ʚ 1 ɞ

5.5K 279 62
                                    

Kiedy tylko przekroczyłam próg domu wyczułam w nim głębokie napięcie. Głucha cisza nie była tutaj częstym gościem dlatego wiedziałam, że coś się święci. Położyłam klucze na szafce, ściągnęłam buty i zamierzałam pójść do swojego pokoju. Zatrzymałam się jednak w połowie, kątem oka dostrzegając jakieś ruchy ze strony salonu. Zawróciłam na pięcie zaglądając tam i ujrzałam mamę, Luisa, Anto, Leo i Thiago wpatrujących się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Patrzyłam na chwilę na nich bez słowa, wciąż czując ogromny ciężar w okolicy serca. 
- I jak zareagował? - mama nie wytrzymała, przerywając ciszę. 
Zsuwając torebkę z ramienia, podeszłam bliżej nich, siadając na oparciu fotela. Oczami wyobraźni wróciłam do momentu sprzed dwóch godzin, gdy to oznajmiłam Neymarowi o ciąży. Na początku nie mógł w to uwierzyć, myślał, iż to tylko głupi, a nawet całkiem śmieszny żart. Tyle że mi nie było do śmiechu, całkowicie się tego nie spodziewałam i łzy napłynęły mi do oczu z taką prędkością, że w końcu zrozumiał. To wcale nie były żarty. 
Później, przerażony moim łkaniem, zaczął mnie pocieszać. Uznał, że musimy powtórzyć badania bo być może lekarz i testy się pomyliły. Rzecz jasna było to absurdalne, wszystko to wyłożono mi czarno na białym. Kiedy to do niego doszło... zaczął przeklinać, panikować i zgrzytać zębami. Był to dla mnie okropny widok, sama w środku czułam się załamana, a jego reakcje tylko uświadomiły mi jak ta sytuacja jest poważna i beznadziejna. Nie byłam gotowa na dziecko, i on też nie.

Wtedy uświadomił sobie, że ja również tam jestem, że siedzę skulona na kanapie i płaczę, bo czuję jak cały świat wali mi się na głowę. Podszedł do mnie powoli, objął delikatnie, przyciskając swoje czoło do mojej głowy. Oddychał głęboko i miarowo. Wsłuchiwałam się w ten dźwięk, desperacko szukając w nim uspokojenia. I znalazłam, ale dopiero po słowach, które wreszcie wypowiedział. 
- Skoro byłem na tyle męski, by stworzyć dziecko, to teraz muszę być na tyle męski, żeby je przyjąć.*

Opowiadając im to wszystko znowu się rozpłakałam. Anto i mama momentalnie oblepiły mnie swoimi ramionami, głaskały po włosach, pocieszały, tuliły... Ogromnie im byłam za to wdzięczna, ale poczułam się jedynie odrobinę lepiej. Bałam się tej odpowiedzialności, która zaczęła na mnie spoczywać. Być może to trochę egoistyczne, ale nie lubię być do czegoś przywiązana, dlatego też nigdy nie miałam żadnego zwierzaka. Tyle, że dziecko to nie pies, czy kot. Dziecko to najprawdziwszy człowiek, którego trzeba przygotować do samodzielnego życia. 
- Masz Neymara. Masz nas. Masz tylu cudownych przyjaciół... Wszyscy Ci pomożemy, nie zostaniesz z tym sama. - odezwał się Luis, a ja spojrzałam na niego załzawionymi oczami. Leo siedział tuż obok, kiwając głową. Jego reakcji, tuż po Neymarze, bałam się chyba najbardziej, ale ku mojemu zdziwieniu zachował się cudownie. Nic mi nie wypominał, nie osądzał mnie, tylko przytulił i pogratulował. Jak gdyby... spodziewał się, że taką wiadomość niedługo mu przekażę i było to po prostu naturalne. 

Posiedziałam z nimi jeszcze chwilę i poszłam na górę. Wzięłam długi, rozgrzewający prysznic, a gdy spod niego wyszłam i zakładałam piżamę, spojrzałam w swoje odbicie. Mój brzuch do najbardziej płaskich nie należał, tu i ówdzie miałam trochę więcej niżbym chciała. Jednak już niedługo miał urosnąć jeszcze bardziej. Już teraz rozwijało się w nim nowe życie. Motyle, które zwykłam czuć gdy tylko widziałam Neymara, przemieniły się w malutkie stópki... 
- Być może nie będę idealną mamą, ale obiecuję kochać Cię najbardziej na świecie. - powiedziałam cicho, wsunęłam przez głowę koszulkę i poszłam do sypialni. 

-  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -

- Hola, bonita. - Neymar ucałował mnie przez okno w usta, kiedy następnego dnia podjechałam po niego pod Kompleks Gampera. - Może lepiej będzie jak ja poprowadzę? Znowu blado wyglądasz. - zmarszczył czoło. 
- Jestem dopiero w pierwszym miesiącu, dam radę prowadzić. - parsknęłam śmiechem na co on kiwnął głową, wrzucił plecak na tylne siedzenie i obszedł samochód, by już po chwili wskoczyć na siedzenie tuż obok mnie. - Jak tam trening? Chłopcy się nie wygadali? - kiwnęłam głową w kierunku Leo i Luisa, którzy wychodzili z budynku w towarzystwie Suareza, Mascherano i Alby. Pomachali mi, więc uczyniłam w zamian to samo. 
- Nie, milczeli jak grób. Chociaż szczerze mówiąc to ja miałem ochotę biegać po boisku i wydzierać się na całe gardło. - zachichotał. Udobruchał mnie tymi słowami, chyba właśnie tego było mi potrzeba, aby zrozumieć, że to nie koniec świata. Będziemy mieli dziecko. Malutkiego, ślicznego dzidziusia. Mimo, że to trudne, muszę się z tego cieszyć i nie pozwolić na to, aby czuło się ono niechciane. - A jak tam twoje samopoczucie? - zapytał, wyrywając mnie z zamyśleń. Wyjechałam na drogę i dopiero wtedy odpowiedziałam. 
- Zależy o co pytasz. Fizycznie czuje się dobrze, psychicznie umieram. Boję się reakcji twojego taty. - przygryzłam dolną wargę. Jechaliśmy właśnie do domu Neymara i byliśmy umówieni z jego rodzicami na internetową rozmowę. Co prawda dzisiaj wieczorem wylatuje do Brazylii, ale taką informację powinniśmy przekazać im wspólnie. Na samą myśl oblatywała mnie gęsia skórka. 
- Skoro pogodził się z wiadomością o byciu dziadkiem kiedy byłem nastolatkiem, to pogodzi się i teraz. 
- Ale wtedy nie byłeś ikoną sportu znaną na całym świecie, tylko początkującym piłkarzem. Wiesz, że media nie dadzą nam spokoju, gdy się o tym dowiedzą. - uświadomiłam go, a on jedynie westchnął. Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy, skupiając się na muzyce lecącej w radiu. 

-  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -

- Oczywiście bardzo nas zaskoczyliście, ale... to niesamowita wiadomość. Nie spodziewałabym się, że tak prędko ponownie zostanę babcią. - Nadine zniknęła na chwilę z ekranu, by po chwili powrócić z opakowaniem chusteczek.
- Daj, ja też chcę. - Rafaella zaśmiała się przez łzy i porwała mamie pudełko. Ten widok spowodował, że ja też się wzruszyłam. Słowo daję, że to chyba hormony tak mną kierowały, bo ostatnio zrobiłam się okropną płaczką. 
- Tato? - Neymar spojrzał na ojca, który jako jedyny jeszcze się nie odezwał. W zniecierpliwieniu czekaliśmy aż coś powie, brunet cały czas ściskał moją dłoń, dodając mi tym otuchy, mimo że sam się denerwował. Ojciec był dla niego ogromnym autorytetem i to z jego zdaniem liczył się najbardziej. Neymar Senior wreszcie podniósł głowę i głośno westchnął. 
- Cóż... z perspektywy menadżera być może nie jest to dla mnie zbyt dobra wiadomość... - zaczął, a ja poczułam jak coś ciężkiego spada mi na serce. Neymar cały się spiął i był już gotowy do obrony. - ...ale z perspektywy ojca... co mogę powiedzieć? Cieszę się waszym szczęściem. - na jego zmęczoną twarz wstąpił delikatny uśmiech, a my wypuściliśmy wstrzymane powietrze z ust. Chyba jeszcze nigdy nie poczułam tak wielkiej ulgi, jaka spadła ze mnie w tym momencie. 

Porozmawialiśmy z nimi jeszcze chwilę, życzyli mi wesołych świąt i udanego sylwestra, a Neymarowi bezpiecznej podróży.
Z bólem serca wyściskałam bruneta i poprosiłam, aby zadzwonił od razu, jak wyląduje. Wiedziałam, że wystarczyło jedno moje słowo, a on zostałby w Barcelonie, ale to w końcu czas świąt, powinien być ze swoją rodziną. Nie mogę być egoistyczna, w końcu widywał się z nimi rzadziej niż ze mną.
- Uważajcie na siebie. - uśmiechnął się, całując mnie w czubek nosa, a gdy odwróciłam się na pięcie, klepnął mnie lekko w tyłek. 
- Jaki ty przykład dajesz naszemu dziecku, co? - zganiłam go, na co zareagował głośnym śmiechem. Wyjechałam powoli z podjazdu, machając mu ostatni raz. Prawie gdy zniknęłam za rogiem, wyjeżdżając na ulicę rozdzwonił się mój telefon. Myślałam, że krzyknę z radości, kiedy po drugiej stronie usłyszałam znajomy głos. 

-  -  -  -  -  -  -  -  -  -  -
  * - podobno to powiedział sobie Neymar, gdy w wieku dziewiętnastu lat dowiedział się, że Carolina Dantas urodzi mu synka :)  


TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz