- Nie - spokojnie odparłem.
- Powiedziałam coś.
- Ja też coś powiedziałem.
- Nie denerwuj mnie! Powinieneś już iść do tego collegu, albo chociaż zacząć chodzić na lekcje! Może byś się czegokolwiek nauczył - wymieniała zdenerwowana.
- Tak, też uwielbiam głośną muzykę, mamo. A wiedziałaś, że już za chwilę będzie pora obiadowa i powinnaś stać przy garnkach? Wiesz, miło byłoby zjeść coś w domu - mruknąłem.
- Jesteś okropny, Niall - szepnęła
i wyszła, czyli miałem już spokój.To był jeden z niewielu dni w których serio się nudziłem, więc zadzwoniłem do Harrego, ale jak na złość nie odebrał.
Pozostało mi jedynie czekać aż odpisze na sms-a.
Niall: Stary, jakaś impreza dzisiaj? Cokolwiek, nudzę się...
Odpisał po kilkunastu minutach:
Harry: To może łaskawie przyjdź do szkoły, albo znajdź sobie jakąś laskę, to nie będziesz narzekał na nudę *kiss emoji* u mnie wieczorem, 8 P.M. i widzę całą ekipę!
Niall: Wolę się nudzić niż siedzieć w budzie, a jakiejś ciekawej laski w okolicy nie ma x będę na pewno.
Nie marnując już więcej czasu, wyszedłem z domu
i samochodem skierowałem się do najbliższego sklepu, bo znów skończyły mi się fajki, a jakoś nie miałem zamiaru furiować bez nich.Otwierając drzwi do sklepu, przy ladzie zauważyłem Rose wykłócającą się z kasjerką, a obok niej stojącego Theo.
Co tu się do kurwy dzieje.
Chłopiec kiedy tylko mnie zobaczył, podbiegł szybko, więc po prostu bez słowa wziąłem go na ręce i podeszłem do rozzłoszczonej Rose.
- Co tu się kurwa dzieje? - szepnąłem, kiedy się odwróciła.
- Nic. A co ma się dziać?
- Rose, nie wymyślaj. Wiem co widziałem, więc powiesz mi sama czy mam zapytać kasjerkę?
- Ugh, nie chciała dać mi papierosów - przyznała się po chwili ciszy i wypuściła głośno powietrze.
- Serio? Poczekajcie na zewnątrz, okej? - upewniłem się, że się zgodziła, więc zapłaciłem za jej zakupy, a następnie kupiłem nam po jednej paczce fajek i wróciłem do czekającej na mnie pod sklepem dwójki.
- Proszę - podałem jej reklamówkę, a ona cicho podziękowała. - Dlaczego skłamałaś?
- Co, uh?
- No wtedy, gdy zapytałem Cię, czy kiedyś już się spotkaliśmy. Miętowe Marlboro, nie? - uśmiechnąłem się zadziornie.
- Ugh i co z tego? Sam powiedziałeś, że to tylko paczka fajek, więc nie wiem, o co Ci chodzi - warknęła.
- To już druga i oszczędziłem Ci wstydu w sklepie, więc oczekuję jakiejś zapłaty.
- Ach no tak, to ile jestem Ci winna?
- Nic - wzruszyłem ramionami. - Po prostu chodź ze mną na imprezę w sobotę - wymyśliłem.
- Co? Nie ma mowy. Nie ma kurwa, pieprzonej mowy, że gdziekolwiek z Tobą wyjdę - sprzeciwiła się.
- Kurwa? - zapytał Theo, o którym kompletnie zapomnieliśmy.
- Co, nie Theo. Nie wolno tak mówić - brunetka zaczęła panikować, a ja się zaśmiałem, bo jakoś nigdy kiedy przy nim tak mówiłem nie zachciało mu się powtarzania.
- To dlaczego wy tak mówicie?
- Bo jesteśmy dorośli? - tym razem to ja się odezwałem.
- A jak będę dorosły, to też będę mógł tak mówić?
- Nie - powiedzieliśmy w tym samym momencie, a chłopiec się zaśmiał.
- Zamierzacie iść na nogach czy chcecie podwózkę? - zapytałem, próbując być uprzejmym.
To śmieszne. Dlaczego nagle chcę być uprzejmy?
Przecież wcześniej jakoś nie bardzo mi na tym zależało.
- Przejdzie...
- Jedźmy z Niallem, Rosie - poprosił Theo, a ta na szczęście mu nie odmówiła i po chwili siedzieliśmy już w moim samochodzie.
Przez całą drogę czterolatek zadawał głupie pytania, na które musiałem odpowiedzieć, bo Rose siedziała cicho i nie odezwała się ani słowem.
- Dzięki - mruknęła, kiedy opuszczała auto i otwierała tylne drzwi, aby wyciągnąć z siodełka dziecko.
- Rosie, a Niall mógłby zostać z nami na obiad?
- Um, Theo... Niall jest trochę zajęty - próbowała się wykręcić.
- Niall, jesteś zajęty? - wypalił czterolatek.
- Uh, taa, muszę zrobić coś ważnego w domu - wymyśliłem na poczekaniu.
Theo wbiegł do ogródka, a Rose wzięła wszystkie reklamówki i kiedy myślałem, że już sobie pójdzie, odezwała się:
- Przepraszam, że nie zaprosiłam się na obiad. Po prostu... nie chciałam się tłumaczyć pani Emily.
- Jasne, rozumiem. Przyzwyczaiłem się już do tego, że ludzie oceniają mnie po wyglądzie - przyznałem zgodnie z prawdą.
- To nie tak, po pro...
- Daj spokój Rose. Serio jest okej - zapewniałem ją.
- Dziękuję za dzisiaj - lekko się uśmiechnęła i odwróciła się, ale na szczęście w porę się zorientowałem i zatrąbiłem klaksonem, a następnie krzyknąłem:
- Będę w sobotę o 7:30 wieczorem. Ubierz się gorąco! - zaśmiałem się tylko i zostawiłem ją bez możliwości odmowy.
Huh, coś czuję, że sobotni wieczór będzie bardzo ciekawy.
Bardzo.
~~~
punk edit ze zdjęcia zmajdziecie na tumblrze nnatif 😏 👉 punkeditsof1d
mogę liczyć na gwiazdki i komentarze? 💕 chętnie je poczytam 😂
YOU ARE READING
you make me strong; horan ✔
Fanfictionokładka autorstwa cudownej @Angel_of_Darkness_17 '~* najtrudniej jest zostawić przeszłość i nie mieszać jej z teraźniejszością, w innym przypadku przyszłość nigdy nie nadejdzie. ©nnat93, 2016 #78 in fanfiction (27. 06. 2016)
#6: why did u lie?
Start from the beginning