Rozdział 10

1.7K 115 8
                                    

Ocnełam się. Zamrugałam kilka razy bo światło mnie raziło. Od razu złapałam się za brzuch który pulsował niemiłosiernie.
- Nie martw sie uleczyłem cię- usłyszałam dobrze znany mi głos
- Loki ty parszywy, idiotyczny, niemoralny, wkurwiający debilu- powolnymi ruchami zbliżałam się do niego ale brzuch zaczął mnie znowu boleć, upadłam i syknełam z bólu.

- Nie trzeba było wstawać- oznajmił

- Po co mnie zaatakowałeś a potem uleczyłeś ?- próbowałam wstać ale znowu upadłam. Loki schylił się do mnie i odpowiedział

- Jak juz mówił ci ten wasz jednooki pirat troche szkoda marnować takich umiejętności

- To lepiej mnie już zabij. Nie dołącze do was- oznajmiłam

- To się okaże- powiedział z uśmiechem na twarzy

- Co masz na myśli ?- zapytałam

- Chcesz zniszczyć tą agencje ?
- Tak
- I pomścić matke
- Tak
- No to do mnie dołączysz- Leżąc tak na podłodze pomyślałam chwile że jednak Loki ma racje. Zabijając avengersów zniszcze Furiego i całą T.A.R.C.Z.E. Może zginął ludzie ale pomszcze ukochaną mi osobe.
- Zgoda- Loki tylko się uśmiechnął i pomógł mi wstać.

- A teraz idziemy na przyjęcie
- Że co ? To twój plan ? Dać się złapać ?- zdziwiłam się na jego słowa

- Tak. Bezmyślna zielona bestia zniszczy ich od środka
- A więc Hulk, ciekawe- powiedziałm

Clint przyniósł mi suknie. Poszłam w strone łazienki. O dziwo nawet w takich miejscach jest. Umyłam twarz i poprawiłam makijaż (przybory dostałam od Clinta). Załorzyłam sukienke, włosy upiełam w koka. Wyszłam z łazienki. Loki był już ubrany w zielono-czarny garnitur. Widziałam w jego szmaragdowych oczach zachwyt gdy na mnie spojrzał.
- To co idziemy ?- zapytał
- Tak

Po godzinnej jeździe byliśmy już na przyjęciu. Mieliśmy znaleść pewnego faceta, niestety imienia nie pamiętam ale Loki go zauważył. Przemawiał do gości. Ja miałam narazie się nie wychylać i tak zrobiłam. Loki zszedł ze schodów waląc swoją laską w gębe jakiegoś faceta. Goście patrzyli przerażeni na dalszy rozwój sytuacji. Laufeyson chwycił faceta na ramie i podchodząc do wielkiego stołu w kształcie byka przewrucił go i przycisnął coś do oka. Goście zaczeli uciekać, tylko ja zostałam.

Wyszliśmy na zewnątrz. Bóg kłamstw zmienił swój strój na asgardzki. Szłam obok niego. Ludzie uciekali w popłochu. Nagle po drugiej stronie zobaczyłam jeszcze trzech Lokich. Wiedziałam że to iluzja. Krzyknął by się mu pokłonili co wykonali. Zaczął swój monolog. Potem jeden ze starców wstał i zaczął z nim dyskutować. Loki wystrzelił w niego z berła ale obronił go Kapitan Ameryka.

- Kiedy byłem w Niemczech był tam taki facet który się wywyższał. Skończyło się kłótnią
- Żołnierz, z innego czasu
- On się tobie skończył- rzekł srogo kapitan

Nagle przyleciał samolot z którego usłyszałam głos Natashy. Ja tylko stałam i się przyglądałam. Nagle usłyszałam muzyke AC/DC. Wiedziałam że to Stark. Odwruciłam się i widziałam jak Loki walczy. Wtedy Stark strzelił do niego a on upadł i się poddał. Szłam dalej nie zwarzając na nikogo dopuki ktoś nie zagrodził mi drogi.

- Roxana- usłyszałam głos Starka

- Stark miło cię widzieć- powiedziałam

- Czemu pracujesz z jeleniem ? Mogłabyś dołączyć do nas

- Raczej słyszałeś moją historie. Nie zamierzam pracować dla Nicka- oznajmiłam

- My pracujemy sami

- Hahah nie rozśmieszaj mnie, jesteście posłyszni jak psy. Gdy tylko Fury powie wy go słuchacie- syknęłam przez zęby

- Koniec tych pogaduszek- wtrącił się Steve
- Zamknij się kapitanie sopelku- warknełam w jego strone

- Kapitan sopelek, nawet dobre- powiedział Stark. Wiedziałam że się uśmiecha choć miał swoją zbroie. Wystrzelił ze zbroi światło które mnie uderzyło.

- Kurwa znowu ?- zapytałam sama siebie.

Stark i Kapitan nie wiedzieli o co mi chodzi, ale gdy popatrzyłam na Lokiego ten tylko się uśmiechnął. Kapitan musiał mnie przytrzymywać bo z bólu nie mogłam iść. Zaprowadzili nas do samolotu. Usiadłam na przeciwko Lokiego. Moja rana zaczeła krwawić. Położyłam się na siedzeniu. Straciłam za dużo krwi. Byłam bardzo słaba. Słyszałam rozmowe Starka z Kapitanem.

Kapitan- Ona krwawi trzeba zawieść ją do szpitala- w jego głosie było słychać zmartwienie

Stark- Nic jej nie będzie. To małe draśnięcie
Kapitan- Widzisz ją ? Ledwo oddycha
Stark- Wytrzyma

Ból przeszedł po całym ciele. Zacisnełam mocno powieki bo ból był nie do wytrzymania. Nagle poczułam czyjeś ręce na moim krwawiącym brzuchu. Uchyliłam troche powieki i zobaczyłam Lokiego. On mnie uleczał. Zdziwiło mnie to bo teraz nie byłam mu potrzebna. Po kilku chwilach rana się zaklepiła i pozostała tylko zaschnięta krew. Dalej leżałam bo nie miałam siły. Loki wrucił na swoje miejsce a Stark z Stevem patrzyli się na mnie z otwartymi gębami. Nie wiedzieli co powiedzieć. Wkońcu dolecieliśmy na Hellicarier. Mieliśmy wychodzić ale ja nie miałam siły wstać. Kapitan chciał mnie wziąść na ręce ale uprzedził go Loki. Poczułam przyjemny chłód roznoszący się po całym ciele. Uchyliłam powieli i znowu spotkałam się ze zdziwieniem w oczach obok tych których przechodziliśmy. Położyli mnie na łóżku i zawieźli na jakąś sale a Lokiego pewnie do celi. Miałam dosyć wrażeń na dzisiaj. Tylko dlaczego Loki już 3 raz ocalił mi życie, musiał mieć w tym swój cel. Tylko jaki ? A jeśli już miał to po co mnie brał na ręce, dobrze mógł pozwolić na to Kapitanowi. Kurcze za duże pytań i zero odpowiedzi.

Czy Bóg kłamstw faktycznie poczuł coś do śmiertelniczki czy tylko chce ją wykorzystać ? Czekajcie na kolejne rozdziały a się wszystko wyjaśni. 😜

Przeszłość | LokiOnde as histórias ganham vida. Descobre agora