– Aha – był zdziwiony. – I to wszystko? Rany, a ja już myślałem, że chcesz się ze mną rozstać – zaczął się śmiać. - Cóż, w świetle moich podejrzeń, uznam to za dobrą wiadomość. Oczywiście, nic na siłę. Nie chcesz, to nie. Poradzimy sobie z tym jakoś – ponownie przysunął się do niej i objął ją ramieniem.

Jej głowa bezwładnie opadła na jego ramie.

„Kretynka – powtarzała w myślach – kretynka i tchórz!"

Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze.

– Przepraszam cię na chwilę. Muszę skorzystać z łazienki.

– Jasne – puścił ją i ponownie sięgnął po swojego drinka.

Zabrała ze sobą torebkę. Zamknęła drzwi i wzięła kilka głębszych wdechów. Ponownie wyjęła telefon - znowu do niej dzwonił. Bardzo chciała, by po nią przyjechał i uwolnił od tego koszmaru. Powoli, ponownie schowała telefon. Czuła się bezsilnie i bezradnie. Nie wiedziała, co ma zrobić. Jedno było pewne, to bezpieczne miejsce będzie musiała za chwile opuścić.

Kiedy wróciła do pokoju, Mariusz od razu do niej podszedł i otoczył dłońmi.

– Tak bardzo za tobą tęskniłem – przytulił się. - Może to ja powinienem zrezygnować z tej pracy za granicą.

– Przecież bardzo tego chciałeś – powiedziała cicho.

– Sam już nie wiem, czego chcę. Choć nie – odsunął ją lekko i spojrzał w jej twarz z uśmiechem. – Wiem, czego chcę teraz – i zbliżył swoją twarz do jej. - Czy domyślasz się, co to takiego?

„Tylko ślepy by się nie domyślił" - błysnęła myśl w jej głowie i spróbowała odsunąć się od niego.

Był silniejszy i wcale nie miał ochoty rezygnować z pocałunku. Nie umiała się bronić i nie wiedziała, co zrobić. Nie chciała go całować.

„Nie!"

– Nie – powiedziała to nagłos.

Mężczyzna spojrzał na nią z ukosa.

– O co chodzi tym razem?

– Ja ... – zaczęła i w tym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi.

Mariusz zmarszczył czoło w geście niezadowolenia i zaskoczenia.

– Co u licha? – wymruczał i puścił Dominikę, podchodząc do drzwi.

– Słucham? - powiedział machinalnie, otwierając. - O co chodzi?

Jednak po chwili zorientował się, kto stał w korytarzu.

– Przyjechałem po Dominikę – usłyszał.

Mariusz patrzył na niego oniemiały. W pierwszej chwili nie mógł wydobyć z siebie głosu – tak bardzo był zdziwiony. Do drzwi podeszła Dominika i także zaskoczona, choć odrobinę mniej, odezwała się pierwsza.

– Adam?

– Ubieraj się, wychodzimy – powiedział, patrząc na nią.

W tej samej chwili Mariusz zorientował się w zaistniałej sytuacji.

– Jakie wychodzimy? - powiedział i położył rękę na ramieniu Dominiki. - Jedyną osobą, która zaraz stąd wyjdzie, będziesz ty sam.

Jednak on całkowicie zignorował jego słowa i wpatrywał się cały czas w Dominikę.

– Chodź, szkoda czasu – powiedział.

– Człowieku, nie słyszysz, co do ciebie mówię? - zdenerwował się Mariusz, a Adam w końcu na niego spojrzał.

– Nie przyszedłem tu po to, by z tobą dyskutować. To nie twoja sprawa ...

– Nie moja sprawa?! – wszedł mu w słowo, ale od razu zamilkł, gdyż poczuł, jak Dominika kładzie dłoń na jego ramieniu. Spojrzał na nią.

– Spokojnie. Ja z nim porozmawiam. Poczekaj w mieszkaniu, proszę. - Mariusz patrzył na nią bardzo nieufnie. - Zaraz do ciebie przyjdę.

– No dobrze – powiedział wielce niezadowolony i zostawił ich samych.

– Co ty wyprawiasz? - powiedziała zdenerwowana.

– A co ty wyprawiasz? - odparł.

– Ja ... - zawahała się.

– Naprawdę chcesz tu teraz być?

– Nie – powiedziała, spuszczając wzrok.

– To chodź ze mną i to już – dotknął jej ramienia.

Miała ochotę rzucić się mu na szyję. Byle tylko zabrał ją stąd daleko.

– Jesteś samochodem? - spojrzała ponownie w jego twarz.

– Tak.

– To idź do niego i czekaj tam na mnie. Przyjdę za chwilę.

– Nie, chodź ze mną teraz.

– Nie mogę tak po prostu wyjść.

– Dlaczego?

– Bo nie – powiedziała, zerkając na zamknięte za nią drzwi. - Przyjdę za chwilę.

– Jeśli nie będzie cię do dziesięciu minut, przyjdę tu ponownie.

Nic na to nie odpowiedziała, tylko weszła z powrotem do mieszkania.

Zjawiła się po pięciu minutach.

– Poszło ci szybciej, niż przypuszczałem – powiedział, kiedy wsiadła do samochodu.

– Dla mnie trwało to całą wieczność – powiedziała zdenerwowana.

– Był zły?

Przytaknęła, a on odpalił silnik i ruszył z miejsca.

Opowiadanie pierwsze Dominika (LLI 1.1)Where stories live. Discover now