9. Dom na przedmieściu

4K 333 199
                                    

Siedzieliśmy razem na kanapie, gdy nadeszła pora obiadu. Zaproponowałam Mike'owi, że to ja przygotuje jakiś obiad w ramach rekompensaty za uratowanie mi życia. Chłopak miał co do tego inne plany i pośpiesznie udał się do kuchni. Pobiegłam za nim zastając go z garnkiem w dłoni.

-Mike, zostaw to, ja to zrobię, Mike... - chłopak założył czapkę kucharską i zaczął się ze mną sprzeczać, twierdził, że to on jest tu szefem kuchnu i on będzie zarządzał kto urzęduje w kuchni. Przewróciłam oczami i cicho się zaśmiałam.

-Chciałam po prostu być miła...- usiadłam przy stole kierując wzrok na bruneta, który zniknął w korytarzu. -Mike? Naprawdę jestem głodna, mogę zrobić obiad sama? - przecież nie mógł zgubić się na korytarzu we własnym mieszkaniu. Wstałam i podeszłam do drzwi prowadzących na korytarz. Gdzie on jest? -Mike! To nie jest śmieszne, chodź już. - przeszłam kolejny krok w głąb korytarza.

-Buu! - podskoczyłam i obróciłam się, to Mike, który zaczął się śmiać.

-Ejj, to nie było śmieszne... - odwróciłam się w stronę ściany ze skrzyżowanymi rękami na piersi.

Poczułam jak chłopak podszedł do mnie i położył swoją głowę na moim ramieniu obejmując mnie przy tym w talii.

-Wiesz co? - zaczął mówić mi szeptem do ucha.

-Co? - odszeptałam mu

-Dla mnie to było śmieszne.

-Pf, domyślam się. - odsunęłam się od chłopaka poprzedzając tą czynność wymierzonym kuksańcem w jego ramię.
***
Stałam w korytarzu czekając na Mike'a, który miał mnie odwieźć do domu. Poza tym mój tymczasowy "urlop" się skończył i musiałam iść do jakże zachęcającej pracy. Od czasu bycia u bruneta ani razu nie dostałam telefonu od Dann'a oraz od rodziców, jakby nagle zniknęli lub zerwali kontakt. Co najdziwniejsze rodzice mieli wrócić kilka dni temu, przecież daliby jakikolwiek znak życia. W końcu ze schodów zaczął schodzić Mike ubrany w swoją czarną kurtkę. Od czasu usadowienia się w samochodzie nie wymieniliśmy ze sobą żadnego słowa, może to i dobrze.
W mojej głowie zbierały się teraz myśli o rodzicach i o Dann'ie, dlaczego się nie odzywali?
Wskazałam brunetowi mały jednorodzinny piętrowy biały dom na końcu ulicy. Mike stwierdził, że lepiej pójdzie ze mną, tak na wszelki wypadek.

-Wygląda na spokojną okolicę.

-I taka jest.- posłałam mu promienny uśmiech, on również się uśmiechnął, muszę się do tego przyzwyczaić...

Weszliśmy na ganek, nagle poczułam skurcz w żołądku. Sięgając do klamki zauważyłam, że drzwi były uchylone. Spojrzałam na Mike'a próbując przybrać pytający wyraz twarzy.
Powoli otworzyłam drzwi, które skrzypiały potwornie od kiedy tylko pamiętam. W domu panowała cisza, dało się usłyszeć przelatującą muchę. Powolnym krokiem zaczęliśmy skradać się w stronę kuchni. Kuchnia jak kuchnia, taka sama jaka była. Zauważyłam mrugającą lampkę na telefonie stacjonarnym, ktoś się nagrał. Mike zamknął drzwi kuchni i rzucił się do przeglądania szafek w celu sprawdzenia czy przypadkiem nic nie zostało skradzione. Usiadłam przy blacie i sięgnęłam po telefon chcąc odsłuchać zostawioną wiadomość.

Hej Caroline, tu mama. Posłuchaj, nie wrócimy przez kilka tygodni lub miesięcy z powodu znalezienia dobrej oferty pracy, babcia ma się dobrze, niczego nam nie trzeba. Poprosiłam Dann'a, aby się Tobą zajął. Poradzisz sobie, przepraszam, że nie dzwoniłam na Twoją komórkę, ale nie miałam zbytniego połączenia, aby Ci wszystko przekazać. Kocham Cię.

Do oczu napłynęły mj łzy, znaleźli sobie pracę i nie wrócą przez.. miesiąc? Mike odstąpił od szafek, podszedł do mnie i przytulił.

-Wszystko będzie dobrze - odwrócił mnie do siebie i patrzył wprost w moje oczy wycierając mi łzy.

Zagryzłam wargi i wtuliłam się w niego. Otworzyłam drzwi przechodząc do salonu, Mike został w kuchni. Zakryłam usta dłońmy, moim oczom ukazał się widok krwawego napisu, który zdobił główną ścianę salonu. Krew, z której był wykonany napis była świeża. Podeszłam bliżej i spojrzałam w prawo, do oczu napłynęły mi łzy. Za kanapą przy ścianie leżał Dann z pocietą twarzą, z której kapała krew. Odetchnęłam z lekką nutą ulgi, gdy zobaczyłam, że jego klatka piersiowa powoli podnosi się i opada, oddychał. Ponownie spojrzałam na napis wykonany na ścianie krwią kuzyna brzmiący: YOU CAN'T.

Nie chciałam Umierać || FNaF (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz