#6: why did u lie?

Start from the beginning
                                    

- Nie - spokojnie odparłem.

- Powiedziałam coś.

- Ja też coś powiedziałem.

- Nie denerwuj mnie! Powinieneś już iść do tego collegu, albo chociaż zacząć chodzić na lekcje! Może byś się czegokolwiek nauczył - wymieniała zdenerwowana.

- Tak, też uwielbiam głośną muzykę, mamo. A wiedziałaś, że już za chwilę będzie pora obiadowa i powinnaś stać przy garnkach? Wiesz, miło byłoby zjeść coś w domu - mruknąłem.

- Jesteś okropny, Niall - szepnęła
i wyszła, czyli miałem już spokój.

To był jeden z niewielu dni w których serio się nudziłem, więc zadzwoniłem do Harrego, ale jak na złość nie odebrał.

Pozostało mi jedynie czekać aż odpisze na sms-a.

Niall: Stary, jakaś impreza dzisiaj? Cokolwiek, nudzę się...

Odpisał po kilkunastu minutach:

Harry: To może łaskawie przyjdź do szkoły, albo znajdź sobie jakąś laskę, to nie będziesz narzekał na nudę *kiss emoji* u mnie wieczorem, 8 P.M. i widzę całą ekipę!

Niall: Wolę się nudzić niż siedzieć w budzie, a jakiejś ciekawej laski w okolicy nie ma x będę na pewno.

Nie marnując już więcej czasu, wyszedłem z domu
i samochodem skierowałem się do najbliższego sklepu, bo znów skończyły mi się fajki, a jakoś nie miałem zamiaru furiować bez nich.

Otwierając drzwi do sklepu, przy ladzie zauważyłem Rose wykłócającą się z kasjerką, a obok niej stojącego Theo.

Co tu się do kurwy dzieje.

Chłopiec kiedy tylko mnie zobaczył, podbiegł szybko, więc po prostu bez słowa wziąłem go na ręce i podeszłem do rozzłoszczonej Rose.

- Co tu się kurwa dzieje? - szepnąłem, kiedy się odwróciła.

- Nic. A co ma się dziać?

- Rose, nie wymyślaj. Wiem co widziałem, więc powiesz mi sama czy mam zapytać kasjerkę?

- Ugh, nie chciała dać mi papierosów - przyznała się po chwili ciszy i wypuściła głośno powietrze.

- Serio? Poczekajcie na zewnątrz, okej? - upewniłem się, że się zgodziła, więc zapłaciłem za jej zakupy, a następnie kupiłem nam po jednej paczce fajek i wróciłem do czekającej na mnie pod sklepem dwójki.

- Proszę - podałem jej reklamówkę, a ona cicho podziękowała. - Dlaczego skłamałaś?

- Co, uh?

- No wtedy, gdy zapytałem Cię, czy kiedyś już się spotkaliśmy. Miętowe Marlboro, nie? - uśmiechnąłem się zadziornie.

- Ugh i co z tego? Sam powiedziałeś, że to tylko paczka fajek, więc nie wiem, o co Ci chodzi - warknęła.

- To już druga i oszczędziłem Ci wstydu w sklepie, więc oczekuję jakiejś zapłaty.

- Ach no tak, to ile jestem Ci winna?

- Nic - wzruszyłem ramionami. - Po prostu chodź ze mną na imprezę w sobotę - wymyśliłem.

- Co? Nie ma mowy. Nie ma kurwa, pieprzonej mowy, że gdziekolwiek z Tobą wyjdę - sprzeciwiła się.

- Kurwa? - zapytał Theo, o którym kompletnie zapomnieliśmy.

- Co, nie Theo. Nie wolno tak mówić - brunetka zaczęła panikować, a ja się zaśmiałem, bo jakoś nigdy kiedy przy nim tak mówiłem nie zachciało mu się powtarzania.

- To dlaczego wy tak mówicie?

- Bo jesteśmy dorośli? - tym razem to ja się odezwałem.

- A jak będę dorosły, to też będę mógł tak mówić?

- Nie - powiedzieliśmy w tym samym momencie, a chłopiec się zaśmiał.

- Zamierzacie iść na nogach czy chcecie podwózkę? - zapytałem, próbując być uprzejmym.

To śmieszne. Dlaczego nagle chcę być uprzejmy?

Przecież wcześniej jakoś nie bardzo mi na tym zależało.

- Przejdzie...

- Jedźmy z Niallem, Rosie - poprosił Theo, a ta na szczęście mu nie odmówiła i po chwili siedzieliśmy już w moim samochodzie.

Przez całą drogę czterolatek zadawał głupie pytania, na które musiałem odpowiedzieć, bo Rose siedziała cicho i nie odezwała się ani słowem.

- Dzięki - mruknęła, kiedy opuszczała auto i otwierała tylne drzwi, aby wyciągnąć z siodełka dziecko.

- Rosie, a Niall mógłby zostać z nami na obiad?

- Um, Theo... Niall jest trochę zajęty - próbowała się wykręcić.

- Niall, jesteś zajęty? - wypalił czterolatek.

- Uh, taa, muszę zrobić coś ważnego w domu - wymyśliłem na poczekaniu.

Theo wbiegł do ogródka, a Rose wzięła wszystkie reklamówki i kiedy myślałem, że już sobie pójdzie, odezwała się:

- Przepraszam, że nie zaprosiłam się na obiad. Po prostu... nie chciałam się tłumaczyć pani Emily.

- Jasne, rozumiem. Przyzwyczaiłem się już do tego, że ludzie oceniają mnie po wyglądzie - przyznałem zgodnie z prawdą.

- To nie tak, po pro...

- Daj spokój Rose. Serio jest okej - zapewniałem ją.

- Dziękuję za dzisiaj - lekko się uśmiechnęła i odwróciła się, ale na szczęście w porę się zorientowałem i zatrąbiłem klaksonem, a następnie krzyknąłem:

- Będę w sobotę o 7:30 wieczorem. Ubierz się gorąco! - zaśmiałem się tylko i zostawiłem ją bez możliwości odmowy.

Huh, coś czuję, że sobotni wieczór będzie bardzo ciekawy.

Bardzo.

~~~

punk edit ze zdjęcia zmajdziecie na tumblrze nnatif 😏 👉 punkeditsof1d

mogę liczyć na gwiazdki i komentarze? 💕 chętnie je poczytam 😂

you make me strong; horan ✔Where stories live. Discover now