14. Czy sen o pracy to już uzależnienie od niej?

3.3K 286 31
                                    

Wszystko mi się mieszało, nic nie rozumiałam. Jeremy stanął na przeciwko mnie. Spojrzałam na niego i zobaczyłam ciepły uśmiech mający podnieść mnie na duchu. Chłopak objął mnie ramieniem i zaprowadził na salę główną. Usiedliśmy na scenie, niedaleko nas stały trzy animatrony, które teraz nie wzbudzały we mnie żadnych uczuć: ani wstrętu, ani strachu, ani zachwytu, nic. Zwykłe roboty do rozbawiania dzieci. Podciągnęłam kolana pod brodę i wpatrywałam się w wielką salę.

-Posłuchaj, ja.. chcę Cie przeprosić za Mike'a, on-

-Rozumiem, nie musisz mnie przepraszać. Nie Twoja wina, że czasem bywa gburowaty.- nie dałam mu dokończyć, chciałam się teraz wtulić w ciepłą pościel, iść spać i zapomnieć o wszystkim.

Jeremy patrzył na mnie z uwagą, po chwili wstał i wyciągnął w moją stronę rękę.

-Chodź, odwiozę Cię do domu. - poszłam za blondynem, a moim oczom ukazało się białe BMW. Nie zwracałam zbytnio na nie uwagi, ale jedyne co przykuło w nim moją uwagę to kolor, tak, uwielbiam biały. Wiem, że większość samochodów jest biała, ale w takim wydaniu wszystko prezentowało się majestatycznie. Otworzył mi drzwi i pozwolił wejść, a następnie zamknął je i przeszedł do drzwi od strony pasażera. Spodziewałam się wolnej jazdy, w końcu to Jeremy, nie Mike, jednak od razu zmieniłam zdanie, gdy blondyn ruszył. Nie wiedziałam kiedy znalazłam się przy mieszkaniu Mike'a. Podziękowałam chłopakowi i wysiadłam stając z boku. Jeremy całkiem dobrze jeździ. Dobrze, mam na myśli jazdę mimo dużej prędkości przy której trudno czasem zapanować nad autem. Im wychodziło to doskonale. Może to u nich rodzinne?
Otworzyłam drzwi do mieszkania bruneta, jak dobrze, że dał mi klucz. Weszłam do środka, byłam sama. Może to i dobrze? Wbiegłam po schodach do "mojego" tymczasowego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko.
***
Usiadłam na krześle i zaczęłam się na nim obracać. Byłam w biurze ochronu pizzerii FFP, około południa. Dzienna zmiana, bez animatronów po nocy. Spojrzałam na zegarek - 12:09, małe przyjęcie urodzinowe odbywało się na sali głównej. Poprawiłam swoją czapkę z napisem Security i na chwilę przymknęłam oczy.
Otworzyłam je, spojrzałam na zegarek - 2:31. Świetnie, nie ma to jak zamknąć oczy na chwilę, a otworzyć o zupełnie innej porze dnia. No cóż. Chcwyciłam tablet, nie działał. Nie to, że nie pokazywał obrazu lub miał zakłócenia. Po prostu - nie działał. Odłożyłam go i usłyszałam dźwięk przepalanego światła. Żarówka w lewym korytarzu zaczęła migać. Podeszłam, aby zamknąć drzwi, miałam złe przeczucia. Światła nie musiałam zapalać, ponieważ żarówka nadal świeciła bez potrzeby uruchomienia włącznika światła przy drzwiach. Przysunęłam się do szyby i wpatrywałam się w korytarz, gdy za kolejnym mrugnięciem przed szybą pojawiła się postać. Instynktownie odskoczyłam do tyłu, wpadając przy tym na krzesło stojące przy biurku. Zachowałam równowagę i zaczęłam wpatrywać się w postać stojącą za szybą. Postacią okazał się animatron przypominający niedźwiedzia - Kolejny ADHD Freddy, ale i tak najbardziej go lubię - jego czarne oczy wpatrywały się we mnie w skupieniu, jego sierść, o ile tak to można nazwać, była fioletowa. Przyłożył obydwie łapy do szyby, która chwilę potem zaczęła parować, a na niej pojawiały się kolejno litery tworzące kilka słów. Samo odczytanie tego było trudne, gdyż misiek pisał to od tyłu. Po kolei wymawiałam na głos każde z zapisanych słów:
Nie zrobię Ci krzywdy. Istnieje tylko w Twoim śnie, ale to co chcę Ci pokazać jest prawdziwe. Zaufaj mi. Nie chcę Cie skrzywdzić.
Przerwał pisanie kolejnych liter i spoglądał teraz na mnie wykonując gest, przez który miałam zrozumieć, że mam otworzyć drzwi. Mogłam zaryzykować. Byłam całkowicie świadoma tego co robię, to sen, bardzo realny sen, a przynajmniej ten misiasty tak twierdzi. Wcisnęłam przycisk otwierania drzwi i Purple Freddy - bo właściwie dlaczego nie mógłby się tak nazywać? - znalazł się w środku. Podszedł do biurka, nic nie mówił, z resztą jak reszta animatronów. Wskazał na ścianę z plakatami, po czym zerwał kilka rysunków i wielki plakat Celebrate! Za nimi widniał napis:
Just save them, you can.
Zanim zdążyłam zadać jakiekolwiek pytanie fioletowego już nie było, pozostałam tylko ja i pusta przestrzeń.

Obudziłam się czując ciepło drugiej osoby. Delikatnie podniosłam głowę, aby sprawdzić kto mnie obejmuje. W tej chwili moje oczy otworzyły się szeroko - to Mike.

Nie chciałam Umierać || FNaF (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz