8. Niech zły wilk da mi spokój

4.1K 330 2
                                    

Weszłam do budynku męk wielu ludzi. Dzisiaj pierwszy był w-f, więc skierowałam się na salę gimnastyczną. Za mną szła moja ochrona. Od czasu przywalenia mi kamieniem w głowę ciągle mnie pilnują. Czy ja wyglądam jak dziecko, które potrzebuje niańki? Nie? Też tak myślę, ale oni mają inne zdanie na ten temat. Moje przyjaciółki pociągnęły mnie w stronę damskiej szatni. Wszystkie dziewczyny patrzyły na nas ze złością. Spóźniłyśmy się z dwie minuty i księżniczki już mają do nas pretensje. Szybko się przebrałam w strój od w-fu, czyli krótkie, czarne, obcisłe spodenki i białą bluzkę. Wychodząc trzasnęłam drzwiami przez co wzrok wszystkich skierował się na mnie a nie na wychodzące za mną dziewczyny. Ciągle obserwowana podeszłam do Pacana a potem oparłam swoje ręce na jego ramieniu. Zbliżyłam swoją twarz do jego ucha i wyszeptałam.
- Następnym razem nie wysyłaj do mnie swoich przyjaciółeczek, bo gdy nie jestem ofiarą jakiegoś psychopatycznego zamachu, to potrafię skopać komuś tyłek.
Odeszłam od niego i ustawiłam się w rzędzie obok Pat.
- Dzisiaj będziemy się ścigać! Ta osoba, która będzie najlepsza otrzyma ocenę pozytywną!- krzyczała Dolores Black nauczycielka w-fu. Kobieta z tego co wiem należała kiedyś do wojska dlatego wszyscy jej się słuchają. Wyszliśmy na boisko. Dzisiaj było nas szesnastu, więc zostaliśmy podzieleni na cztery grupy, w których będziemy biegać. Pierwsi byli Pat, rudzielec i dwóch nieznanych mi chłopaków. Ustawili się na miejscach a potem Dolores zagwizdała rozpoczynając wyścig. Wystartowali. Na prowadzeniu był rudzielec potem Pat i na końcu nieznajomi.

<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

Ostatni wyścig decydujący o tym kto dostanie dobrą ocenę. Był pomiędzy mną, Pacanem, dziewczyną, która zawiozła mnie do szpitala, i Emmą. Dolores zagwizdała przez co ruszyliśmy. Odbiłam się rękoma od ziemi i pobiegłam. Przede mną biegł Nat. Nikogo przed nim nie było, więc z moich wyliczeń wynika że jestem druga. Chłopak odwrócił się w moją stronę, mrugnął do mnie i uśmiechnął się. Niech się cieszy póki może, jeszcze go wyprzedzę! Przyspieszyłam biegu dzięki czemu byłam bliżej niego. On czując, że jestem kilka kroków od niego, zaśmiał się po czym zaczął biec jeszcze szybciej. Jakby był jakąś torpedą, piorunem lub sam Bóg wie czym jeszcze. No dobra był wilkołakiem, więc gdy chciał poruszał się przynajmniej dwa razy szybciej, od zwykłego nastolatka z pierwszym miejscem w biegach. Po tych moich jakże ciekawych rozmyśleniach też przyspieszyłam aby zrównać się z alfą. Chłopak zaśmiał się cicho i wskazał dłonią przed siebie. Nie daleko nas stała nauczycielka z gwizdkiem w ręce. Ta kobieta sprawi kiedyś, że moje uszy wybuchną. Jej narzędzie tortur wydaje potworne dźwięki, które ranią moje narządy słuchu bardziej niż muzyka w słuchawkach. Skończyłam myśleć o gwizdku i w tej samej chwili usłyszałam długi oraz cholernie głośny gwizd. Spojrzałam na Nata. Stał obok mnie i przyglądał mi się. Nie lubię jak ludzie to robią, ale ok niech sobie patrzy może wreszcie przestanie mnie śledzić jak się napatrzy.
- Park i Black po pół ocenki? - spytała Dolores.
- Będę dżentelmenem i odstąpię całą ocenę Dove. - prawie zachłysnełam się własną śliną gdy to usłyszałam. On czegoś będzie chciał. W stu procentach mam rację.
- Dobrze, więc Park dostajesz dobrą ocenę a Black nic. Do szatni. - Dolores mruczała pod nosem jak kot, ale spełniliśmy jej prośbę. Jeżeli tak to można było nazwać.

<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

Przez resztę przerw i lekcji udało mi się unikać Pacana. Mówiąc szczerze nie chce spełniać rzadnych jego próśb bo go dobrze nie znam i nie wiem co będzie chciał.
- Ziemia do Dove.- Patricia pomachała mi ręką przed twarzą.
- Ta ta i może jeszcze deszcz meteorów? - spytałam wychodząc ze szkoły. Rozejrzałam się i zobaczyłam Nathaniela idącego w naszą stronę. Pociągnęłam przyjaciółkę do naszego auta. Otworzyłam jej drzwi a potem ją wepchnełam na fotel, na którym często siedzi. Szybko pobiegłam do swojego miejsca, lecz nie zdążyłam uciec i ktoś pociągnął mnie do tyłu.
- Nie uciekniesz mi tak szybko wilczku.- zaśmiał się chłopak, którego starałam się unikać. Wyrwałam mu moją rękę aby później oprzeć się o auto za mną.
- Po pierwsze nie mów tak do mnie, po drugie ucieknie ci kiedy będę chciała, po trzecie odwal się odemnie a po czwarte idź stąd.- zrobiłam minę kota w butach.
- Ploseeee niech zły wilk da mi spokój. - zaśmiał się co mnie trochę uraziło. Zawsze byłam mistrzem przekonywania a tu co? Klops, po prostu klops. Jak zwykle coś musiało przerwać moje strasznie ciekawe przemyślenia. Tym razem był to dźwięk odjeżdżającego samochodu. Auta, które ja prowadzę. O które się opieram. Z tą myślą zaczęłam spadać. Czułam jak grawitacja robi swoje i że zaraz będę miała zdarte łokcie. Gdy już miałam zrobić dziurę imienia Dove Park ktoś mnie złapał. Tak tym ktosiem był nie kto inny jak Nat. Przyciągnął mnie do siebie a ja nadal troszkę zdezorientowana nie wyrwałam mu się. Kto by nie był zdezorientowany w mojej sytuacji? Przecież miałam mieć własną dziurę.
- Co się stało? Nie wyrywasz się. Walnełaś się jakoś w głowę czy co?- spytał a ja wróciłam do rzeczywistości.
- Przez ciebie pewna blond małpa ukradła mi podwózkę. - zrobiłam minę typową dla mnie gdy się obrażam i uciekałam z jego uścisku.
- A było tak miło.- mruknął podchodząc do mnie.
- Nie masz czym jechać, więc może podrzucę cię? Co ty na to?- spytał śmiejąc się. Czemu ma rację?
- Mogę, ale łapy przy sobie kapujesz?- spytałam.
- Ta. Tylko to ja powinienem stawiać warunki.- powiedział uśmiechając się.
- Oj tam, oj tam chodź już.- pociągnęłam go za rękę do jego samochodu i wsiadłam na miejsce pasażera.

<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

- Kiedy dojedziemy?- spytałam jak małe dziecko.
- A gdzie mieszkasz?- spytał na co ja wskazałam na największy dom w okolicy. Nat zaparkował a potem wyszedł z auta kierując się w moją stronę. Otworzył mi drzwi i podał rękę aby łatwiej było mi wyjść z auta. Bez słowa weszłam do domu. Odwróciłam się a potem gestem ręki zaprosiłam do środka.
- Chcesz coś do picia? Jedzenia?- spytałam zaskakując tym samą siebie. Tak zaczęłam naszą rozmowę o ulubionym jedzeniu. Później rozmawialiśmy na inne tematy. Tak mnie zagadał, że nie zauważyłam zniknięcia mojej watahy. Mówiąc szczerze fajnie się z nim rozmawiało i nie nudziłam się przy nim. Może to kolejna próba zdobycia odemnie informacji. Nie wiem, ale będę się tym martwić później.

WatahaWhere stories live. Discover now