12. Teraz załatwiamy interesy.

2.7K 281 7
                                    

Dove

Bałam się. Nie wiedziałam co robić. Uciekać? Nie. Zostać? Może. Wejść do lasu? Nie chcę, ale muszę. Nawet tej decyzji nie mogę podjąć sama. Gdy nie pójdę wszyscy, których znam mogą zginąć. Z drugiej strony jak pójdę to też tak może się stać. Patrzyłam na wszystkich po kolei. Chyba wolę, aby zostali. Są większe szanse, że przeżyją. Patricia uśmiechała się do mnie tak samo jak Abby, Mark, Chris, Henry i Nat. Jedynie Monica miała obojetną minę. Ona cały czas była w stosunku do mnie wredna. Czemu? Tylko ona mogła to wiedzieć. Wyjęłam z kieszeni telefon, a potem spojrzałam na wyświetlacz. Była 23:50. Nadszedł czas na pierwszy krok do lasu. Schowałam urządzenie i zaczęłam iść. Za mną kroczyli inni. Bez słowa szliśmy przez las. Każdy wiedział, że coś się zmieni w naszym życiu. Chociaż tak krótko się znamy z watahą Nata, przywiązałam się do nich. Może przez to tak się boję? No bo jak moja matka mnie porwie lub zabije to oni też mogą ucierpieć. Coraz lepiej wyczuwalny był zapach Acaci i wampirów. Licząc tylko tych, którzy byli niedaleko nas to było ich z pięćdziesięciu. Tylko najpewniejsze jest to, że większa ilość okrążyła las gdy do niego weszliśmy i wszyscy maskują swój zapach. Po chwili widziałam już sylwetki istot czekających na nas. Przyśpieszyłam kroku, prawie biegłam. Mijałam drzewa, krzaki i inne rośliny. Nie czekałam na innych. W tamtej chwili pragnęłam mieć już to za sobą. W końcu zatrzymałam się na polanie i mogłam spojrzeć na kobietę, którą spokojnie mogę nazwać szaloną. Nie zmieniła się za bardzo. Była jak zwykle ubrana w suknię tym razem długą, czerwoną i pełną falban. Długie, blond włosy rozpuściła jak to miała w zwyczaju. Na jej twarzy nie było ani grama makijażu, ale i tak wyglądała pięknie. Zwłaszcza, że nie wiem jakim cudem, ale wyglądała na przynajmniej dziesięć lat młodszą. Jej twarz zdobił uśmiech, przez który można było myśleć, ze uciekła z wariatkowa.
- Dove córciu przyszłaś. Jak miło cię widzieć. Przepraszam za ten kamień. Te dwa imbecyle dostały nauczkę. - powiedziała i podeszła do mnie. Nie minęła sekunda a tuż obok mnie stanęli Nathaniel i Patricia.
- Widzę, że masz obstawę. Gratuluję. Myślałam, że stać cię na coś więcej. Przecież jesteś moja córką. Powinnaś godnie reprezentować naszą rodzinę. - zatrzymała i pokazała coś ręką. Na ten znak wszystkie wampiry odeszły na taką odległość, aby nas nie słyszeć.

Zróbcie to samo. - przekazałem Henremu i Em wiadomość.

Z niechęcią wymalowaną na twarzach cofnęli się wraz z innymi na dużą odległości od nas.
- Wreszcie. Mam dla ciebie propozycję. - w jej ręku pojawił się plik kartek.
- Jaką? Porwanie? - spytałam, a kącik moich ust uniósł się delikatnie. Spojrzałam w jej lodowate, niebieskie oczy. Nie mogłam dostać się do jej umysłu. Chroniła go blokada.
- Nie żartuj. To nie pora na śmiech kochanie. Teraz załatwiamy interesy. Moja propozycja brzmi tak. Jedziesz ze mną na wakacje. Gdzie będziesz chciała. Poznasz mnie z innej strony, a potem polecimy do domu. Mojego domu. Ty się zgadzasz, a oni żyją. Co ty na to? - tego się nie spodziewałam. Ja też będę szalona w jej wieku?

Ona kpi z nas czy o drogę pyta? - spytała Pat.
Daje ultimatum. - odpowiedziałam jej.

- Zostawisz ich w spokoju?
- Tak. Nawet pozwolę ci zabrać jedną osobę. Jeżeli taki układ ci pasuje to podpisz umowę. - spojrzałam na osoby obok mnie. Ich wyraz twarzy mówił, że mam tego nie robić, ale co ja mogę? Acacia wyciągnęła do mnie dłoń, na której był nóż. Chwilę potem podała mi pergamin. Doskonale wiedziałam co z tym zrobić. Przyjechałam nożem po nadgarstku i pozwoliłam spływać krwi na pergamin. Trzy krople spadły, a potem rana się uleczyła. Oddałam kobiecie wcześniej dane przedmioty i odwróciłam się do Nathaniela i Pat. Przytuliłam moją przyjaciółkę ze łzami w oczach. Pewnie już się nigdy nie zobaczymy. Słona ciecz zaczęła spływać mi po policzkach. Tak samo było u Patrici.
- Będę tęsknić. Bardzo, bardzo tęsknić. - powiedziałam, a moja przyjaciółka zaczęła płakać.
- Weź mnie ze sobą proszę. - załkała. Nie mogłam jej zabrać. Jeszcze by jej się coś stało, a tego bardzo nie chcę.

- Nie mogę Pat. - gdy słowa opuściły moje usta przybiegł Henry. Odciągnął odemnie zapłakaną Patricię, a ja podeszłam do Nathaniela. Chłopak przytulił mnie mocno. Trochę za mocno.

- Dusisz! - pisnęłam, wywołując tym śmiech Nata i mój. Po chwili jednak poluźnił uścisk.

- Opiekuj się nimi. - potok łez poleciał po mojej twarzy. Chłopak słysząc to odsunął się tak, aby widzieć moją twarz. Już chciał coś powiedzieć, ale przeszkodziło mu chrząknięcie mojej matki. Z uśmiechem patrzyła na nas co było straszne. Jaka matka spokojnie patrzy jak jej córka przytula się z jakimś chłopakiem? Zapomniałam, że ta kobieta nie jest ani trochę normalna, a szkoda. Normalność czasami jest cudowna. Tylko, że gdy ją mamy to jej nie doceniamy i później żałujemy, że jej nie ma.

- Pospieszcie się gołąbeczki. Niedługo mamy samolot. - odeszła od nas. Ja też chciałam już to zrobić, ale powstrzymał mnie Nathaniel. Przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Ułożył swoje ręce na mojej tali, a ja objęłam moimi jego kark. Ta chwila nie trwała długo, gdyż Acacia krzyknęła, że musimy ruszać. Z niechęcią odsunęliśmy się od siebie. Po chwili powiedział. - Pamiętaj o mnie. - Acacia odciągnęła mnie od niego zanim zdążyłam mu cokolwiek odpowiedzieć. Wtedy nie wiedziałam, że przypomni mi te słowa w niespodziewanym momencie.

Posłuchaj się Juliana! A tak na serio cześć i czołem tak jak mówiłam powracam! Kto się cieszy? Takie info jeszcze

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Posłuchaj się Juliana! A tak na serio cześć i czołem tak jak mówiłam powracam! Kto się cieszy? Takie info jeszcze. Niedługo pojawią się u mnie nowe książki. Pierwsza Moon Town będzie opowiadać o wilkołakach. W tytułowym mieście zaczyna grasować morderca wraz z przyjazdem nowej watahy. Czy mają oni coś wspólnego ze śmiercią mieszkańców? Czemu giną tylko osoby niepełnoletnie? Na te pytania młoda Enise Moon (potomkini założycieli miasta) nie zna odpowiedzi. Chociaż jej przyjaciółki próbują jej pomóc, na nic się zdają ich wysiłki. Rozgryzą tę zagadkę? Druga książka będzie w całkiem innych klimatach. Brak człowieczeństwa to historia o ludziach z rożnymi charakterami, którzy muszą zacząć współpracować, aby przeżyć w świecie sztywnych. Świat opanowały trupy. Martwe i żywe. Grupa ocalałych musi poradzić sobie z krwawą rzeczywistością. Do czego zdolni są ludzie, aby przeżyć? Czy osoby o tak różnych charakterach będą umiały współpracować? Serdecznie zapraszam .

Ps. Jeśli chcecie się dowiedzieć kiedy rozdział co jakiś czas sprawdzajcie moją tablice lub wpadajcie na Kika. Moja nazwa jest taka sama jak tu tylko inne zdjęcie.

WatahaWhere stories live. Discover now