Doce

7.3K 341 17
                                    

- O czym? - zapytałam zaciekawiona, odwracając ku niemu głowę. Otwierał już usta, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo ktoś przerwał mu w pół zdania.
- Livia! - usłyszałam za sobą wesoły świergot. Taki głos, niespotykany aczkolwiek dobrze mi znany i jedyny w swoim rodzaju mogła mieć tylko jedna osoba. - Jak ja dawno Cię nie widziałam! - Shakira złapała mnie od tyłu za szyję i zawiesiła się na mnie, przyciskając swój policzek do mojego.
- No i jak mnie udusisz to będzie to chyba ostatni raz kiedy mnie widzisz. Żywą, w każdym bądź razie. - przyznałam, a ona wybuchnęła swoim perlistym śmiechem. Zerknęłam kątem oka na jej ukochanego. Gerard wpatrzony w nią jak w obrazek, uśmiechał się delikatnie pod nosem i nie spuszczał z niej oczu.
- Co słychać? - podparła się na ramieniu moim i Neymara, wciskając się pomiędzy nas. - Wybacz, Ney. - przechodząc, niechcący uderzyła go z łokcia w głowę.
- Nie ma sprawy, i tak miałem coś jeszcze zrobić... - pomasował bolące miejsce i wstał. Zdawało mi się, że był zawiedziony tym, że nam przerwano.
- Później porozmawiamy, dobrze? - zaproponowałam, a on skinął głową i oddalił się. Shakira zaczęła nawijać koło mojego ucha, a ja słuchałam ją i starałam się za wszelką cenę żywo uczestniczyć w tej dyskusji. Mimo wszystko moje myśli uciekały się do tego co takiego chciał powiedzieć mi Neymar.

- No nareszcie jesteś. - podeszłam do zadyszanej Antonelli, która wparowała do środka z Thiago na rękach. Widząc, że dziewczyna nadal nie za dobrze się czuje, odebrałam od niej bratanka. Zaraz potem uświadomiłam sobie, że dwuletni synek Shakiry i Gerarda zniknął mi z oczu. - Milan, gdzie jesteś? - wychyliłam głowę na korytarz, ale nigdzie go nie widziałam. - Chodź Thiago, poszukamy naszej zguby.
Dziesięć minut chodziłam w tę i we w tę, a kiedy nadal go nie znalazłam, zaczynałam się poważnie martwić. Na korytarzu przewijało się wiele osób, czy to zawodników, czy reporterów, jeszcze tego brakowało żeby w mediach pojawiła się informacja, iż rzekomo siostra Lionela Messiego zgubiła syna Shakiry i Pique. Przed oczami już miałam te nagłówki, aż nieprzyjemny dreszcz przeszedł po całym moim ciele.
- Hej, Liv! Jego szukałaś? - usłyszałam za sobą męski głos i odwróciłam się z nadzieją. W moim kierunku zmierzał właśnie Marc Bartra, obrońca Barcy, trzymając na rękach chłopca o ciemnych, długich włoskach. Z mojego serca spadł tak ogromny kamień ulgi, że aż mnie to zabolało.
- Boziu, Milan, ale napędziłeś mi stracha! - puściłam rączkę Thiago i porwałam chłopca w ramiona. - Dlaczego uciekłeś cioci? - spojrzałam na niego z wyrzutem, ale on tylko wzruszył ramionami i oparł o mnie swoją głowę, wyraźnie zmęczony. - Dzięki, Marc. Jakbyś mógł to nikomu o tym nie wspominaj, bo wyleją mnie z posady niańki za którą mi nawet nie płacą. - poprosiłam, a on zachichotał, ukazując rządek śnieżnobiałych zębów. Chłopak był ode mnie starszy o dwa lata, miał niesamowicie zmysłowe spojrzenie i firmowy uśmiech, które nie jedną dziewczynę powaliły już na kolana.
- Nie ma problemu, możesz być o to spokojna.
Wróciliśmy wspólnie do pokoju dla rodzin zawodników, a tam już się rozdzieliliśmy. Oddałam Milana w ręce mamy, a Thiago sam podleciał do Leo, który zmartwionym wzrokiem lustrował swoją narzeczoną. Anto wyglądała blado i widać było, że mdłości nadal nią miotały.
- Możemy już pogadać? - Nawet nie wiem w którym momencie, ale Neymar zmaterializował się tuż koło mnie ni stąd ni zowąd.
- Jasne. - zgodziłam się i podążyłam za nim na korytarz, gdzie było odrobinę mniej tłoczno. Oparliśmy się o parapet okna, odwróciłam ku niemu głowę i spojrzałam wyczekująco.
- Chodzi o to, że doszły mnie pewne słuchy...
- Liv, Rafaella Cię woła! - Xavi przemknął obok nas i zanim odszedł, zatrzymał się aby mi o tym powiedzieć.
- Nosz kurwa... - Neymar wypuścił powietrze z ust i wstał rozzłoszczony.
- Hej, uspokój się. - zgaiłam go. - Za momencik jestem z powrotem. - obiecałam i zagłębiłam się w poszukiwaniu jego siostry.
- Jesteś! - sama do mnie podeszła, wyciągając jakąś białą kopertę. Wzięłam ją od niej z uniesioną do góry brwią.
- Co to?
- Mnie nie pytaj, ktoś mi to przed chwilą wcisnął do ręki jak szłam korytarzem, ale wśród tylu ludzi nawet nie wiem kto to był.
- Okej, dzięki. - odwróciłam się od niej na pięcie i rozdarłam kopertę. W środku była mała, równie biała karteczka, a na niej napisanych sześć słów i inicjały, które na pierwszy moment wywołały u mnie jeden, wielki znak zapytania.
" Spotkajmy się zaraz w pomieszczeniu gospodarczym. ÁM. "
Kto mógł chcieć się ze mną widzieć o tej porze, kiedy wszyscy byli tutaj, i to w tak absurdalnym miejscu? Kim był, lub była ten/ta ÁM? Przeszło mi przez myśl, że to Ines przyjechała i stroiła sobie ze mnie żarty, ale szybko odrzuciłam tę myśl, kiedy przypomniałam sobie w jakim była stanie i humorze.
Myślałam nad tym kilka minut i wreszcie mnie olśniło. W momencie coś ciężkiego spadło mi na serce, a w gardle pojawiła się wielka, nieprzyjemna gula. To On. Na nowo próbował się ze mną skontaktować. Tylko czego ode mnie oczekiwał? Że tak po prostu rzucę wszystko i przybiegnę jak głupia, żeby się z nim zobaczyć po kilku miesiącach braku jakiegokolwiek odzewu z jego strony? Zmięłam kartkę mocno w pięści i wyrzuciłam ją do kosza. Kilka osób popchnęło mnie, kierując się do wyjścia. Zorientowałam się, że to zawodnicy najwyraźniej udają się na spotkanie z trenerem, bo w pokoju pozostali jedynie ich bliscy. Rozkojarzona wróciłam na korytarz, ale Neymara już tam nie było. Przecież on także musiał pójść z nimi. Westchnęłam głośno i podeszłam do Anto, która siedziała na kanapie wyraźnie wymęczona.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - powiedziała, a ja usiadłam obok niej.
- I chyba zobaczyłam. Okropnego ducha z przeszłości.

Żeby zagłuszyć moje niespokojne i natrętne myśli, które pojawiły się w mojej głowie po przeczytaniu tego krótkiego liściku, postanowiłam obciążyć zmęczone mamy i zająć się ich dzieciakami. Zabrałam więc Thiago, Milana, dwie córeczki Javiera - Lolę i Almę oraz Valerię Iniestę. Dzięki nim mogłam chociaż na chwilę wyłączyć się i zapomnieć o zmartwieniach. Wyszliśmy na chwilę na zewnątrz, ochroniarz niemalże momentalnie pojawił się przy naszym boku. Ludzie od razu nas wypatrzyli, zaczęli wiwatować i machać w naszym kierunku.
- Odmachajcie, na pewno się ucieszą. - zachęciłam ich, kucając przy nich. Miło było patrzeć na ten cały festiwal rozgrywający się pod stadionem, wszędzie rozbrzmiewała zagrzewająca muzyka, odgłosy bębnów, tamburynów i gitar. Granatowo-bordowy tłum tworzył niesamowity efekt, wszyscy jednoczyli się właśnie w tym dniu i przybyli kibicować swojej ukochanej drużynie. - Chodźmy dalej. - wstałam i trzymając za rączkę Valerie i Milana, ruszyliśmy wolnym krokiem wzdłuż chodnika. Kiedy zbliżaliśmy się do jednego z głównych wejść, zatrzymało nas kilku reporterów.
- Proszę się cofnąć. - ochroniarz odgrodził nas od nich, a dzieciaki skupiły się bliżej mnie.
- Tylko kilka pytań, bardzo prosimy! - mężczyzna wychylił się zza pleców bodyguarda. Wzięłam na ręce Milana i wzdychając skinęłam głową. Ochroniarz ustąpił, ale i tak stał tuż obok nas.
- Thiago, chodź tutaj. - przywołałam bruneta, który zaciekawiony podążał w kierunku wołającego go tłumu. Szybko odwrócił się na pięcie i podbiegł do mnie, a kamera od razu skierowała się na niego.
- Dziś Wielki Dzień, starcie FC Barcelony z Juventusem na które wszyscy z niecierpliwością czekamy od samego rana. Jak zawodnicy czują się przed tym pojedynkiem? - dyktafon i dwa mikrofony podążyły ku moim ustom.
- Wszyscy przybyli dzisiaj na Camp Nou z dozą pozytywnej energii i zapałem do walki. Pewne jest, że dadzą z siebie dwieście procent i zagrają jak najlepiej tylko zdołają. - uśmiechnęłam się do kamery, tak jak byłam nauczona. - Oczywiście za kulisami stadionu wyczuwa się lekki stres, ale wystarczy tylko spojrzeć na wiernych fanów i wsłuchać się w ich śpiew, aby zdenerwowanie poszło w zapomnienie.
- Jako siostra legendy futbolu na skalę światową, co odczuwasz kiedy Lionel wbiega na murawę? - kolejne pytanie pojawiło się tak szybko, że nie zdążyłam przełknąć śliny. Przełożyłam sobie Milana na drugie ramię, i zastanowiłam się chwilę.
- Oczywiście ogromną dumę, uświadamiam sobie jak daleko doszedł dzięki własnej upartości i zapałowi. Cieszę się, że mogę patrzyć jak robi to co kocha i co go uszczęśliwia. - wyznałam szczerze, a oni pokiwali głowami i sypnęli następnym pytaniem.
- Do sieci wypłynęły zdjęcia z twoich ostatnich spotkań z Neymarem, czyżby na coś się zanosiło?
Po usłyszeniu tego pytania dosłownie mnie zatkało. Spodziewałabym się chyba wszystkiego, ale nie czegoś tak absurdalnego. Zmusiłam się na krótkie parsknięcie śmiechem.
- Neymar jest bliskim przyjacielem mojego brata. To, że od czasu do czasu się widzimy, nie musi od razu o niczym świadczyć, prawda? - westchnęłam. - Przepraszam, ale musimy już iść, dzieci się niecierpliwią. - położyłam rękę na ramieniu Almy i próbowałam ich minąć, niestety bezskutecznie.
- Jednak wczoraj byliście razem do późnego wieczora, czyż nie?
- To nie ma nic do rzeczy. - uśmiechnęłam się i przyśpieszyłam, ciągnąc za sobą dzieciaki. Ochroniarz odgrodził ich od nas, dzięki czemu szybko wróciliśmy do środka. Zanim weszliśmy do pokoju, zobaczyłam przed drzwiami Leo i Neymara, stojących do nas tyłem.
- Morata zna Livię? - usłyszałam głos Brazylijczyka i na to pytanie stanęłam jak wryta.
- Nie, a co?
- Był tu przed chwilą i jej szukał.
- Dziwne.... - Leo zmrużył brwi i wtedy nas dostrzegł. Uśmiech momentalnie wpełznął na jego twarz i nie dał po sobie poznać, że przed chwilą o mnie rozmawiali. Wyciągnął ręce do Thiago, który od razu do niego podleciał. Z walącym jak młot sercem weszłam prędko do środka i musiałam usiąść. Nie mogłam pojąć dlaczego mnie szukał... jak śmiał pojawiać się na nowo w moim życiu po tym, jak mnie skrzywdził! Podciągnęłam kolana pod brodę i przymknęłam oczy.
- Błagam, niech ten dzień się już skończy. - szepnęłam sama do siebie.

TemptingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz