3

1.9K 166 13
                                    

-Adrien był?!?!-krzyczy cała zdyszana.
-Tak,o co chodzi?!-mówię z irytacją.
-Wysłałam go do ciebie po tort,bo jego ojciec ma urodziny.-opiera się o lade i łapie oddech. Ja nic nie mówię tylko przytulam ją mocno.-Udusisz mnie!-śmieje się,a ja ją puszczam. Daję przyjaciółce szklankę wody i siadamy za ladą,opowiada mi wszystko co było w szkole.
-Miałam Ci przesłać lekcje,ale ci je podam,Alya podaje mi cały plecak.
-Dzięki wielkie,jutro wpadnę do ciebie i ci oddam.
-Ok.
-A teraz się spowiadaj.-zachichotała.

Dowiedziałam się,że Alya na lekcji podsłuchiwała chłopaków i dowiedziała się,że tata Adriena ma urodziny,więc całkiem przypadkiem zaczęła wychwalać naszą piekarnię,znaczy mówiła,że mamy dobre torty. Bosh on przyszedł do mnie po tort! Znaczy,że jeśli jego tacie prezent się nie spodoba to po mnie!
Alya mnie uspokoiła i zaczęła tłumaczyć mi że wszystko będzie dobrze. Rozejrzałam się po słodyczach i włożyłam sobie babeczkę do ust by nie dramatyzować. Przyjaciółce dałam drugą,ale ona jadła ją po woli. Patrzyła się na mnie jak na wariatkę,ale trudno,odgryzłam kawałek babeczki i pozwoliłam się jej wysłowić.
-Odezwałaś się???
-Tak,nie jąkałam się tak bardzo,jak zawsze.
-Gratki.-zaczęłyśmy się śmiać kiedy do piekarni weszła moja rodzicielka. Niosła w ręku zakupy,ruszyłam by jej pomóc. Ona podała mi torby i kazała rospakowac zakupy. Szłam z Alyą po schodach, przypomniałam sobie,że na dole została Tikki.

-Weź i postaw na ladzie,ja..zapomniałam ..no tego..telefonu!-można powiedzieć,że rzuciłam jej zakupy. Szybko wpadłam do sklepu przeszukując szuflady. Przypomniałam sobie,że to urocze stworzonko przenika ściany. Odetchnęłam z ulgą. Mama patrzyła na mnie trochę dziwacznie,ale wróciła do pakowania pączków. Zobaczyłam małą Tikki ukrywającą się za zasłonką, rozsunęłam bluzę by mogła w frunąć,a potem razem znalazłyśmy się w kuchni. Pozwoliłam usiąśc przyjaciółce,a sama zaczęłam wkładać produkty do lodówki.

-No,ale co było dalej?-mówi z oczami pełnymi ciekawości. Wstawiłam koncentrat pomidorowy do lodówki, pewnie będzie spaghetti. Oparłam się o wyspę kuchenną. -To wszystko,poszedł dać prezent. No i zastanawiam się czy moje źrenice nie wyglądały jak serca.-zachichotałam.-Pewnie tak wyglądały.
-Pewnie tak.-dodała chichocząc.-ja już ide. Papa
-Papa.

Schowałwm reszte zakupów i pomaszerowałam do pokoju. Tikki od jakiegoś czasu gniotła się w mojej kieszeni. Zamknęłam drzwi i pozwoliłam wyjśc biedroneczce.

-Dobrze Ci poszło. -przytula się do mnie.
-Też tak sądzę,może kiedyś nie bedę się jąkać.
-Mwrinette nie przesadzaj.- śmiejemy się razem.

MiraculousWhere stories live. Discover now