Chapter I

625 30 5
                                    

Nie mam już sił. Czasami chciałabym zniknąć i może wtedy dowiedziałabym się co, tak naprawdę znaczę dla własnej rodziny. Rodzina...
Przychodzą takie momenty, kiedy w mojej głowie pojawia się pytanie czy ja właściwie pasuje do mojej rodziny.
Kocham ich, każdego z osobna, ale... każdy po jakimś czasie wiecznych pretensji i wydzierania się na swoją osobę z byle jakich powodów, byle by się wydrzeć (mam wrażenie, że tylko dlatego, że jestem najmłodsza), miałby dość i miałby wątpliwości, czy własna rodzina jest tą odpowiednią.
Mam trzy siostry. Najstarsza ma na imię Pamela (nie trudno zgadnąć, że tata w latach młodości szalał za Pamelą Anderson w stroju kąpielowym. Raz go babcia przyłapała podczas przeglądania Playboy'a z rozkładówką z nią w środku).
Kolejne mają na imię Natalie i Caroline (bez żadnych wyjątkowych znaczeń, bo akurat dla nich mama wybierała imiona i te jej się spodobały), a ja mam na imię Chloe.
Taty większość czasu nie ma w domu, bo dziadkowie są już wiekowi i pomaga im prowadzić ich biznes, a to wiąże się z tym, że widzę go, tylko wieczorami. Mama zaś pracuje jako sprzątaczka w (chyba) najlepszej restauracji w miasteczku (a jest ich tylko hm, może trzy).
Mieszkam w małym mieście na południowo-środkowym wschodzie Anglii w hrabstwie Essex. Moją najlepszą przyjaciółką (i jedyną prawdziwą zarazem), jest Daisy (pozostałe to, takie szkolne koleżanki, które każą do siebie mówić "przyjaciółka", a gdy przyjdzie co do czego, to zostaje sama. Kiedy one coś chcą, to ja muszę to robić, bo w przeciwnym razie, wielka obraza majestatu, lecz gdy ja chce coś zrobić, iść gdzieś, to słyszę "nie chce mi się", "zostańmy tu", "wolę tu siedzieć".) Daisy była naszą sąsiadka, z domu obok i jest starsza o sześć lat, dlatego też aktualnie mieszka w Londynie.
Marzę o odwiedzeniu jej i spędzeniu z nią czasu, bo jest dla mnie jak starsza siostra, z taką różnicą (w porównaniu z prawdziwymi siostrami), że nie traktuje mnie jak wiecznie przeszkadzającego bachora, bo mam te czternaście lat.
***
Został tydzień do rozpoczęcia wakacji, a ja od trzech miesięcy wiem, że przez cały ten czas będę musiała pracować razem z mamą w restauracji. Czemu ja skoro to siostry są starsze? Właśnie dlatego czuję się tu tak nierozumiana.
Świetnie, czeka mnie odbieranie i podawanie gościom ich płaszczy (czy co oni będą mieć, w końcu lato), każdego wieczoru, a w dzień pomaganie mamie przy ogarnięciu sali.
Mówiłam już, że po prostu cudownie? Chloe, czemu ty masz takiego pecha? Chociaż co innego mogłabym robić w te wakacje, skoro każda z tych "przyjaciółek" w wolnym czasie woli się zająć swoim chłopakiem.
Jednak jest jeden plus tej sytuacji, bo nie będę zmuszona patrzeć na obściskujące się pary i czuć się jak piąte koło u wozu. Wolę być sama, poczekać na tą jedyną prawdziwą miłość, choćby do setki, niż mając czternaście lat obmacywać się z chłopakami, bo u nich na jednym się nie kończy, zmieniają ich jak rękawiczki lub chodzą z dwoma na raz, bo nie wiedzą, który z nich jest lepszy. CHORE.
***
Dzisiaj sobota, wiec mama postanowiła zabrać mnie ze sobą do pracy, abym przed rozpoczęciem, wszystkich i wszystko już poznała. Weszłam do środka, ona już tam była od rana, bo dzisiaj mają jakąś imprezę.
Byłam tu, tak dużo razy, że szczerze mówiąc, to wnętrze w kolorze czerwonego wina, od dawna nie robi na mnie wrażenia, wręcz przeciwnie, nie mam ochoty patrzeć na nie wiedząc, że zostałam zmuszona pracować tu przez całe lato. Chociaż skoro mi nawet za to, nie zapłacą, to nie do końca można pracą to nazwać. To będą najgorsze wakacje w życiu.
Po dwóch godzinach pokazywania wszystkiego (nic czego już bym tu nie widziała), marzyłam o powrocie do domu. Podeszłam do mamy, aby jej powiedzieć, że już idę, ta nawet mnie nie słuchała. Typowe.
Rozmawiała z właścicielem, wiec postanowiłam bez mówienia jej, pójść do domu, bo coraz mocniej padało. Nie było mi na rękę wracać do domu, gdy się porządnie rozpada. Z tego wszystkiego zapomniałam wziąć ze sobą parasolki.
Kierowałam się w stronę wyjścia, grzebiąc w torebce. Potrzebowałam znaleźć słuchawki, bo bez muzyki ani rusz. Z twarzą w niej, starałam się drugą ręką wymacać klamkę, lecz wtedy poczułam, że drzwi się otwierają, a ja znalazłam się na podłodze.
Z poczuciem, że zaraz wyrośnie mi wielki guz na czole, bo ktoś przygrzmocił mi drzwiami w głowę. Nie ma co. Na koniec tej porażki dniowej ktoś przywala mi drzwiami. Super.
Ze złością na twarzy, uniosłam głowę, aby jakoś wstać i zobaczyć kto mi to zrobił. I wtedy... ujrzałam mojego "oprawcę", wpatrywałam się w anioła z gitarą w ręku.
------
Hejo kochani :)
Oto moje kolejne opowiadanie :) Dedykuje je mojej przyjaciółce ( wiesz kim jesteś :*). Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu :) Dajcie znać w komentarzach co sądzicie i jeśli wam się podoba zostawcie votes :)
Bajo kochani :* Kocham was <3

Your Voice In My SoulNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ