Urodziny

449 26 5
                                    


Po występie wszyscy gratulowali mi występu i powtarzali jaki to ja mam piękny głos i tak dalej, jednak ja chciałam tylko usłyszeć głos pewnego blondyna...Nie żeby coś to było miłe, ale wciąż myślałam o Rossie. Czemu tak szybko wybiegł? Zrobiłam coś złego? Sama nie wiem...Mieliśmy teraz chemię, strasznie nudny temat.Z moich myśli wyrwała mnie Raini.

-Co jest?

-Jak to?

-O czym tak myślisz?

-O niczym...

-O Rossie?

-Możeee..

-Widziałam jak wyszedł.

-Wiem to dziwne, że tak szybko.

-Czemu dziwne? Zrobiło mu się przykro więc wyszedł.

-Ale z jakiego powodu zrobiło mu się przykro?

-Ty tak serio?

-Noo.

-Laura serioo??? Łatwo się domyślić.

-Ja serio nie mam pojęcia dlaczego.

-Mam Cię oświecić?

-A raczyłabyś?

-Po zaśpiewaniu piosenki mocno się do siebie zbliżyliście, a ty się nagle odsunęłaś jakby Cię to brzydziło czy coś.

-To tak wyglądało?

-Tak Laura, to tak wyglądało.

-Ja nie chciałam po prostu po pierwsze całować się przy całej szkole, a po drugie komplikować naszej przyjaźni bardziej niż jest w tym momencie.

-Te drugie ci się nie udało...a z resztą mogłaś delikatnie się odsunąć, on nie chciał się całować tylko Cię przytulić , a to chyba nic złego?

-No ,nie ...

-Więc o co chodzi tym razem?

-Każde zbliżenie do niego mnie boli, bo uświadamia mi, że nie możemy być razem.

-Dlaczego? Przecież go kochasz, a on Ciebie.

-Co do tego drugiego nie mamy pewności, a nie możemy być razem bo jesteśmy przyjaciółmi, a on prawdopodobnie spotyka się z Dove.

-Prawdopodobnie.

-Czyli 50% na tak i 50% na nie. Ja nie chcę skrzywdzić koleżanki.

-Ale krzywdzisz za to siebie i jego.

-Muszę z nim porozmawiać, ale nie dziś, ani nie jutro.

-A co jest jutro?

-Nic.


Kolejne lekcje przebiegły tak jak zwykle. Po skończeniu zajęć ,wróciłam do domu. Na nic nie miałam ochoty. Położyłam się w łóżku i zajadając się lodami oglądałam" teen wolf". Tego dnia nic innego nie robiłam. Nie chciało mi się nigdzie wychodzić, niby piątek, ale ja po prostu nie miałam humoru. Czasem tak mam. Nie mam na nic ochoty, tylko na seriale. Tak już jestem. Obejrzałam naprawdę dużo odcinków i od razu zasnęłam. Nie pamiętam kiedy. Obudziłam się rano z laptopem na nogach i z okruszkami po chipsach wszędzie. No oczywiście po lodach musiałam zjeść chipsy. Było dosyć późno. Poszłam do łazienki się ogarnąć. Spojrzałam w lustro. Dzisiaj kończę 18 lat...Nie wyglądam na tyle. Jestem niska. Zawsze wszyscy powtarzali, że wyglądam młodziutko. Na początku mi to przeszkadzało, ale z biegiem czasu uświadomiłam sobie, że jak dorosnę to będę z tego zadowolona. W końcu lepiej wyglądać młodziej niż starzej prawda? Weszłam pod prysznic. Krople gorącej wody spadały na moje ciało, w tle leciała jakaś muzyka. Po jakiejś godzinie wyszłam z łazienki i dostałam smsa od Rydel.

-Heej :) Chcesz może wybrać się na zakupy o 17?

-Hej :D Z chęcią.

-Zajdziesz po mnie?

-Jasne, do zobaczenia :*

Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Wsypałam płatki do miski i zalałam mlekiem, po czym usiadłam i włączyłam telewizor. Oglądałam jakiś przypadkowy program. Do kuchni weszła Vanessa.

-Co tam? -zapytałam

-A nic ciekawego, byłam wczoraj na imprezie i boli mnie strasznie głowa.

-W górnej szafce są tabletki.

-Wiem, zrobię sobie coś na śniadanie i wracam do pokoju.

Zapomniała o moich urodzinach? W sumie jakby mnie głowa tak bolała pewnie też nie pamiętałabym o takich rzeczach. Pewnie nie wie nawet, jak wróciła do domu. Sprawdziłam facebooka, dostałam dużo życzeń, ale żadnych od najbliższych mi osób. Czyżby zapomnieli? Była już 13 więc zakładam, że moi przyjaciele wstali...może po prostu zapomnieli? Zdarza się przecież. Przesiedziałam tak trzy godziny, po czym musiałam się zbierać na zakupy z Rydel. Umalowałam się i ubrałam. Wybrałam letnią sukienkę i czarny kapelusz. Wyszłam z domu 16:55 i skierowałam się w stronę domu Lynchów. Po kilku minutach byłam już przed ich domem. Napisałam do Rydel smsa, że już jestem, a ona odpisała żebym weszła bo trochę jeszcze jej zejdzie. Weszłam do domu i pierwsze co usłyszałam to.

-NIESPODZIANKA!! - krzyknęli wszyscy

-Co? Ale jak?

-Ross wszystko zorganizował ,my mu pomagaliśmy.-odpowiedział Calum

-Wcale nie, wszyscy się przyczyniliśmy.-odpowiedział Ross

- Oooo dziękuje, kochani jesteście.-powiedziałam i przytuliłam przyjaciół. Było tutaj naprawdę dużo osób: Ross, Calum, Raini , moi rodzice, Vanessa , moi znajomi ze szkoły i oczywiście rodzina Lynchów.

-A ty pewnie myślałaś, że zapomnieliśmy!-powiedziała Van

-Jest taka opcja... hahah-odpowiedziałam

Pomyślałam o Rossie, przecież to o to chodziło z Dove! Dlatego nie potwierdził...nie chciał zdradzić niespodzianki. Kurde, ale jestem głupia...Muszę z nim porozmawiać.

-Ross choć na chwilę, muszę z tobą porozmawiać.-powiedziałam cicho.

-Okay.

Poszliśmy do jego pokoju.

-Muszę Ci coś powiedzieć.-powiedziałam

-Ja też.-powiedział

-Ty pierwszy/sza- powiedzieliśmy równocześnie.

-To może ja powiem pierwszy...Wyjeżdżam.

-Że co?

-Wyjeżdżamy w trasę na 4 miesiące...

-Od kiedy wiesz?

-Od dwóch tygodni.

-Wiesz to od dwóch tygodni i dopiero teraz o tym mi mówisz?

-Miałem powiedzieć ci po urodzinach, żeby ci ich nie zepsuć...

-Już za późno. Gratulacje.

-Ale Laura czekaj!

-Zostaw mnie...

Wybiegłam do łazienki, zamknęłam się i zaczęłam płakać. Mój najlepszy przyjaciel wyjeżdża na 4 miesiące a ja nic nie mogę z tym zrobić. Chciałam mu powiedzieć, że ten pocałunek nie był dla mnie obojętny. Wszystko miało się ułożyć. A teraz? Jest beznadziejnie. Bardzo trudno jest utrzymać kontakt przez telefon, a z resztą Ross pewnie pozna dziewczynę i tyle będzie pamiętał o Laurze. Z jednej strony to dla nich szansa, ale ja nie chce żeby on wyjeżdżał...


I wanna see you smile!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz