11. Jej marzenie może ktoś spełnić

3.2K 246 9
                                    


Nathaniel

Wszyscy byliśmy już na nogach o szóstej rano. Musieliśmy coś wymyślić, ale mówiąc szczerze nie wiemy nic co by nam pomogło w stworzeniu planu. Dove i jej wataha nie wiedzą za dużo o jej matce. No właśnie. Dove. Zachowuje się jakby nigdy nic. Uśmiecha się, żartuje i nawet zadzwoniła do dyrektorka. Nikt nie wie skąd ma jej numer prywatny ani co było w pudełku, które otworzyła przed zejściem do nas. Jej przyjaciele boją się o nią zwłaszcza Patricia. Widać, że są bliskimi przyjaciółkami i mówią sobie więcej niż innym. Tak samo widoczne są smutek, strach, niepewność i złość w pięknych oczach alfy. Spojrzałem na nią. Rozmawiała z jakimś mężczyzną, który kłócił się jednocześnie z nią oraz inną kobietą, którą Dove widocznie dobrze znała, ponieważ miały to samo zdanie i stawały w swojej obronie. Ich rozmowa była na temat jakiegoś dziecka. Nie znajoma przekonywała swojego męża aby ten zgodził się na to by Dove była chrzestną ich córeczki. Oczywiście tamten gościu nie zgadzał się i do tego wytyka alfie jej błędy z przeszłości. Ona już prawie płakała, wiec szybko wstałem z kanapy i podeszłem do niej. Wyrwałem jej telefon z ręki.
-Sory, ale Dove oddzwoni później.- rozłączyłem się i oddałem dziewczynie jej własność. Wystarczająco smutna była a ten gościu jeszcze bardziej niszczył jej humor. Dobrze, że chociaż tamta kobieta była dla niej miła.
- Kto to był?- spytałem i pociągnąłem ją za rękę na kanapę. W momencie, w którym nasze dłonie się dotknęły przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Usiedliśmy na kanapie a po chwili zrobiły to też nasze watahy. Dove oparła się o mnie i cicho wyszeptała.
- Mój brat i jego żona.
Objąłem ją ramieniem a ona nie protestowała. Tylko czemu? Potrząsnąłem niezauważalnie głową a potem spojrzałem na osoby siedzące obok nas i przed nami. Wszyscy czekali na coś. Jej wataha patrzyła wprost na mnie a ich wzrok sam mówił za siebie. Jak jej coś zrobisz to już nie żyjesz.
- Przestańcie!-warknęła do nich ich alfa. Jakby czytała mi w myślach.
- Możemy spróbować coś wymyślić? Do północy jeszcze bardzo dużo czasu, ale to nie znaczy, że mamy nic nie robić.- powiedziała.
- Ciekawy co ty zrobiłaś?- syknęła w jej stronę Monica. Ona w ogóle jej nie lubiła. Tylko czemu?
- Ja zwolniłam nas dzisiaj i jutro ze szkoły oraz pomogłam zrobić śniadanie. Ty za to zdążyłaś je zjeść i pomalować sobie paznokcie.- warknęła do Spring. Później porozmawiam z Monicą o jej zachowaniu. Może się poprawi i będzie milsza w czasie rozmów z Dove.
- Może wyjdziemy do jakiegoś parku lub lasu się odprężyć a o północy po prostu będziemy odstresowani i gotowi. -zaproponował Mark patrząc na alfę przepraszającym wzrokiem. Chociaż on nie traktuje jej jak wroga. Wszyscy zgodziliśmy się na jego pomysł i już po chwili siedzieliśmy w samochodach jadąc do parku.

Acacia (mama Dove)

Dziś jest ten dzień. Ten, który wszystko zmieni. Moja mała córeczka wróci do domu. Domu, który został jej perfidnie odebrany. Przez tego, który mnie zmienił. Dove wróci wreszcie do naszego domu. Ojciec pozwala jej zostać u nas po tym jak pozytywnie zdała test. Jestem wniebowzięta. Moja mała córeczka będzie mogła zacząć wszystko od nowa. Wystarczy tylko kropla a straci pamięć. Zapomni o tych przeklętych pchlarzach, które zniszczyły mi życie. Będzie miała lepiej ode mnie. Tutaj nauczymy ją wszystkiego co my wszyscy umiemy. Stanie się największą chlubą naszej rodziny. Czyż to nie piękna przyszłość? Moja córka ma szansę, której ja nie miałam . Szybko założyłam czarną pelerynę z kapturem i wybiegłam z pokoju. Chce mi się tańczyć i śpiewać. Niech każdy zobaczy moja radość. Nie tylko moją, ale całej rodziny. Każdy jest prze szczęśliwy bo moja mała Dove wraca do domu. Biegnąc do biblioteki wpadłam na kogoś. Spojrzałam na tę osobę i spuściłam wzrok. Przede mną stał mój ojciec. Dowiedziałam się o tym kim jest niedawno bo dwa miesiące temu. Wcześniej nigdy nie widziałam ojca. Ukłoniłam się i przeprosiłam. On tylko się uśmiechnął i razem ze mną poszedł do biblioteki.

Nathaniel

Razem z Dove spacerowaliśmy i opowiadaliśmy sobie śmieszne wspomnienia z dzieciństwa. Tak razem zapominaliśmy o rzeczach, które mają się wydarzyć. W pewnej chwili blondynka pociągnęła mnie na ławkę. Usiedliśmy i przestaliśmy rozmawiać. Spojrzałem w kierunku, w którym patrzyła. Niedaleko nas bawiły się dzieci, ale nikt ich nie pilnował. Grali w berka.
- Wiesz, zawsze chciałam być normalna. Brak tajemnic, pełni i innych istot. Od dziecka marzę o drugiej szansie, rozpoczęciu życia od nowa. (Kto zaczyna rozumieć co się święci?)- powiedziała dziewczyna, nie odrywając wzroku od bawiących się dzieci.
Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że jej marzenie może ktoś spełnić.

To nie jest mój powrót. Powracam koło 11 kwietnia.

WatahaWhere stories live. Discover now