8

1.4K 134 7
                                    

MARINETTE

Lęże na łóżku, jest mi cudownie,ale czuję czyjś dotyk. Przypomina mi się wczkrajsza noc,nie nic się nie stało. Powoli itwieram oczy i widzę Tikki,wzdycham z ulgą. W piżamie wchodzę na dach, widzę mój zeszyt. Na kartce widzę piękną sukienkę. Szybko wyrywam kartkę i przywieszam na tablicy magnetycznej.

-Tikki przyda mi się pomoc.-Kwami wstaje i podlatuje do mnie.
-Co jest?
-Przyniesiesz mi proszę nici? Ja przywlokę manekina.
-Okey.

Manekin jest takich samych proprcji jak ja więc nie muszę brać dokładniejszych "danych". Wycinam z czerwonego materiału. Lrzez chwile myślałam,ze nic z tego nie wyjdzie,ale jednak się myliłam. Wyciełam czarne kropki i je przyszyłam. Wyglądało to cudownie,jak na rysunku!

Założyłam ją na siebie,czułam się wspaniale,no i było wygodne. Najlepsze było to,że można w niej chodzić po mieście. Dzisiaj niedziela to można sukiene zalozyc.

-No i jak Tikki?
-Super!Idziemy na miasto? Albo przypadkiem przejdziesz obok Adriena?-wysłała mi oczko.
-To co idziemy na szermierkę? Za 10 minut kończy lekcje,dojde na pieszo.

Wyszłam z domu,pożegnałam się z mamą i wyszłam. Tikki schowana w mojej czarnej torebce zajadała się ciastkiem.

ADRIEN

Wychodziłem właśnie z zajęć,kiedy zobaczyłem Marinette,to moja sukienka? Wyglądała cudownie,mimo tego,ze myślałem o Biedronce,ona też w niej wygląda olśniewająco. Gapiłem się na nią,nie mogłem przestać. Z samochodu krzyczała Nathalie bym się pośpieszył.
-Wróce sam.-odpowiedziałem.
-Dobrze,masz telefon jak coś to dzwoń.
-Dobra.-wróciłem do patrzenia na Marinette. Idzie przez ulicę z taką gracją,chyba mnie zauważyła,pomachałem jej. Niebieskowłosa zatrzymała się na pasach i zaczęł mi machać. Przecież rozjedzie ją auto. Podbiegłem do niej i przeprowadziłem ją za rękę,musiała się oczywiście pojawić Chloe.

-Skąd ty masz tą szmate?-zaczyna się śmiać.
-Wiem,że zazdrościsz.-odgryzła się.
-Chloe zostaw ją.
-Adrirnku chodź tu,zostaw tą cukierniczke.-chciałem się odgryźć,ale nie czułem już jej ręki. Marinette biegła przez ulicę.
-Widzisz co zrobiłaś?!
Piegłem ile sił żeby ją dogonić. Kiedy straciłem ją z oczu miałem się poddać,ale na mojej bluzce znalazła się łza. Rozejrzałem się, na drzewie siedziała dziewczyna,płakała. Wdrapałem się na nie i usiadłem na gałęzi.

-Mari,nie ma co płakać.Ona jest wredna i nic tego nie zmieni.
-Zostaw mnie,prosze.-powiedziała stanowczo.
-Mari..-przerwała mi.
-Idź.-zeszła z gałęzi i pomiegła do najblizszego budynku i weszła do środka. Miałe pfzeczucie,że będzie chciała wrócić do domu. Schowalem się i wypowiedziałem szyfr.
-Plagg wysówaj pazury!

MiraculousWhere stories live. Discover now