Rozdział 18

3.4K 356 165
                                    

To był ciężki dzień, lecz zakończony nad wyraz przyjemnym wieczorem. Choć Midorima nie przepadał za piątkowymi dyżurami, ponieważ dziwnym przypadkiem to właśnie w te dni zdarzało się najwięcej wypadków, tym razem nie narzekał zbyt wiele. Co prawda w szpitalu było naprawdę ciężko, ledwie zawitał do swojego gabinetu, a już musiał ratować potrąconego motocyklistę, potem robotnika, któremu ciężka belka zmiażdżyła stopę, potem wokalistę kapeli rockowej, który wywrócił się gdzieś za kulisami i nabił się głową na gwóźdź, który jednak nie wbił się wystarczająco, by uszkodzić mózg. Kolejne przypadki były gorsze i lepsze, ale wszystkie polegały na uratowaniu życia. Mimo to Shintarou był zadowolony i usatysfakcjonowany swoją pracą.

A jeszcze bardziej powrotem do domu.

– Gdzie moja koszula?- zapytał Akashi, rozglądając się po podłodze.

Midorima uniósł leniwie powieki i spojrzał na niego nieco sennie. Jego smukłe, blade ciało wyglądało pięknie na tle widocznej za oknami panoramy miasta. Naga skóra w niektórych miejscach perliła się od potu, w niektórych widoczna była gęsia skórka. Akashi siedział zwrócony plecami do Shintarou, toteż zielonowłosy mógł spokojnie kontemplować poruszające się łopatki, a także zgrabną pupę, która napięła się lekko, gdy Seijuurou schylił się, by zajrzeć pod łóżko.

– Nie wiem, gdzie jest twoja koszula – powiedział powoli Midorima, odpowiadając na jego pytanie. Był tak zmęczony, pozbawiony jakichkolwiek sił, że ledwie był w stanie wymówić to krótkie, proste zdanie.

– W takim razie ubiorę twoją – zdecydował Akashi, sięgając po lawendową koszulę Shintarou i zarzucając ją na ramiona.

– Zimno ci?

– Nie.- Kąciki ust Akashiego uniosły się w uśmiechu.- Po prostu chcę coś na sobie mieć. Dlaczego taki dżentelmen jak ja miałby paradować przed tobą całkowicie nagi?

– Chociażby dlatego, że ten dżentelmen jeszcze chwilę temu ujeżdżał mnie jak byka, wówczas jakoś zapomniał o przyzwoitości. Obecnie jestem nieco osłabiony, jednak to nie oznacza, że nie wrócą mi siły i nie rozpoczniemy dalszej części naszego spotkania dżentelmenów. Po co się ubierać?

– Jesteś bardzo pewny siebie, Shintarou – powiedział z uśmiechem Akashi.- Dlaczego nie zapytasz mnie o zdanie?

– Z tego samego powodu, dla którego ty mnie o nie nie zapytałeś, kiedy ciągnąłeś mnie do łóżka.

– Nie powiem, żebyś jakoś specjalnie protestował, czy opierał mi się.

– To i tak nie miałoby sensu. Przecież zawsze dostajesz to, czego chcesz.

– Racja – zaśmiał się Akashi.- Zapewne nawet nie usłyszałbym twoich protestów. Ale cóż...- Seijuurou przeciągnął się leniwie i westchnął lekko.- Czuję się zaspokojony, lecz jeśli nie podzielasz tego, to być może zgodzę się na krótką powtórkę. Oczywiście pod warunkiem, że odpowiednio mnie do niej zachęcisz.

Shintarou wiedział, że w obecnej sytuacji niełatwo byłoby mu „zachęcić" Seijuurou. Uprawiali seks w każdy wieczór od czterech dni – czyli od momentu, w którym mieszkanie Akashiego opuścił Kuroko Tetsuya.

Midorima wiedział, że jest tylko i wyłącznie obiektem, na którym Akashi wyżywa swoją euforię i napięcie seksualne. Od kiedy poznał Kuroko, a nawet jeszcze wcześniej, seks uprawiali raczej sporadycznie, raz na jakiś czas, kiedy Seijuurou chciał zwykłego, erotycznego spełnienia. Shintarou był jedyną osobą, która mogła mu to zapewnić.

W końcu każdą inną Akashi zabijał.

Zielonowłosy poczuł, że powoli zaczyna tracić humor. Wracała do niego świadomość, że kochał się z Seijuurou tylko i wyłącznie dzięki Kuroko. Mężczyzna był podniecony faktem, że Tetsuya tutaj był, spał na jego kanapie. Poduszkę, na której leżała jego głowa i koc, którym był nakryty – wszystko trafiło do sypialni Akashiego i tak pozostawało od trzech dni.

Ciernie ||Akashi x Kuroko||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz