się lekko i oparłam się o framugę drzwi, oglądając całe wydarzenie.

- Ma metal w twarzy, ubiera się na czarno, w ćwieki, czaszki, krzyże... Nie jest już taka sama.- warknął.

- Mi się taka podoba i najważniejsze, że jest sobą, wiesz? - stwierdził Andy, wsadzając dłonie w kieszenie. 

- Weź spadaj, sam nie jesteś lepszy. Jaki normalny mężczyzna maluje sobie paznokcie na czarno? Ubiera jakieś podarte koszulki i nawet włosów nie umie porządnie ułożyć?

- Ashton... Odwal się. Po prostu.- wysyczałam, chwytając Andy'ego za nadgarstek i wprowadzając do środka.

- Mogę? - spytał cicho niebieskooki, zaciskając dłoń w pięść.

- Nie. Nie możesz Andy. Już i tak nie jest dobrze. - zatrzasnęłam drzwi przed nosem tatuażysty i wskazałam Biersackowi miejsce przy stole kuchennym, a następnie postawiłam przed nim laptopa. Kliknęłam na pierwszą stronę, z artykułem o ataku.

- Czytaj.

Chłopak wlepił wzrok w ekran, i raz po raz, nerwowo przeczesywał włosy. Po uważnym przyswojeniu sobie treści artykułu, kliknęłam na drugą zakładkę i nakazałam czytać dalej.

- O...- Andy zakrył dłonią swoje usta, powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś niestosownego.

- Właśnie dlatego powinieneś martwić się teraz o siebie, nie o mnie.

- Jezu Scarlett.... Jak się wkopałem....

- No wiesz.... Nikt ci nie kazał przebijać ręki człowiekowi...- stwierdziłam, bawiąc się rękawkiem jego koszulki.

- Dzięki...

- Przecież żartowałam. Andy. Ja zawsze będę po twojej stronie. Zawsze, nawet teraz. - przytuliłam go, po czym podeszłam do blatu kuchennego, chwytając za zielony kubek. Nalałam do niego soku pomarańczowego i postawiłam przed załamanym chłopakiem.

- Jakoś się z tego wyjdzie. Na pewno.- zabębniłam palcami w stół, bacznie go obserwując.

- Od kiedy ty taka optymistyczna?

- Od dzisiaj.- tak... Od dzisiaj.

Wstałam i przeszłam się na balkon, zaczerpnąć świeżego powietrza. Otworzyłam szeroko drzwi, ale za chwilę się skrzywiłam, słysząc pukanie do drzwi. Odwróciłam głowę i usłyszałam głos czarnowłosego:

- Otworzę. - to nie zmieniało jednak faktu, że musiałam podejść i zobaczyć, kto dobija się do mojego mieszkania. Podreptałam na hall, poprawiając czarną bluzkę na ramiączkach, ale po chwili okazało się, że tak naprawdę....

Tak naprawdę nie musiałam wcale tego robić.

W progu, stał wysoki, opalony mężczyzna, z blond włosami i lekkim zarostem. Jego brązowe oczy uważnie lustrowały Andy'ego, a za chwilę także mnie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że...

Że on był ubrany w mundur policjanta.

Niepewnym krokiem podeszłam bliżej, wpatrując się w jego kamienną twarz. On emocji nie okazuje, czy jak?

-Em... Dzień Dobry... Pan w jakiej sprawie?- wyjąkałam, ściskając dłoń mojego chłopaka. Policjant pokazał mi swoją odznakę, mrucząc pod nosem:

- Komisarz Ben Sign ( tak, nazwałam go znak XD mam problem  z nazwiskami ;-;- od aut), przychodzę do Pani Scarlett Woods, to Pani?

- Tak. O co dokładnie chodzi?

- Pewnie słyszała Pani o ataku na niejakiego Luke'a Maggsa wczoraj wieczorem?

- Tak, słyszałam.

- Pan Maggs, twierdzi, że Panią zna i podejrzewa Panią o zaplanowanie napadu i jest Pani za to zabrana do aresztu na przesłuchanie.

- Ale...

- Musi Pani iść ze mną. Teraz. - niejaki Pan ,, kamienna twarz'', zza paska odpiął kajdanki i wyciągnął je w moją stronę. Doskonale wiedziałam, co robić. Za wszelką cenę bronić Andy'ego, który w tym momencie bezskutecznie prosił policjanta o jakąkolwiek ,,łaskę'', czy coś innego, co pozwoliłoby mi na zostanie w mieszkaniu. Ja jednak nie zamierzałam tego robić.

- A... A mogę się chociaż przebrać? To zajmie pięć minut, obiecuję.- Sign westchnął i skinął głową. Pobiegłam więc zmienić ciuchy. Wybrałam czarną koszulkę z białym napisem ,, DIE", czarne, poszarpane spodnie, czerwoną koszulę i zostawiłam swoje bransoletki. Rozczesałam włosy i ułożyłam je, a następnie potruchtałam zawiązać glany.
--------------------------------------------

- Scarlett, pojadę z tobą. - stwierdził Andy, patrząc mi się w oczy.

- Nie ma takiej potrzeby. Dam radę, muszę przecież odpowiedzieć tylko na kilka pytań.- powiedziałam, przykładając dłoń do jego policzka. Chłopak pociągnął mnie za rękę, delikatnie całując. Szczęśliwą chwile przerwał nam Ben, chrząkając i mówiąc:

- Musimy iść. Teraz.

Przewróciłam oczami i podeszłam do mężczyzny. Odpiął kajdanki i skuł moje ręce. Raczej nie czułam się z tym za dobrze.... Poczułam silną rękę na moim ramieniu, która popchnęła mnie do przodu. Wyszłam z mieszkania, prowadzona przez blondyna.

- Hej!!! Hej, co się tu dzieje!!!!- wykrzyczał Ashton, zrywając się z ławki na korytarzu. Podbiegł do Andy'ego, ale ten tylko go odepchnął i podążał za mną.

- Scarlett!!!!!! Scarlett do jasnej cholery, co się tu dzieje!!! Gdzie jedziesz?!?! Jadę z wami!!!!- pognał schodami w dół, wyprzedzając mnie i policjanta, pewnie po samochód. My rownież zeszliśmy na parter, a po wyjściu na świeże powietrze, zostałam poprowadzona do radiowozu. Usiadłam na tylnym siedzeniu, i rozejrzałam się wokoło. Łoooo!!! W to chyba nie mogłam uwierzyć. Ashton zaprosił Andy'ego do swojego auta!!! Bedą jechać razem, nie zabijając się po drodze... A przynajmniej miejmy taką nadzieję, że przyjadą w całości.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Kiedy znalazłam się na komisariacie, nerwowo przełknęłam ślinę.
Podczas podróży tutaj, nie odzywałam się ani słowem-  cały czas myślałam o tym, co właśnie się dzieje. Myślałam, o tym, jakie pytania mogą mi zadawać, jak na nie odpowiadać.... I....
I postanowiłam, że jeżeli wina spadnie na Biersacka, ja ją przejmę. Nie ważne, za jaką cenę- to ja mogę iść do więzienia- nie on. Andy ma przed sobą świetlistą karierę, a jestem bardzo blisko tego, żeby to wszystko mu zniszczyć. Żeby nagle zespół się rozpadł, chłopak napadał na innych, tracił swoją dobrą opinię wśród innych. I to wszystko może stać się przeze mnie. A ja? Ja nie mam pracy, oprócz zespołu i Alex, nie mam nikogo, nie mam żadnej reputacji... Dlatego właśnie... Ja nie mam nic do stracenia. Ewentualnie posiedzę rok, może dwa... Albo trzy.... I wyjdę, a wtedy zobaczy się, jak to wszystko się ułoży.

- Hej, Panno Woods, Pani kolej na zeznania.

To do boju....
Nie no, kogo ja oszukuję...
Błagam, żeby to wszystko szybko się skończyło.

Heart of Fire| Andy BiersackWhere stories live. Discover now