Rozdział 14

3.5K 403 32
                                    


Miał wrażenie, jakby wszystko zaczęło walić mu się na głowę.

Stał w salonie obok drzwi prowadzących do jego sypialni, opierając się o ścianę ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Przyglądał się uważnie sprawnym dłoniom Midorimy, jego długim palcom, które z precyzją zszywały kilkucentymetrową ranę. Na szczęście ostrze noża nie uszkodziło żadnych narządów wewnętrznych, wizyta w szpitalu nie była więc konieczna.

Pierwszy raz od bardzo dawna czuł się tak podle. Chwila, w której triumfował na samą myśl, że zabije błękitnowłosego mężczyznę wydawała się być tak odległa, że ledwie dostrzegał ją w przebłyskach swoich myśli. Nie był do końca pewien, jak to się stało, że Kuroko leżał teraz na jego kanapie, a z jego brzucha wypływał czerwony płyn, który tak upodobał sobie Seijuurou. Niezbyt rozumiał, co się tak naprawdę stało. Nie bardzo pamiętał, jak to się wszystko zaczęło, ale...

Śledził go. Pojechał do szkoły baristów, należącej do jego znajomego, Kise Ryouty. Patrzył, jak Tetsuya wychodzi raźnym krokiem i idzie ulicą. Pojechał za nim, nie za szybko ale i niezbyt powoli, by nie wydał się podejrzany. Zobaczył, że Kuroko skręca w jakąś ciemną uliczkę. Wiedział, że to skrót do przystanka autobusowego i miał zamiar objechać wokół budynki, jednak coś drgnęło w jego sercu. Nim zdążył się zorientować, zaparkował nieopodal i wysiadł z samochodu.

– Rana powinna zagoić się za jakieś dwa tygodnie, wtedy będzie mógł zdjąć szwy – rozległ się jakby w oddali głos Midorimy. Jego słowa nie dotarły do Akashiego, czerwonowłosy widział jedynie, że jego przyjaciel porusza ustami.

Co się stało, kiedy skręcił w tę uliczkę? Zatrzymał się, to było pewne. Obserwował. Widział dwie postacie, ciemne sylwetki, jedna przy drugiej. Zaczęły wykonywać dziwne ruchy, a potem jedna z nich obaliła na ziemię drugą. Po chwili rozległ się krzyk.

Akashi przełknął ślinę. Przypomniał sobie. Usłyszał dobrze mu znany dźwięk, melodię, której słuchał z uwielbieniem od wielu lat. Z jakiegoś powodu jednak ta brzmiała okropnie, zgrzytała niczym gra niedoświadczonego skrzypka.

Rozpoznał głos Kuroko. Uświadomił sobie, że to właśnie on wydał z siebie wrzask, mordowany na jego oczach. Ruszył więc ku nim, by go uratować.

Ale czy na pewno? Czy na pewno chciał go uratować?

„Muszę mu pomóc!". „Muszę go chronić!". „Muszę go ratować!"... Żadna z tych myśli nie pojawiła się w jego głowie, kiedy biegł w stronę błękitnowłosego. Więc dlaczego uderzył tamtego mężczyznę? Dlaczego poderżnął mu gardło, gdy zbliżył się do niego pod pretekstem sprawdzenia, czy stracił przytomność? Dlaczego zabrał do siebie Kuroko, dlaczego zadzwonił po Midorimę i kazał mu zszyć ranę Tetsuyi, skoro sam pragnął go zabić?

Co to było?

– Wyjdzie z tego, prawda?- Seijuurou dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że pytanie, które usłyszeli, zostało zadane właśnie przez niego.

– Wątpisz w moje doświadczenie?- mruknął Midorima nieco oschlej, niż z początku zamierzał. Nic jednak nie mógł na to poradzić. Kiedy otrzymał telefon od Akashiego, pierwszy raz od tak dawna wpadł we wściekłość. W normalnych okolicznościach z całą pewnością zdziwiłby się, że czerwonowłosy przyprowadził kogoś rannego i poprosił o pomoc dla niego. Ale przez to co zrobił niecałą godzinę wcześniej, Shintarou ogarniał jedynie gniew.

Jak mógł to zrobić? Jak mógł zabić ich sąsiada, szanowanego i znanego w całej Japonii psychologa, który miał na swoim koncie nie tylko niezliczoną ilość wizyt w popularnych programach telewizyjnych, ale także kilka wydanych książek?

Ciernie ||Akashi x Kuroko||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz