01. Wiewiórka właśnie gwałciła dzika

21.5K 773 53
                                    

Zapukałam do drzwi i po usłyszeniu proszę, weszłam. Dziś był nasz pierwszy dzień w nowej szkole.
— Dzień dobry panie Grouth — powiedziałam
— Witam. Przedstawcie się i opowiedzcie o sobie proszę — powiedział, siadając na krześle.
— Nazywam się Dove Clark, Blondi to Patricia Orange, a ten chłopak to Henry Cenedrick — wskazałam na każdego palcem. — Przyjechaliśmy tu z Atlanty naszego rodzinnego miasta...
— To bardzo daleko więc czemu akurat tu? — spytał jakiś chłopak.
— Sprawy rodzinne — warknęłam
— Usiądźcie — pan Grouth wskazał ręką na ostatnie miejsca w trzecim rzędzie. Posłusznie usiedliśmy. Poczułam dziwny zapach, taki zbliżony do lasu i wilka.

Też to czujecie? — spytałam w myślach.
To chyba inna wataha — odpowiedział mi Henry.
Jeżeli ktoś znowu pobrudzi mi futro krwią, to powybijam wszystkich, nawet jak będzie ich setka — dodała swoje trzy grosze Patricia.

Zaśmiałam się w duchu. Pat zawsze lubiła walczyć. Raz zaatakowała alfę watahy, z którą walczyliśmy. Skończyło się to tak, że jej przeciwnik kuleje do dziś, a ona musiała jechać do szpitala poważnie ranna. Mieliśmy przez to mnóstwo problemów, gdyż nie codziennie ludzie widzą osoby, które regenerują się szybciej niż normalnie ludzie. Zapach, który czułam był coraz bardziej intensywny, więc byłam pewna, że są przed klasą. Słyszałam już ich oddechy. Spojrzałam na drzwi, które po chwili się otworzyły. Wszedł przez nie wysoki, dobrze zbudowany chłopak o kruczo czarnych włosach i szarych oczach. Po jego zapachu można było wyczuć, że jest alfą. Za nim zaczęli wchodzić inni: niska blondynka o piwnych oczach, bardzo podobny so niej, lecz wysoki chłopak najprawdopodobniej jej brat bliźniak, brązowowłosa dziewczyna w różowych ciuchach i rudzielec. Chyba nas wyczuli, gdyż ich oczy powędrowały w naszą stronę. To było tak troszeczkę straszne, bo patrzyli na nas jakby mieli nas zaraz zabić, a tego nie chcieliśmy. Coś za długo stali przy drzwiach, więc nauczyciel wskazał ręką w naszą stronę, to znaczy w stronę wolnych miejsc. Myślicie, że nie może być już gorzej prawda? Ech życie jest okropne otóż alfa tamtej watachy musiał usiąść obok mnie.

Czemu ja? — spytałam w myślach.
Jesteś alfą kochana — powiedziała Patricia
Może będziecie cicho? Wasze myśli słychać bardzo dobrze… gdy szepczecie wtrącił się Henry
Zamknij sięwypowiedziałyśmy w tym samym czasie. Zaczęłyśmy się śmiać jak szalone, co nie uszło uwadze nauczyciela.
— Co was tak rozśmieszyło? — spytał, patrząc na nas dziwnie.
Spojrzałyśmy na siebie i postanowiłyśmy, że skłamiemy.
— Wiewiórka właśnie...
— Gwałciła dzika. — zakończyłam za Pat… na co klasa wybuchła śmiechem. Nauczyciel tylko pokręcił głową i spojrzał na zegarek. Okazało się, że za minutę będzie dzwonek. Wyszliśmy wszyscy z klasy. Wybiegłam ze szkoły i już miałam wejść na drzewo, gdy pewien bardzo niemiły osobnik (zgadnijcie kto) przeszkodził mi w wykonaniu tej czynności.
— Skąd, kim i po co tu jesteście? — spytał trzymając mnie za ramiona w górze.
— Ale z ciebie dżentelmen. — Prychnełam. Jego mina była wręcz cudowna. Taki wkurzony i zdziwiony.
— Oj. Powiedziałam to na głos? Nie chciałam cię obrazić. — Uśmiechnęłam się. Ten (nie)dżentelmen chyba jeszcze bardziej się wkurzył, bo trochę za mocno przycisnął mnie do drzewa.
— Pacanie czy ty wiesz, że jestem istotą żyjącą i może mnie to boleć? — On jest z pacanowa czy co? Przysunął się bliżej mnie. Tak się bawimy chłopczyku? Okej. Rękoma które nie zostały przyciśnięte do drzewa przyciągnęłam go bliżej mnie. Złączyłam na chwilę nasze usta. Głupi chłopak chyba dzisiaj nie myśli. Zabrał swoje ręce z moich ramion i już chciał je położyć na mojej tali, lecz ja byłam szybsza i wydostałam się  spod niego. Szybko pobiegłam do szkoły, rozglądając się za moimi przyjaciółmi. Patricia stała przy swojej szafce i rozmawiała z jakąś dziewczyną, która też musiała być wilkiem.
— Pati nie uwierzysz — powiedziałam dysząc.
— Wdech, wydech i tak dalej. To jest Emma, jedna z samotnych wilków. — Wskazała na niską rudynkę.
— Emmo to jest moja alfa Dove. — Pół ruda blondynka spojrzała na mnie dziwnie.
— Śmierdzisz półgłówkiem — powiedziała… na co zaczęłam się śmiać.
— Co chciałaś mi powiedzieć? — spytała Pat.
— No, więc ten pacan, którym śmierdzę, zaskoczył mnie i przycisnął do drzewa. Następnym razem dostanie w krocze!
— Ta, a co przed chwilą zrobiłaś? Dobra, nie odpowiadaj, widzę twoje myśli. — Znowu zapomniałam o blokadzie, muszę sobie to napisać na ręku. Tak też zrobiłam. Wzięłam długopis i zaczęłam pisać. Po skończonej robocie spytałam.
— E... Pat po co mnie przedstawiłaś Emmie? Bez urazy Em.
— No wiesz ona jest bez watahy, więc mogłaby do nas dołączyć. Im więcej wilków tym lepiej… co nie? — Patricia uśmiechała się niepewnie, a Ems wyciągnęła w moją stronę dłoń, którą uścisnęłam.
— Witaj w rodzinie — powiedziałam i poszłyśmy na lekcje.

<3<3<3<3<<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

W czwórkę wyszliśmy ze szkoły. Henry bardzo ciepło przyjął Emmę, co było dziwne, bo on nie lubił poznawać nowych osób. Widać było i słychać, że dziewczyna mu się spodobała. Wyjęłam z kieszeni kluczyki od samochodu i wsiedliśmy do niego. Oczywiście ja musiałam prowadzić, bo nikt inny nie chciał tego robić. Wcześniej uzgodniliśmy, że pojedziemy kupić sobie ubrania a potem na pizzę. Od szkoły do centra handlowego było pięć minut drogi, więc osoby za mną nie marudziły, co się nieczęsto zdarza w samochodzie.
— Ile mamy kasy do wydania? — krzyknęła Patricia, uderzając ręką w nos Henrego.
— Możecie zaszaleć, ale nie znaczy to, że możecie znowu kupić wielką budę ze zjeżdżalnią wodną — odkrzyknełam i zasmuciłam tym moich przyjaciół.
— Oni są do wszystkiego zdolni, więc nie zostawaj z nimi w pokoju sam na sam, bo to może się dla ciebie źle skończyć — szepnełam do Ems, która zaczęła się śmiać z moich słów. Zaparkowałam auto najbliżej jak się dało, to znaczy na końcu parkingu. Szybko doszliśmy i rozdzieliliśmy się. Razem z dziewczynami wpadłyśmy do pierwszego lepszego sklepu z ładnymi ciuchami. Od razu pobiegłam do wieszaków z sukienkami, bo mówiąc szczerze żadnej nie miałam. Zaczęłam szukać wśród nich czegoś ładnego. Były różne sukienki długie, krótkie, różowe, niebieskie, czerwone i jeszcze inne. Zostałam przy ślicznej czerwonej sukience którą od razu wzięłam. Następnie zatrzymałam się przy długiej niebieskiej sukience na ramiączka, którą też zawiesiłam sobie na ręce. Później doszły dwie różowe sukienki i pobiegłam na bluzki. Kurcze kiedy ja ostatnio byłam na zakupach? Sama niewiem. Wzięłam kilka bluzek w moim rozmiarze. Rozejrzałam się, szukając spodni. Były na przeciwko spódniczek. Wzięłam po kilka sztuk i ruszyłam do przymierzalni przy której stały już dziewczyny.
— Czy ty zawsze musisz brać tyle ubrań? — Patricia pokręciła głową i ręką wskazała na przebieralnie. Weszłam, położyłam ciuchy, a później przebrałam się w krótką czerwoną sukienkę, która leżała na mnie idealnie. Wyszłam z małego pomieszczenia by spytać się Pat i Ems jak wyglądam, ale nie zdążyłam, gdyż zobaczyłam w oknie tego pacana. Tak teraz będę go nazywać, bo niewiem jak ma na imię. Stał przed sklepem i patrzył się na mnie. Gdy nasze oczy się spotkały pokazałam mu środkowy palec. Znowu weszłam do przebieralni w której przebrałam się w moje ciuchy. Po chwili wyszłam, kierując się do kasy. Dziewczyny szły za mną. Zapłaciłam za nasze zakupy i wyszłyśmy. Emma dzwoniła teraz do Henrego, który jak się okazało czekał w pizzerii już jakąś godzinę, więc przyspieszyłyśmy kroku. Pizzeria nie była duża, miała pomarańczowe ściany, brązową podłogę i mnóstwo stolików przy których siedzieli ludzie a czasem wilkołaki. Henry zajął nam miejsce przy oknie. co mnie niezbyt ucieszyło, bo pacan i jego wataha są tutaj gdzieś blisko. Usiadłam jak najdalej okna czyli na miejscu obok chłopaka. Czytając mu w myślach mogłam stwierdzić, że pizza jest już zamówiona.

<3<3<3<3<<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

— Najlepsza pizza jaką jadłam — krzyknęła Patricia, rzucając się na kanapę. Jako jedyna chciała jeszcze coś obejrzeć. Weszłam do łazienki, która była obok salonu, odkręciłam wodę i rozebrałam się. Wskoczyłam do wanny… zanurzając się cała. Zakręciłam wodę i przymknęłam oczy. Było tam tak przyjemnie ciepło. Przyjemnie do momentu kiedy usłyszałam dźwięk tłuczącego się szkła.
Co znowu zniszczyliście? — spytałam chociaż wiedziałam, że nie chcę tego wiedzieć.
Tylko jakiś tam wazon — odpowiedzieli chórem.
Ooookejowiedziałam nie do końca przekonana. Wyszłam z wody i wytarłam się w jeden z kolorowych ręczników, wiszących przy wannie. Ubrałam się w piżamę a później poszłam do pokoju, w którym rzuciłam się na łóżko i poszłam spać.

Jej wreszcie to skończyłam. Jestem ciekawa waszych opinii, sama sądzę że rozdział number one jest nudny. Następny rozdzialik możliwe że jeszcze do piątku a jeśli nie to w poniedziałek. Dziękuję za kolejną okładkę dianaa_98. Dzięki tobie mogłam to opublikować!


WatahaWhere stories live. Discover now