Cuatro

10.1K 410 13
                                    

Zbudziło mnie głośne dobijanie się do drzwi. Dopiero kiedy otworzyłam oczy zorientowałam się, że zasnęłam w wannie. Woda już całkowicie wystygła a piana opadła, wyszłam więc i owinęłam się ręcznikiem, trzęsąc się z zimna. Mokre, jeszcze ciemniejsze niż zazwyczaj włosy, przełożyłam na jedno ramię i spojrzałam w lustro.
- Zlituj się nade mną, bo puszczę pawia! - Usłyszałam głos Leo i wtedy przypomniałam sobie, że dobija się do mnie co po chwila. Przetarłam zmęczone oczy i otworzyłam drzwi, a On momentalnie wpadł do środka jak oparzony i zanim zdążyłam zaprotestować, wypchał mnie na korytarz. Już miałam wejść do mojej sypialni, kiedy kątem oka zauważyłam, że ktoś przyglądał się całej tej sytuacji z dołu, stojąc tuż przy schodach.
Albo nadal śnię, albo to jest...
-Czego się napijesz, Ney? Nie masz nic przeciwko, że będę Cię tak nazywać? - usłyszałam głos mamy i po chwili również ona pojawiła się obok niego. Podążyła za jego wzrokiem i spojrzała na mnie. Gdy zorientowałam się, że stoję przed nimi owinięta jedynie przykrótkim ręcznikiem, spanikowałam i uciekłam do pokoju, zamykając drzwi na klucz. Serce biło mi jak młot, przyłożyłam ucho do drzwi i nasłuchiwałam ich rozmów.
- Ta zjawa w białym ręczniku, która właśnie pomknęła do swojej sypialni z prędkością światła, to Livia. - zachichotała mama i podsłuchałam jak prowadzi go do kuchni. W międzyczasie Leo opuścił łazienkę i zbiegł do nich po schodach. Zaczęłam łazić po pokoju tam i z powrotem, myśląc nad tym co mam teraz zrobić. Nie byłam jakoś szczególnie wstydliwą osobą, ale mój ręcznik jest n a p r a w d ę krótki i świadomość, że Neymar mnie w nim widział...
- Nie. Zostanę tutaj i poczekam aż sobie pójdzie. - powiedziałam do siebie i z uniesioną głową przytaknęłam sama sobie. Wytarłam się tym nieszczęsnym ręcznikiem i w końcu się ubrałam, nasunęłam na siebie jasne jeansy, przez głowę przełożyłam czarną bluzkę na ramiączkach a na to narzuciłam białą koszulę, która ładnie kontrastowała z moją opalenizną. Z uwagi, że wszystkie przybory do włosów trzymam w łazience, przeczesałam je tylko palcami, a na twarz nałożyłam delikatny makijaż, stawiając najbardziej na wytuszowanie rzęs. Za pół godziny byłam umówiona z Ines, miałam nadzieję, że oni sprężą się tam na dole. Nie wiedziałam po co przyszedł tu Neymar, skąd w ogóle wiedział gdzie mieszkamy, i czy Leo nadal chce żebym odwiozła go do jego domu. 
Swoją drogą, nie wiedzieć czemu, miałam złe przeczucia co do tego chłopaka.
Nie mając pojęcia co ze sobą począć, usiadłam na łóżku i wystukałam jego imię na instagramie. Większość zdjęć przedstawiała go w gronie przyjaciół i z drużyną, gdzie oczywiście dostrzegałam również mojego brata. Zaciekawił mnie też częsty widok małego chłopca o jasnej karnacji i blond włosach, którego obejmował bądź trzymał na kolanach. Nie dowiedziałam się niczego konkretnego z tych fotografii, szczerze mówiąc sama nie wiedziałam c o chciałam tam znaleźć. Zapewne coś, co dobitnie przekazywałoby mi: On jest złym chłopcem, uważaj na niego!
Zablokowałam telefon i rzuciłam go na bok a sama wyłożyłam się na poduszki i czekałam, czekałam, czekałam...
Aż w końcu ktoś zapukał do moich drzwi a mnie serce stanęło na moment. Chciałam udawać, że mnie tu nie ma, ale byłoby to niedorzeczne bo doskonale wiedzieli gdzie się ukrywam.
- Zachowujesz się jak wariatka, Liv! - skarciłam samą siebie cichym szeptem. - Kto tam? - zapytałam.
- To ja. - mama złapała za klamkę z drugiej strony, ale na nic jej się to zdało, bo drzwi zamknięte były na klucz. Podeszłam do nich i wpuściłam ją do środka. - Co ty tu robisz? Dlaczego nie zeszłaś na dół?
- Ubierałam się, bo jak wszyscy zdążyli zauważyć, stałam tam prawie naga. - wywróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na piersi, a ona przyjrzała mi się podejrzliwie, aczkolwiek z uśmiechem.
- No dobrze. Szkoda, że do nas nie dołączyłaś, Neymar chciał poznać zjawę, która mignęła mu przed oczami. Nawiasem mówiąc to całkiem miły chłopak, powinnaś go kiedyś poznać.
- Yhm, kiedyś. - powtórzyłam po niej, chociaż dobrze wiedziałam, że za jej słowami kryje się drugie dno. Próbowała zeswatać mnie z każdym możliwie napotkanym osobnikiem, który tylko przypadł jej do gustu. Raz nawet nie zwróciła uwagi na to, że jeden jej kandydat ma już narzeczoną, tylko uznała, iż bez problemu mogłabym go jej odbić. To właśnie była moja mama. - Pojechali już?
- Tak, przed momentem. Możesz jeszcze ich dogonić, zawiozą Cię do centrum na spotkanie z Ines. Zadzwoń do Leo. - podała mi telefon, ale ja szybko pokiwałam głową.
- Nie nie nie, ja się przejdę. Pogoda jest dzisiaj przepiękna. - minęłam ją i ruszyłam ku schodom, a ona jak cień podążyła za mną.
- Skarbie, mieszkamy w Barcelonie, tu zawsze jest pięknie. Pozdrów ode mnie Ines i powiedz, że czekam na nią z tym likierem, który przyniosła mi na urodziny. - pocałowała mnie w czoło.
- Jasne. Pa, mamo. - uśmiechnęłam się do niej i wyszłam z domu. Dzięki znanym skrótom, pięć minut później byłam pod ziemią w stacji metra. Czekając na jego przyjazd, starałam się wyrzucić bruneta z mojej głowy, niestety bezskutecznie. Są takie rzeczy, których nie da się tak po prostu zignorować bez względu na to, jak uparcie i długo się próbuje tego dokonać. Tak właśnie było teraz ze mną.
Dopiero kiedy zobaczyłam Ines, stojącą pod Starbucksem i wypatrującą mnie w tłumie przechodniów, zapomniałam o wszystkim innym i pognałam w jej kierunku.
- Nie było Cię tylko miesiąc, a ja już tak się stęskniłam! Co ty ze mną robisz! - zawołałam, rzucając się jej na szyję i obydwie zachichotałyśmy. Zajęłam stolik na podwórku tuż z samego brzegu, a przyjaciółka poszła zamówić nam kawę. Po kilku minutach wróciła z dwoma kubkami przepysznego frappuccino.
- Zanim cokolwiek powiesz, pozwól, że ja zacznę. - powstrzymała mnie ruchem dłoni, kiedy otwierałam usta. Pokazałam, że daję jej wolną drogę i czekałam cierpliwie aż się odezwie. Zajęło jej to kilka minut, pierwsze musiała powiercić się trochę na krześle, poprawić sukienkę, buty i wymieszać napój. - Zakochałam się! - zawołała wreszcie, a ja wybałuszyłam oczy.
- Jak się nazywa, ile ma lat, kim jest, jak wygląda, imię matki i ojca?! - zasypałam ją pytaniami, a ona szybko sięgnęła po telefon.
- Mam z nim zdjęcie. Uwierz mi, jak go zobaczysz, to zwali Cię z nóg. Ma dokładnie wszystko czego potrzebuję: duże, ciemne oczy, odpowiedni wzrost, smukłą sylwetkę...
- ... a co z jego charakterem? - przerwałam jej z rozbawieniem.
- Och, charakter oczywiście też ma wspaniały. Zobacz, to on. - wręczyła mi telefon, a ja spojrzałam na przystojnego bruneta, obejmującego moją przyjaciółkę w pasie. - Nazywa się Nicolas Uriarte i nie uwierzysz kiedy Ci powiem, że gra w reprezentacji Argentyny!
- W piłce nożnej? Nie kojarzę go... - pochyliłam się nad zdjęciem i próbowałam go sobie przypomnieć. Razem z mamą przeprowadziliśmy się do Barcelony, kiedy Leo zaczął tutaj grać, ale pochodzimy z Argentyny i dobrze znałam całą jej reprezentację. Jego natomiast za nic świecie nie kojarzyłam.
- Nie, głuptasie! Ten świat nie kręci się tylko wokół futbolu, wiesz? Nico jest siatkarzem.
- Jakim cudem na niego natrafiłaś? - oddałam jej komórkę i upiłam łyk swojego frappuccino.
- Dobrze ujęte, to dosłownie był cud. Po długim dniu zwiedzania Buenos Aires, wieczorem postanowiłam popływać. Zanim jednak poszłam na basen, musiałam skoczyć do kibelka, ale pech chciał, że wszystkie damskie toalety były zajęte. Zniecierpliwiona czekaniem wkroczyłam więc do męskiej, ale tam nie było zamknięć. Czułam, że naprawdę nie mogę już dłużej czekać. A później, nagle ktoś pociągnął za klamkę i stanęłam twarzą w twarz z Nicolasem. Na całe szczęście byłam już ubrana, ale mówię Ci jak spaliłam się ze wstydu! Chciałam tylko stamtąd uciec i utopić się w tym basenie, jednak Nico szybko mnie dogonił i zagadał. A potem jakoś tak się potoczyło, że poszedł popływać razem ze mną i resztę pobytu tam spędziliśmy razem. Czyż to nie romantyczne? - zapytała wzdychając i podpierając się na dłoni.
- I to jeszcze jak! Koleś otwiera drzwi męskiego kibla, a tam... bum! Dziewczyna! Będzie co opowiadać dzieciom. - zachichotałam, a ona posłała mi piorunujące spojrzenie. Ines była wariatką i żyła we własnym, wariackim świecie.
- Dobra, idę po jakieś ciacho. Tobie też przynieść? - zapytała, ale ja pokręciłam głową. Nie minęły dwie minuty od jej odejścia, kiedy za swoimi plecami usłyszałam czyjś głos.
- No proszę, znowu się spotykamy.

TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz