✖️9. [Can't promise that things won't be broken, but...]✖️

197 29 4
                                    

Hej cześć witam, na wstępie przepraszam, że rozdział znowu dodawany tak długo, ale mam konkursy i strasznie dużo nauki do nich + jestem chora od... Tak naprawdę miesiąca. Bardzo chciałabym podziękować Wam za wszystkie komentarze z opiniami (i jednocześnie o nie proszę, bo chciałabym dogadzać <hehe> mym czytelnikom jak najlepiej).
I BARDZO ISTOTNA RZECZ RIGHT NOW.
Wolicie żeby ten ff był bardziej taki... Subtelny (powiedzmy, że to słowo pasuje, shh) i Vic zaprzyjaźnił się z Kellinem i dużo fajnych przygód i wow stuff, czy bardziej pasuje wam homo-związek?
Indżoj xx
-----
POV: Kellin

Boże, boże, boże, boże. Zaprosił mnie. Zapamiętał. To na pewno znaczy coś wielkiego, na pewno. Tylko co? Przecież Vic jest facetem z krwi i kości, a nie jakąś zniewieściałą, małą, piszczącą pizdą tak jak ja. Malutki Kellin. Do dziś mnie to prześladuje, lata podstawówki...

Byłem słabszy od reszty chłopców, ni lubiłem grania w piłkę czy gadania o kartach i figurkach. Wszystko to mnie nudziło, wolałem spędzać czas z dziewczynami. A potem było gorzej i gorzej - typowa historia typowego biednego dziecka. No cóż. Przynajmniej w jednym wyszło mi to na dobre - mój głos tak jakby nie przeszedł mutacji, a wszyscy niewielcy producenci muzyczni, których jak na razie spotkałem wydają się być tym faktem zachwyceni.

Tylko czemu wciąż nie jestem sławny, skoro tak?

Nieważne. Jeszcze 10 minut marszu, 7, 2. I jestem na miejscu. Już z daleka zauważam Vica, chyba ubrał te same spodnie co wczoraj, ale... Jego twarz. Wow. W tym męskim koku jest mu naprawdę ślicznie. Kolana mi miękną, w brzuchu dzieje się coś dziwnego, w sercu, w głowie... Z całym mną coś się dzieje. Jak nigdy wcześniej...

Mimo iż od Bruneta dzieli mnie jeszcze kilka metrów, już widzę że uśmiecha się do mnie, pokazując te rażące bielą zęby.

Moment krytyczny. Jak się przywitać, kurwa, jak?

POV: Victor

Idzie, wreszcie. Wygląda na bardzo wyluzowanego i jeszcze bardziej zestresowanego jednocześnie, taki paradoks. Chociaż pewnie wyglądam mniej więcej podobnie. Gdy wreszcie znajdujemy się mniej więcej metr od siebie, pada całkiem mile brzmiejące "Siemka.", dwa razy. Podać rękę?

Podaję. W sposób, w który robią to wieloletni kumple, czy może nawet przyjaciele, nie wiem. Nigdy nie miałem żadnego, skąd miałbym to wiedzieć?

- Jak się czujesz? Kac trochę przeszedł? - zagaiłem.
- Trochę... Nie pamiętam kiedy ostatni raz piłem alkohol. Mam do niego jakiś wstręt... Acz może już przeszedł, hehe.
Weszliśmy do pizzeri.
- Co zamawiamy? - zapytał ten niższy ode mnie człowieczek, taki niewinny, a którego miałem w planach zaraz tak podle wykorzystać. Ukłuło mnie poczucie winy, ogromne. Może jednak się wycofać póki czas?
- N-nie wiem... Masz ochotę na coś? - odpowiedziałem zajmując miejsce przy dwuosobowym stoliku.
- No niewątpliwie na pizzę. Czekaj, pójdę po kartę.
Po 50 minutach na naszym stole wylądowała ogromna pizza pełna wszystkiego - oliwek, boczku, pomidorów, cebuli i nawet nie wiem czego jeszcze.

Nie jestem dziś rozmowny, mimo iż powinienem. Muszę to zmienić jeśli chcę zdobyć to, po co tu przyszedłem. W jedną sekundę mój mood z "silent emo" zmienia się na "most talkative person on this world". Gadamy dosłownie o wszystkim, muszę się zbliżyć do niego jak najbardziej. Z każdym zamienionym zdaniem nasza rozmowa przybiera coraz to bardziej osobisty charakter. Nawet nie zauważyłem, kiedy on zacząłem mu się zwierzać, a on mi.

Powiedziałem mu nie tylko swoje imię, ale także historię. W trakcie wyliczania kolejnych złych przeżyć, czułem, że coś dziwnego się dzieje. Dzieje się cały czas. Nigdy nikomu nie mówiłem ile złego spotkało mnie w życiu... To naprawdę miłe uczucie. Szczególnie zwierzanie się komuś takiemu jak Kellin - kto słucha, nie osądza, wręcz wchodzi w Twoje ciało i stara się pomóc oddając przy tym całego siebie.

Starałem się być dla niego tak samo dobrym słuchaczem i zrozumieć go tak samo dobrze. Dowiedziałem się, że od dzieciństwa nie był lubiany i przez to miał ze sobą wiele problemów. Był wręcz prześladowany. Jego rodzice się rozwiedli i nie zwracali na niego uwagi prawie wcale. Zamknął się na wszystkich i wszystko, nie umiał nawet poprosić o pomoc, a bezinteresownie nikt mu jej nie okazał. Okaleczał się, a raz prawie zabił; gdyby nie to, że jedna z jego sióstr w porę go znalazła, nie miałbym dziś z kim rozmawiać. Powiedział, że dzięki temu zrozumiał, że ma tu jakąś ważną misję do spełnienia, każdy kto już od początku ma pod górkę ma taką misję. Ten gorszy czas to czas próby, tylko jeśli go przetrwamy, świat może poświęcić swoją cząstkę dla nas. Żeby uciec od problemów zaczął śpiewać, z czasem razem z kolegami założyli zespół - Sleeping With Sirens. Dopiero wtedy zaczął czuć się lepiej we własnym ciele, chociaż mimo wszystko wciąż nie jest z nim najlepiej i zdarza się, że wpada w bardzo głębokie dołki z których tylko nieliczni umieją go wyciągnąć.

Raz nie udało się to nikomu.

Co jeśli to się powtórzy?

Nie mogę go skrzywdzić, nie jego.

Ale muszę.

Glass HeartsDonde viven las historias. Descúbrelo ahora