11. Nie możesz

3.8K 284 54
                                    

Stałam przed sceną w pizzerii, gdzie właśnie odbywało się przyjęcie urodzinowe jakiegoś dziecka. Rozejrzałam się, dookoła otaczały mnie dzieci, które wiwatowały w stronę animatronicznych zwierzaków. Kątem oka zobaczyłam fioletową postać znikającą za rogiem. Ciekawość wzięła górę i pognałam w stronę korytarza prowadzącego do biura. Rozejrzałam się i ujrzałam wysokiego mężczyzne w fioletowym mundurze strażnika pizzerii, prowadził piątkę dzieci. Nie widział mnie, postanowiłam to wykorzystać i iść w ślad za nim. Na końcu korytarza znajdowało się pomieszczenie, gdzie przechowuje się części. Mężczyzna otworzył drzwi i przepuścił dzieci przed sobą, aby cała piątka znalazła się w pomieszczeniu. Podeszłam bliżej, gdy zobaczyłam jak jego jasne oczy wpatrują się we mnie, na jego twarzy pojawił się ten sam szeroki uśmiech, który widziałam ostatnio. Przytrzymał drzwi i wpuścił do pomieszczenia ostatnie dziecko. Powoli zamykał drzwi, gdy zatrzymał się w połowie ich zamykania przycisnął palec do ust, jakby chciał pokazać, abym zachowała się cicho. Sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z nich nóż kryjąc go za plecami. Zanim zamknął drzwi wypowiedział szeptem dwa słowa, które mogłam usłyszeć nawet z końca korytarza: You Can't.
Po czym drzwi się zamknęły, podbiegłam do nich i zaczęłam szarpać za klamkę, jednak były zamknięte. Przyłożyłam ucho do drzwi, jedyne co słyszałam co ciche łkanie i krzyk dzieci. Spojrzałam w dół, spod drzwi zaczęła wypływać krew.
You Can't.

Usiadłam na skraju łóżka, przetarłam czoło. Byłam cała spocona. Do oczu napłynęły mi łzy. Byłam w pokoju Mike'a, sama. Blask księżyca rzucał światło na podłogę pokoju. Uspokoiłam się i wstałam. Spojrzałam na zegarek wiszący na jednej ze ścian - 3:17. Powoli schodziłam po schodach, przeszłam korytarzem w stronę kuchni. Wyjęłam szklankę z szafki i odkręciłam kran nalewając do niej chłodnej wody.
Usiadłam przy stole i upiłam łyk kranówki. Zawsze wolałam wodę z kranu, woda mineralna to prawie to samo, dla mnie i tak nie było różnicy. Upiłam kolejny łyk, wstałam i odstawiłam szklankę na blat. Skierowałam się w stronę salonu. Nie musiałam nawet zapalać światła, blask pełni księżyca wszystko dobrze oświetlał. Spojrzałam na mniejszą kanapę ustawioną w rogu salonu, na niej spał Jeremy, który miał zostać na kilka dni. Przeniosłam wzrok w stronę kanapy "głównej", gdzie spał Mike. Usiadłam obok niego na skraju mebla i zaczęłam wpatrywać się w pustkę przede mną, gdy poczułam na szyi czyjś oddech.

-Dlaczego nie śpisz? - Mike siedział teraz obok mnie po turecku, przetarł oczy i rozciągnął się.

-Nie mogę spać. - nie mogłam mu teraz powiedzieć o tym dziwnym śnie. W końcu jest trzecia w nocy, a chciałabym żeby chłopak jeszcze zasnął. W świetle księżyca mogłam dostrzec, że Mike uniósł jedną brew do góry, nic nie mówił, rozprostował nogi i objął mnie przyciagając jednocześnie do siebie.

-Teraz nie masz wyboru, śpisz ze mną.

-Zboczeniec. - zaśmiałam się i mimowolnie położyłam obok chłopaka.

-Ej.. Nie obrażaj.

-Bo co? - nastała długa cisza, po czym brunet powiedział:

-Okej, masz mnie. Teraz spać. - chłopak zaczął bawić się moimi włosami, a ja po krótkiej chwili zasnęłam.

Obudziłam się dość wcześnie, około 7. Rozejrzałam się po salonie. Jeremy nadal spał, a ja nie czułam już przyjemnego ciepła ciała Mike'a. Nie było go. Wstałam z kanapy i przeszłam do korytarza kierując się w stronę kuchni, tak cicho, aby nie obudzić śpiącego blondyna. Przy blacie stał Mike, który przygotowywał śniadanie. On nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Opierałam się o framugę drzwi.

-Dzień dobry. - jakby wyczuł moją obecność.

-Dzień dobry. - podeszłam do chłopaka i zabrałam jeden z kawałków pokrojonego wcześniej pomidora. Świeże tosty, pomidoryoraz herbata apetycznie to wyglądało.

-Przyszykuje stół, a ty idź budź blondasa. - zaśmiałam się i skinęłam głową na znak zgody.

Wróciłam do salonu i podeszłam do kanapy, na której spał Jeremy.

-Jereemyy - zaczęłam delikatnie szturchać go w ramię, jednak zero reakcji. -Wstawaaj, śniadanie. - nadal nic, zaczęłam go nawet szczypać, ale to również nic nie dało.

Wpadłam na pomysł, wróciłam do kuchni i chwyciłam szklankę wlewając do niej chłodną wodę. Ostatni raz szturchnęłam chłopaka w ramię, a ten odwrócił się w stronę ściany.

-Ehh, ostrzegałam - wylałam na chłopaka szklankę zimnej wody, przez co blondyn nagle ożył i wyskoczył spod pościeli. Nic nie powiedział, jedynie posłał mi znaczące spojrzenie. Zakryłam usta dłonią i wróciłam do kuchni. Usiadłam przy stole, gdzie czekał już Mike.

-Gdzie Jeremy?

-Zaraz będzie. - w tej samej chwili do kuchni wszedł Jeremy z mokrymj włosami i mokrą koszulką. Usiadł przy stole i chwycił jednego tosta.

-Dlaczego jesteś mokry? - Jeremy ugryzł kawałek tosta i przeniósł wzrok na mnie.
Mike wybuchł śmiechem, a ja zaczęłam przepraszać blondyna.

-Przeprosiny nie zmienią tego, że jestem mokry.

-Nic Ci nie będzie. Wyschniesz. - dodałam wgryzając się w kolejnego tosta.
***
Jeremy wyszedł do pracy, w końcu służy jako strażnik zmiany dziennej. Dzisiaj w nocy muszę stawić się w pracy, Mike obiecał, że ze mną pójdzie. Ustalał to z szefem, znają się dość długo, więc pozwolił mu mnie nadzorować.
Siedziałam na kanapie wpatrując się w zegarek - 9:31.
Mike wyszedł kilka minut temu, musiał coś dostarczyć do pizzerii. Nie chciałam tu siedzieć, więc chwyciłam z komody klucze do mieszkania chłopaka i wyszłam na zewnątrz. Jako, że było to lato nie musiałam ubierać się jakoś "grubo", krótkie spodenki i luźna bluzka z wzorkami zebry. Szłam chodnikiem omijając gromady ludzi, gdy wyszłam z centrum i znalazłam się na przedmieściach w omijających twarzach osób mogłam dostrzec te dzieci, które były w moim śnie. Wpadłam na głupi, choć może konieczny, pomysł - idę do mojego domu. Po kilku minutach byłam już na ganku. Chwyciłam za klamkę, drzwi były zamknięte, jednak pamiętałam o starym zapasowym kluczu pod wycieraczką. Przykucnęłam niżej i wyjęłam klucz spod wycieraczki. Znalazłam się w korytarzu i od razu przeszłam do kuchni. Nic się nie zmieniło. Otworzyłam drzwi i przeszłam do salonu. Ściana była czysta, jednak coś leżało na stole. Podeszłam bliżej i zobaczyłam zwiniętą kartkę, chciałam ją rozwinąć, ale z kuchni dobiegł mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Schowałam zawiniątko do kieszeni spodenek i pobiegłam do kuchni.
Podniosłam słuchawkę i usłyszałam dziwnie znajomy głos, Mike? Ale skąd by wiedział, że tu jestem?

-Caro, posłuchaj nie idź dzisiaj do pracy, nie możesz.

-Ale-.

-Nie możesz. - po tych słowach rozłączył się, odłożyłam telefon na miejsce i wybiegłam z domu zamykając go ponownie na klucz.

Wróciłam do mieszkania, Mike siedział na kanapie i przeglądał internet na swoim laptopie. Od razu, gdy oparłam się o framugę drzwi zauważył mnie i posłał obojętne, lecz za razem ciepłe spojrzenie. Takie połączenie starego i nowego Mike'a.

-Hej, gdzie byłaś? - wrócił do spoglądania w ekran laptopa.

-Niedaleko.
-Okejj, wierzę. Chcesz coś zjeść? - spojrzałam na zegarek, 13, ale ten czas szybko leci!

-Niee, muszę.. pomyśleć. - nie czekając na odpowiedź chłopaka udałam się do pokoju na górze i zamknęłam drzwi.

Rzuciłam się na łóżko, a w mojej głowie zgromadziło się miliony myśli.
Skąd wiedział, że tam jestem? Przecież... Zaraz.
Usiadłam wyprostowana na skraju łóżka.
On nawet nie zna numeru do mojego domu!
Nic mi się nie zgadzało, to nie mógł być Mike...
Nagle przypomniałam sobie o zwiniętej kartce, którą zabrałam z domu. Wyjęłam ją z kieszeni spodni i rozwinęłam. Ujrzałam na niej sześć imion z nazwiskami, które częściowo były zamazane:

Christopher G___ \/
Freddie Jr F______ \/
Nick F___ \/
Michael S_____ \/
Katy S____ \/
Caroline S___

Każde z imion, zaraz po nazwisku miało przy sobie zaznaczonym symbolem, oprócz jednego. Czy to nie.. Ja?

Nie chciałam Umierać || FNaF (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz