5. Czego skrzeczysz kabanosie?

8K 490 13
                                    

Trzask. Coś spadło przerywając mój piękny sen o gadających piankach, z którymi bawiłam się w berka. Trzask. Kolejna rzecz się zniszczyła. Może to szyba? Nie wiem i nie będę tego sprawdzać. Wolę poleżeć. Przewróciłam się na drugi bok, ale znowu coś trzasnęło. Otworzyłam oczy by po chwili rozejrzeć się po salonie. Nic dziwnego nie zauważyłam. Telewizor, kanapa, okno, kwiatek, Henry z rękami i nogami wystającymi przez dziury w oknie, zdjęcie, Patricia z patelnią w dłoni. Nic dziwnego! Zamknęłam oczy i rzuciłam się na kanapę. Czekaj, czekaj co robi Henry i po co Pat patelnia?
-Co u licha się tu wyrabia?- krzyknęłam do tej dwójki.
-My tylko łapiemy myszy.-wymamrotał Henry.
-Uważaj bo ci jeszcze uwierzę!-warknęłam.

- Powiedzcie prawdę!- spojrzałam na nich wzrokiem który mogłyby zabijać.

- Dobra nie denerwuj się.- podnieśli ręce do góry przez co Henry rozciął sobie skórę na rękach. Krew zaczęła powoli spływała na okno które to ja będę musiała myć. Walnełam się otwartą ręką w twarz i wstałam z kanapy. Skierowałam się do łazienki, umyłam zęby a potem wzięłam papier toaletowy (chusteczki się skończyły). Wróciłam do salonu i usiadłam na stoliku przed kanapą.
- Zapraszam królewicza na kanapę!- krzyknęłam. Chłopak niechętnie podszedł do mnie brudząc krwią podłogę. Gdy wreszcie usiadł kazałam mu wyciągnąć ręce przed siebie. Po chwili kawałek papieru znalazł się na ręce Henrego i wsiąkała w niego krew. W czasie w którym ja czyściłam ręce poszkodowanego, Patricia myła podłogę. Jak to miło z jej strony (Mi też umyjesz Pat?a.). Uporała się z tym zadaniem szybciej niż ja z krwią. W końcu skończyłam i była... Zgadnijcie! 7:45 a ja jeszcze nie jestem gotowa. Wbiegłam szybko na górę a potem do pokoju. Przebrałam się w jakieś byle jakie ciuchy z szafy oraz wzięłam troche kasy. Zbiegłam na dół gdzie założyłam moje czarne conversy  i otworzyłam drzwi.
- A ty gdzie ty się wybierasz?- dpytali jednocześnie Henry i Pat.
- Do szkoły a gdzie niby?- odpowiedziałam. Oboje spojrzeli na siebie dziwnie.
- Dzisiaj jest sobota.- Krzyknęła Patricia śmiejąc się psychicznie. Znowu spojrzałam na nią wzrokiem który zabija.
- Ty mi to dopiero teraz mówisz?- warknełam przybliżając się do niej na co ona cofneła się do tyłu. Henry w tym czasie dzwonił w sprawie nowych okien bo jak dobrze usłyszałam zbił razem z Pat kilka innych. Wyrwalam mojej przyjaciółce patelnię z dłoni by zanieść ją do kuchni. Otworzyłam szafkę a potem schowałam do niej przedmiot, którym Pati niby zabijała myszy. Tylko skąd w tym domu myszy? Przecież mieszkają tu wilkołaki a mamy bardzo dobry węch. Wyszłam z kuchni i skierowałam się do przedpokoju.
- Gdzie ty idziesz!- krzyknęła Pat.
-Po chleb.- odkrzyknełam. Założyłam buty i wyszłam. Trzasnełam drzwiami i usłyszałam.
- Ała.
Chyba walnełam Patricie. Weszłam znowu do domu i spojrzałam na jej twarz. Miała czerwony nos, ale na szczęście nie był złamany.
- Idziesz ze mną Rudolfie czerwononosy?
W głębi domu można było usłyszeć śmiech Henrego.
- Czego skrzeczysz kabanosie?- krzyknęła Pat. Moja przyjaciółka się zdenerwowała, więc pociągnęłam ją i wyszłyśmy z domu wariatów. Po kilkunastu minutach byłyśmy już w piekarni. Podeszłam do lady sama, gdyż Pati od zawsze miała słabość do bułek słodkich i innych tym podobnych produktów. Przy kasie stała niska blondynka w okularach. Na plakietce widniało imię Sarah.
- Cześć poproszę całą angielke i...- spojrzałam w stronę dziewczyny wpatrzonej w bułki. Patrzyła w stronę bułki z serem.- ...bułkę z serem.
Sarah podała mi zamówienie i kazała zapłacić 3.80 zł. Podałam jej pieniądze i wyszłyśmy. Po chwili już siedziałyśmy w moim samochodzie. Chciałam go odpalić, ale nagle zakręciło mi się w głowie.
- Dove nic ci nie jest?- spytała Patricia. Pokiwałam głową na nie, lecz po chwili zemdlałam. Wszędzie było czarno.
- Felix znaleźliście ją?- spytała jakaś kobieta. Miała głos podobny do mojej matki.
- Nie pani. Jeszcze nie, ale jesteśmy na dobrej drodze. Victor i Vincent podobno wyczuli jej zapach.- powiedział Felix. Pewnie matka odeszła od ojca i przyłączyła się do jej rodziny.
Moje drzewo genealogiczne nie jest takie jak u zwykłych wilkołaków. Moja matka pochodzi z starego klanu wampirów z Turcji. Zanim ją przemieniono została zaatakowana przez wilkołaka. Zmienił ją a gdy jej rodzice się o tym dowiedzieli została wygnana. Najpewniej dali jej drugą szansę wzamian za eksperymenty na niej. Ona zawsze chciała wrócić do domu. Kto by nie chciał gdyby był spokrewniony z wielkim sułtanem? A ojciec też niej jest czystej krwi wilkołakiem. Kiedyś gdy był nastolatkiem przez przypadek złamał serce pewnej dziewczynie. Jej matka -jak się później okazało- była czarownicą, która gdy usłyszała o zranienia swojej jedynej córki trochę pobawiła się w Boga. Zmieszała w tacie kilka ras i uciekła. Dzięki temu jest nieśmiertelny. Dość już o mnie może posłuchajmy o czym rozmawiają nieludzie.
- Niech spróbują ją porwać. Jeżeli się nie uda spotkamy się z nią.- matka powiedziała to tak spokojnym głosem jakby chodziło o pytanie co chcesz zjeść na obiad.
- Rozumiem pani. Przekarze im wiadomość.- po tych słowach usłyszałam odgłos trzaskających drzwi. Po chwili zaczęło mi się kręcić w głowie. Zamknęłam oczy a później je otworzyłam. Ponowiłam te czynność wiele razy aż moje oczy przyzwyczaiły się do światła dziennego. Znajdowałam się w jakimś strasznie jasnym miejscu. Rozejrzalam się. Leżałam na łóżku a obok mnie siedziała moja wataha. Byli wszyscy nawet Emma, która powinna być u rodziców.
- Jak nas wystraszyłaś!- krzyknęli przytulając mnie. Trzy wilkołaki plus większa siła niż u człowieka równa się brak tlenu.
- Ej udusicie mnie.- zaśmiałam się czując, że się odsuwają.
- Ile spałam?- spytałam licząc Na będzie to pół godziny.
- Jest osiemnasta.- powiedział Henry idąc do kuchni. Czyli długo spałam, ale dobrze, że chociaż w trakcie snu się czegoś dowiedziałam. Mamy mało czasu i niedługo powinniśmy się wyprowadzić, lecz dopóki V i V nie spróbują mnie porwać niczego nie powiem moim przyjaciołom. Chcę żeby chociaż raz nasze życie przez tydzień było normalne. Takie jak ma każdy wolny wilkołak.

A winc udało mi się coś napisać. Yey! Kto się cieszy? Na pewno nie moja ocena ze sprawdzianu z angla, który jest w poniedziałek, ale co tam. Dzięki za ponad sto gwiazdek! Jesteście wielcy!<3

WatahaWhere stories live. Discover now