Rozdział 1

2.8K 164 18
                                    

Wyszłam z domu kierując się w strone szkoły. Zazwyczaj zawozi mnie mama ale coś ją zatrzymało. Wreście po 10 minutach byłam już pod szkołą. Weszłam do środka, od razu ruszyłam do mojej szafki. Po przebraniu się poszłam na niemiecki. Minął bardzo szybko. Zostały jeszcze 2 godziny i do domu. Usłyszałam dzwonek na lekcje. Pani nam mówiła że po dzwonku trzeba wstać, ale i tak nikt jej nie słuchał. Miała na przezwisko SMOCZYCA. No cóż jak każda babka od matmy była wredna i niemiła. Niby zależało jej na tym by nauczyć swoich uczniów ale i tak nikt jej nie lubił. Wyciągnęłam książki. Myślałam że to będzie kolejna nudna lekcja. Jeszcze tylko polski i do domu. Wtedy ktoś zapukał do sali. Smoczyca podeszła do drzwi i zanim je otworzyła powiedziała do naszej klasy
- Niech któryś spróbuje być niegrzeczny to dostanie 20 zadań na jutro.- Otworzyła drzwi. Od razu zobaczyłam kto to jest bo siedziałam w pierwszej ławce. Do sali weszli faceci w garniakach.
Staneli na środku i jeden z nich powiedział

- Witam was drodzy uczniowie. Mam na imię agent Coulson i poprowadze zajęcia z bezpieczeństwem

Oczywiście cała klasa była zadowolona. Zadawali różne pytania. Jak to jest być szpiegiem i tego typu podobne. Jednak ja wiedziałam nie co o nich. Kiedyś moja biologiczna matka była agentem, ale przez Nicka Furiego musiała mnie oddać. Od 4 roku życia uczyłam się jak strzelać i walczyć wręcz. Kiedyś naraziłam się Tarczy. Miałam małą nadzieje że po tylu latach mnie nie poznają, ale nigdy nie ma pewności. Wtedy jeden agent podszedł do mnie i powiedział

- A pani.......
- Roxana
- A pani Roxana nie ma żadnych pytań ?
- Nie nie mam- próbowałam powiedzieć wolno i spokojnie, ale wyszło jak zawsze czyli mało co nie nakrzyczałam. Patrzyłam się w stolik bojąc się że mnie rozpoznają. Nie przez tyle lat uciekałam by mnie tak szybko złapali.

- Roxi, jak ty się zachowujesz ?- zapytała Smoczyca ze spokojem w głosie. Wtedy podniosłam wzrok na nią i powiedziałam
- Normalnie, tak jak trzeba się odnosić do takich osób.- po czym spojrzałam się prosto w oczy Colsona.
- Czy my się gdzieś nie widzieliśmy ?
- Raczej nie, no chyba że pan czegoś uczy- powiedziałam. Nauczycielka miała mi już zwrucić uwagę ale rozległ się dzwonek. Odetknełam z ulgą. Wyszłam wraz z klasą, patrząc się dalej na agenta Coulsona który mówił coś drugiemu agentowi. Wtedy moja przyjaciółka Weronika szturchneła mnie w ramię.

- Roxi co to było ?
- No co ?
- Jak ty się zachowujesz
- Normalnie
- Nie Roxi, powinnaś krzyczeć ze szczęścia i podekscytowania że tajni agenci przyszli do nas a ty tylko jeszcze go obraziłaś
- Bo sobie na to zasłużył
- Co on ci takiego zrobił ?
- Nie twoja sprawa
- No pewnie nie mów swojej najlepszej przyjaciółce
- Werka posłuchaj, to bardzo skomplikowane. Kiedyś ci wszystko opowiem, a teraz chodź do łazienki.

Wkońcu Wera dała spokuj z tymi pytaniami. Gdy wychodziłam z łazienki z Werą, zastałam tam czekających agentów.

-Witaj
- Dzień dobry. Czy coś złego zrobiliśmy ?- No oczywiście Wera jak zawsze musiała podrywać
- Nie nic się nie stało. Chcemy porozmawiać z twoją koleżanką
- Ach tak- odwruciła się do mnie i powiedziała na ucho
- Tylko nie szalej
- Nie martw się nie będe
- Dobra to ja was zostawiam

Wera poszła pod sale do polskiego. Na korytarzu było tylko kilka osób. Rozglądałam się już za drogą ucieczki na wszelki wypadek.
- Pójdzie pani z nami
- Odwal się. Rozmawiamy tu lub wogule
- To nie jest miejsce na takie rozmowy
- Ale owszem jest
- Pójdziesz z nami po dobroci lub siłą
- Wole siłą

Kiedy agent wyjmował kajdanki, zrobiłam szybki ruch wyrywając my kajdanki i szybkim ruchem zapiełam je mu na ręku łączyć go z jego kolegą. Potem kopnełam ich z pół obrotu, następnie w brzuch. Przelecieli przez korytarz. Zebrała się mała grupka uczniów wokół leżących agentów. Postanowiłam uciekać. Weszłam na samą góre. Pod salą czekała Wera.

- Roxi co tak długo ?
- Agenci są nie przytomni
- Co ? Co się tam stało ?
- No cóż, jak będą cię przesłuchiwać dowiesz się kilku rzeczy o mnie, ale wiedz że niektóre będą kłamstwem dlatego nie wiesz im
- Ale Roxi.......
- Nie przerywaj mi. Nie mam za bardzo czasu dlatego ci to skruce. Moja mama była tajnym agentem w Tarczy. W tej samej co ci agenci. Cały tych ich szef kazał jej mnie oddać. Po roku umarła na jednej z akcji. Nie poznałam jej już nigdy i to przez niego. 3 lata temu próbowałam się włamać do Tarczy ale wtedy ten cały Coulson mi przerwał i musiałam uciekać z Nowego Yorku. Mieszkam tu już no 3 lata. Umiec 10 języków, sztuki walki. Narazie to wszystko co musisz wiedzieć o mnie.
- Hahahahahahaha ale śmieszne. Błagam ty nawet dobrze angielskiego nie umiesz a ci dopiera że mieszkałaś w Nowym Yorku
- Jeśli nie chcesz to nie wiesz, ale błagam nie obrażaj się. Zrozum nie mogłam się zdradzić, a teraz żegnaj
- Jak to żegnaj ? Mamy jeszcze polski
- Myślisz że po skopaniu tyłków tajnym agentom pozwolą tak po prostu wrucić do domu po lekcjach ? Szczeże wątpie

Nagle drzwi do korytarza otworzyły się z wielkim chukiem. Wpadlu agenci krzycząc
- Zatrzymać ją-
- Żegan Wera- dzieczyna nie mogła pojąć o co chodzi lecz po chwili się otrząsneła. Biegłam tak przez korytarz aż uświadomiłam sobie że tam nie ma ani okna ani drzwi do ucieczki.
- Ręce do góry, nie masz gdzie uciec
- A założymy się ?

Ruszyłam w ich strone. Wiedziałam że sama sobie nie poradze. Tym bardziej że celowali broną we mnie. W całym korytarzy pojawili się uczniowie obserując co się dzieje. Jeden z nich odszedł i mówił coś do słuchawki. Miałam okazje i ją wykorzystałam..........

Przeszłość | LokiWhere stories live. Discover now