✖️10. [I swear that I will never leave]✖️

217 30 7
                                    

Wstępu nie ma, uciekł ze zdumienia i radości, że ff idzie tak super.
Znaczy tak tylko - chyba zmienię czas we wszystkich rozdziałach, pisanie w teraźniejszym mi nie wychodzi ;_;
------
- Kellin... - mimo że rozmowa stała się bardzo osobista, chłopak jakby zupełnie  nie spodziewał się żadnego kroku z mojej strony. Albo raczej takiego kroku. - Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale... Bardzo się cieszę, że się poznaliśmy - mój kciuk, jego dłoń, mój nieśmiały uśmiech, jego rumieniec.
- Braterstwo dusz, myślisz? - nie zabrał ręki. Nawet nie cofnął jej choćby o milimetr.
- Myślę... Myślę, że...
Co ja mam mu teraz powiedzieć, kiedy sam nie wiem, co czuję? Lubię go, to pewne. Miłość byłaby co najmniej dziwna, ale... Nie, to niemożliwe. Znamy się od wczoraj. Nie jestem jakąś durną nastolatką, żeby wierzyć w tą całą miłość od pierwszego wejrzenia. Poza tym, nigdy nie kręcili mnie faceci, nie jestem jakimś... Gejem.
A może jestem?
Wciąż gładzę go kciukiem po wierzchu dłoni, wzrokiem jednak uciekam jak najdalej, oczy potrafią zdradzić o wiele za dużo, a to ostatnie, czego mi potrzeba.
Muszę szybko zrobić coś żeby zyskać czas na przemyślenie odpowiedzi.
- Może pójdziemy się gdzieś przejść? Pizze już zjedliśmy, a mnie cholernie nosi - roześmiałem się starając ukryć wszelkie oznaki stresu czy zmieszania.
- Dobry pomysł, Victuurze - glos Kellina jest taki zabawny... Przyjemnie zabawny, wyjątkowy. Jak cały on.

Zebraliśmy swoje rzeczy w kilka sekund, rachunek zapłaciłem ja, jak to podobnież wypada gdy jest się zapraszającym.
- Dokąd idziemy? - mała, piskliwa laleczka.
- Może... Do mnie? Nawet posprzątałem! - a podobno nie wolno pieprzyć się na 2 randce. Cóż, Vic Fuentes łamie zasady.
- A nie zgwałcisz mnie czy coś?
- To raczej ja powinienem się obawiać, w końcu to z twojej inicjatywy się poznaliśmy.

Szliśmy powoli ciągnąc nogi za sobą, tak jakby żadnemu z nas nie spieszyło się rozstawać. Śmialiśmy się ze wszystkiego wokół, popychaliśmy i robiliśmy wszystko to, co robią chłopak i dziewczyna gdy chcą się sobie przypodobać. To zastanawiające... Kellin jest gejem? Nie wspominał mi nic, ale to zrozumiałe, wiele ludzi się tego wstydzi lub boi powiedzieć... No i z drugiej strony nie wspominał o żadnej swojej dziewczynie, obecnej czy też byłej.
Vic, spokojnie, za bardzo się nakręcasz.
Za bardzo.

Gdy doszliśmy na miejsce, słońce właśnie zachodziło. Piękny, ciepły, lipcowy wieczór. Weszliśmy do budynku, a potem w drzwi znajdujące się na pierwszym piętrze po prawo.
- No... Czuj się jak u siebie. Chociaż pewnie będzie Ci trudno w tak skromnej klitce. Twoje mieszkanie jest duże?
- Gdzieś tak... 3 razy większe. Zresztą, przyjdziesz to zobaczysz, haha - skrzypnięcie kanapy, na której siadał miało prawie tak samo wysoki dźwięk jak jego śmiech.
- Kawy, herbaty, piwa?
- Ciebie, chodź tu do cholery, a nie mi zwiewasz do tej klitki zwanej kuchnią w... Przedpokoju? Jezu, kto to projektował, haha.
- A możesz się na mnie nie drzeć we własnym domu? You have no power here, kurduplu - lekko uderzyłem go w ramię.
- A ty możesz mnie bić? No no, milusio - założył rękę na rękę i zrobił minę sfochowanej dziewczynki. Urocze.
Włączyłem telewizor. Mimo piątkowego wieczoru, nic ciekawego nie puszczali. Tu jakieś bajki animowane, tu z kolei denny serial...
- O, o, o! To zostaw! - jeden wielki pisk wręcz skatował me uszy.
- Na serio chcesz oglądać komedię romantyczną?
- Tak. Bardzo tak. - podciągnął i objął rękoma kolana, po czym oparł na nich głowę.

Czyli jednak nici z tego pieprzenia.
A szkoda.

Glass HeartsWhere stories live. Discover now