Rozdział 6

2.7K 108 4
                                    

Na sam początek chciałabym "pomóc" jednej dziewczynie ,bo pisze naprawdę dobrze ,a mało osób o niej słyszało... Weruch Jest w trakcie ff o Michael'u Clifford'zie. Pokochałam jej styl pisania od samego początku. Mam nadzieję, że chociaż do niej zajrzycie i dacie szansę się jej rozkręcić.
Dziękuję za uwagę.. Miłego czytania :*

Nawet nie wiem kiedy znalazłam się we własnym ,tymczasowym pokoju.
Byłam tak zmęczona całym dniem ,że postanowiłam się położyć i chwilę zdrzemnąć.

Na wszelki wypadek ,gdybym jednak była za bardzo zmęczona i nie obudziła do rana, szybko się umyłam i przebrałam w kolorowy kombinezon przypominający kota..

Przyłożyłam głowę do poduszki i od razu odpłynęłam w krainę Morfeusza...

Chodzę po kolorowej łące ,pełnej kwiatów... Otacza ją ciemny ,olbrzymi i gęsty las...jest wieczór. Nie wiem jak się tu znalazłam. Nagle przede mną pojawia się mama, ubrana jest w czarną sukienkę którą pokrywają koronkowe detale ...przytula mnie ,chyba płacze, zaczęłam się rozglądać... taty nigdzie nie ma...
Ona się cała trzęsie, z każdą chwilą płacze coraz bardziej.
Boję się. Co z tatą? Dlaczego go tu nie ma? Dlaczego mama płacze? Czy to sen?
Nagle słyszę kroki za mną.
Mama znika...po prostu się rozpływa jak duch,a ja się odwracam.
Teraz przede mną stoi Michael, też ubrany na czarno... Czarna koszulka z jakimś napisem i czarne rurki, nawet włosy przefarbował na czarno ,ale... Czy on ma łzy na policzkach? Co się stało?
Podbiegam do niego.
-Gdzie tata?-pytam ,a on mocno mnie przytula i zaczyna głaskać moje włosy. Dalej płacząc wypowiada najgorsze z możliwych słow...
- On...nie żyje.

Obraz powoli mi się rozmazuje. Chyba przez chwilę widziałam postać ojca...Czuje piekące łzy w oczach... Zaciskam je.

-Alex! Obudź się! Prosze! Nie płacz! Co się stało?
Budzę się. To był sen ,tylko głupi sen...mój oddech staje się coraz wolniejszy. Podnoszę się lekko.
Przy łóżku stoi mój brat. W jego oczach widać strach...
-Przepraszam- szepnęłam tylko i opadłam z powrotem na poduszki.-która godzina?
-Nie ma sprawy, 3:00 rano -mówi patrząc na telefon leżący na mojej szafeczce nocnej.- To był tylko sen... Nie strasz mnie tak więcej ,co?- powiedział, a ja się roześmiałam - Idź już spać ,bo rano chłopaki chcą pokazać ci miasto,dobranoc...-dodał, cmoknął mnie w czoło i wyszedł z pokoju.

Długo leżałam w bezruchu myśląc o moim śnie...

Po chwili gdy uznałam ,że i tak już nie dam rady usnąć ,zebrałam z komody ubrania i skierowałam się do łazienki... Weszłam pod prysznic i zaczęłam polewać plecy zimną ,wręcz lodowatą wodą. Zawsze tak robie gdy chce o czymś nie myśleć..., a woda ,tym bardziej zimna zmywa ze mnie to co najgorsze.

Obiecałam sobie ,że później zadzwonie do rodziców.

Po jakiejś godzinie ,byłam umyta ,ubrana i gotowa na podbój Sydney.
Ale była dopiero godzina 5:00 rano.
No tak ,co ja mam robić przez ten czas?!
Usiadłam na łóżku ,które też już zdążyłam ogarnąć i zaczęłam myśleć nad zajęciem.
Rozglądałam się po pomieszczeniu. Moją uwagę przykuł ozdobny zeszyt leżący na stoliku. Na jego okładce była narysowana dłoń zaciśnięta na czerwonym granacie w kształcie serca ,na górze widniał napis "Green Day". Kocham ten zespół.

Postanowiłam. Napiszę piosenkę.

I don't wanna make a scene
I don't wanna let you down
Try to do my own thing
And I'm starting to figure it out

Zapisałam parę słów na kartce i zaczęłam szukać idealnej melodii do nich.

That it's alright

Keep it together wherever we go
And it's alright, oh well, whatever
Everybody needs to know

Teraz pomyślałam o Mike'u. To będzie piosenka dla niego...

You might be crazy

Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o tej linijce tekstu ,miałam już w głowie gotowe dalsze słowa. Ale czegoś tu brakowało... Jakiegoś uczucia...

Have I told you lately that I love you?
You're the only reason that I'm not afraid to fly
And it's crazy that someone could change me
Now no matter what it is I have to do, I'm not afraid to try
And you need to know that you're the reason.

Co jeszcze...?

Why?

Zapisałam następne słowa w zeszycie i zaczęłam nucić przypadkową melodię. Przydało by się do tego pianino...niestety zostało w Anglii...
Musiałam sobie inaczej poradzić. Zgarnęłam z biórka dwa ołówki i zaczęłam nimi wybijać rytm.

I don't even care when they say
You're a little bit off
Look me in the eye, I say
I could never get enough
'Cause it's alright
Keep it together wherever we go
And it's alright, oh well, whatever
Everybody needs to know

Świetnie się przy tym bawiłam...niestety zapomniałam ,że inni o tej porze śpią...ups.

You might be crazy
Have I told you lately that I love you?
You're the only reason that I'm not afraid to fly
And it's crazy that someone could change me
Now no matter what it is I have to do, I'm not afraid to try

Zaśpiewałam. W tym momencie drzwi się otworzyły. Do pokoju wszedł... Luke ,był ubrany tylko w bokserki z pingwinami, nieświadomie zapatrzyłam się w jego nagi tors.
-Co tam mała? Nudzi ci się w nocy? -zapytał rozbawiony moją miną. Na co się lekko zaczerwieniłam. Usiadł obok mnie na łóżku.- Pokaż co ty tam napisałaś...-powiedział i zabrał mi zeszyt z rąk, zaczął czytać.
-To jest nie dopracowane i ...idiotyczne -tłumaczyłam się gdy tylko widziałam ,że jego brwi się zwężają.- lepiej tego nie czytaj- powiedziałam i wyrwałam mu notes.
Spojrzał na mnie wzrokiem z którego nie mogłam nic wyczytać.
-Jesteś...Wow...-patrzył raz na notes ,a raz na mnie. O co temu człowiekowi chodzi?!- ta piosenka... Jest idealna... To dla twojego brata prawda? -pokiwałam lekko głową- ucieszy się- powiedział smutno ,wstał i wyszedł... Co z nim jest nie tak?

Spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodziła 7:00. Pora zjeść śniadanie.

And you need to know that you're the reason
Why?

Zanuciłam wychodząc z pokoju...

------------
Około 930 słów (bez mojego wstępu i tego zakończenia)
Dziękuję wszystkim ,którym chce się to czytać... Możecie od czasu do czasu napisać co myślicie ,bo sama nie wiem co o tym opowiadaniu sądzić.

Miłość z Przypadku ||A.I.|| *ZAKOŃCZONE* Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora