2

2.4K 200 17
                                    

Wchodzę do domu przez wejście do piekarni,widzę mamę,która czeka na wyjaśnienia.
-A czemu nie jesteś w szkole?-widzę jej wyraz twarzy,jeśli nie wymyślę czegoś dobrego to jutri nie pójdę z Adrienem do kina.
-No..bo..wywruciłam się...i noga mnie boli...ale...to...bradzo.-oby zadziałało.
-Idź do pokoju,zaraz przyjdę,tylko czekam na klijentkę.
-Dobrze.-doczłapałam się na górę.

Siedzę na łóżku w pokoju,a Tikki wyfrówa z torby i pokazuje mi plan lekcji.
-Marinette powinnaś iść do szkoły,będziesz mogła patrzeć na Adri...-przerwałam jej.
-Tikki musze odpocząć,nie mam już siły.-małe stworzonko podleciało do mnie i mnie przytuliło.-czy tylko ja sobie tak nie radzę?
-Ale ty sobie radzisz. Chodzi ci o Noir Chat'a....-nie dokończyła bo weszła moja mama,a biedronka schowała się za łóżko.

Kobieta trzymała w ręku żel.
- Pozwolisz mi iść w sobotę do kina,zrobię co zechcesz?-zrobiłam słodkie oczy,ale na moją mamę słabo działają,jeśli się nie zgodzi to pójdę do taty,kto tak nie robi.
-Dobrze,wywieś pranie.-uśmiechnęła się i podała mi żel do ręki poczym wyszła. Upewniłam się czy znowu nie wejdzie by Tikki mogła spokojnie usiąść na moim ramieniu.
Siadam na krześle i rozglądam się po pokoju w którym jest pełno plakatów Adriena. Biorę coś czym mogła bym pisać w tym wypadku ołówek i zaczynam coś bazgrolić w swoim szkicowniku. Miałam robić klosz sukience,ale zadzwonił do mnie telefon.

-Halo?-pyta Alya trochę zdezorientowana dlaczego nie ma mnie w szkole.
-Hej
-Czemu Cię nie ma?
-No..bo upadłam i noga mnie bolała.
-Cała ty,na sms'e wyśle ci prace domową. I mam dla ciebie niespodziankę.-mówi cała uradowana.
-No mów o co chodzi?!-mówię zaciekawiona,nie lubię niespodzianek bo nie wiadomo co chodzi. Choziaż te,które mają związek z moją przyjaciółką są zawsze super
-Robisz z Adrienem projekt na biologię!!
-Aaaaaa-krzyczę przez telefon,ale przypominam sobie,że mama jest na dole więc szybko zamykam buzię.
-Dobra ty się ciesz,a ja ci lekcje prześle.
-Pa.

Wstaję z krzesła i rzucam się na łóżko,nigdy nie myślałam,że nadejdzie ta chwila. Robię projekt z Adrienem! Biorę się za sprzątanie,musze pozdejmować plakaty,a łatwe to nie będzie.
Zdejmuję wszystkie plakaty, Tikki też mi pomaga,jak dobrze,że mam ją. Wyobraźcie sobie,że musze zdjąć wsztstkie plakaty,to tak jakby wyrywać kotu sierść.

Gdy zdejmuję ostatni plakat do mojego pokoju wchodzi mama, czerwona przyjaciółka chowa się w szufladzie,która była otwarta.
-Marinette,wychodzę,zajmij się sklepem.
-Dobrze.
Biorę bluzę i chowam Tikki do kieszeni. Siedzę na krzesełku czekając na klijentów przypominając sobie,że musze wywiesić pranie.
-O kurcze,Tikki patrz czy nikt nie idzie,a ja wywiesze pranie.
-Pośpiesz się!-mówi głośniej.

Biegnę na górę do łazienki i wyjmuję białe rzeczy z pralki, moja ulubiona bluzka się uprała,jak super! Kładę ubrania na suszarce poczym je wieszam. Miałam kłaść ostatnią skarpetkę,ale przerwał mi głos czerwonej przyjaciółki.
-Marinette,klijent!
-Idę! -odkaładam skarpetkę,a dokładniej rzucam ją gdzieś i zbiegam po schodach. Gdy jestem przy ladzie widzę...Adrien..aaa,on przyszedł do naszej piekarni! Dobra spokój wdech..wydech. Ale czy on nie powinien być w szkole?! Chyba,że dzisiaj nie ma dodatkowego francuskiego to ma hodzine wolną.
-Hej,a ten to kino to...nad.aaal aktualne?-uśmiecham się i widzę w szkaldej ladzie,że jestem cała czerwona.
-Hej,jasne.- mam ochotę rzucić mu się na szyję,ale się opanowuje.
-To co podać?-uśmiecham się jeszcze bardziej i zaczynam się śmiać.
-Są torty?-pyta ,widać,że coś go martwi.
-Tak,coś..znaczy..no czy wszystko okey?-ledwo wydukałam i znowu zaczęłam robić wdechy i wydechy.
-Mój ojciec ma dziś urodziny,a ja nie mam prezentu.-łapie się ręką za kark.
-Pomóc Ci?-mówię pewna siebie,a potem uświadamiam sobie,że zaproponowałam mu pomoc.-Może jakić kapelusz,albo szal?
-Dzięki,ale nie chce robić kłopotu.
-Nie robisz.-mówię z pewnościę siebie.
-Napewno?
-Chodź.-uśmiecham się,dobrze,że ogarnęłam pokój.Chłopak poszedł za mną,a ja pokazałam mu szkicownik w którym było wiele projektów. Chłopak przejżał wszystkie i się odezwał.-Nie mogę,one są twoje,to tak jakbym go ukradł.
-Po pierwsze bym ci go dała,a po drougie możesz sam zaprojektować.-podaję mu ołówek. Adrien się uśmiecha i zaczyna coś rysować. Po kilku minutach podaje mi prace,a mnie zatkało,to jest piękne!
-Wow.-powiedziałam tylko tyle.
-Nieładny?
-Cu..dny!-biorę potrzebne materiały i mu je podaję.-pomóc ci?
-Jeśli możesz to tak.-czuje się jak dziecko,które dostało lizaka.
Pracujemy już 15 minut,a jego praca zaraz będzie skończo a, znaczy trochę dodatków,ale. Gdy skończyliśmy nie mogę uwierzyć,że mu w tym pomogłam.
-A można jeszcze tort?-uśmiecha się promiennie i zaczyna śmiać.
-Jasne,chodź na dół.-zeszliśmy na dół i wybrałam najlepszy tort oczywiście upewniłan się czy jego tata nie jest na coś uczulony,żeby się nie skompromitować. Napisałam ładnie "Wszystkiego Najlepszego Tato!" i zapakowałam.
-Adri..en,a pożyczył..b..yś mi..le..kc.-nie mogłam wydusić nic więcej.
-Lekcje? Tak,a no u robimy projekt na biolegię.To jutro po kinie ci dam,a no i prawie bym zapomniał.-podaje mi pieniądze.
-Nie trzeba.-uśmiecham się,a on macha mi z zewnątrz.Tikki wychodzi z ukrycia i siada na ladzie,gratuluje mi,że umiałam się wysłowić, to nie takie proste jak się wydaje. Siadam na krzesełku i czekam na klijentów,czas się dłuży i jest jakieś trzydzieści minut po lekcjach. A do piekarni wpada z krzykiem Alya.
-Adrian był?!?!-wydyszała widać,że biegła.
===========
Hej :)
Już rozdział 2,bardzo się cieszę z 2 gwiazdek. Jeśli macie jakieś rady piszcie w kom :)

MiraculousOù les histoires vivent. Découvrez maintenant