Rozdział 1

6.1K 209 4
                                    

-Mamo! On tu zaraz będzie! Gdzie jest ta sukienka?- krzyczała Marlena.
-Już niosę słoneczko- odparła matka niosąc błękitną, wyprasowaną sukienkę.
-Wyglądasz bosko! - stwierdziła Marcelina wraz z ojcem- Aha! Nie zapomnij założyć tego naszyjnika.- wskazała na czerwone pudełeczko w kształcie serduszka, które podarował jej Thomas.
-No dobra, a teraz wyjdźcie wszyscy. Musze pogadać z siostrzyczką. - rozkazała rodzicom poczym zwróciła się do Marceli: - Boję się.. ale mam stresa. Nie wiem co robić! Wiesz.. no jesteśmy ze sobą już cztery lata i..
-Po pierwsze to się uspokój, a po drugie... czego ty się tak panicznie boisz?
-No bo to nie będzie no wiesz...
-Co wiem? - droczyła się z siostrą
-Jezu, no to nie będzie chyba(!) taka zwykła kolacja..- odpowiedziała niepewnie brunetka.
-No nie. On ci się oświadczy?! Aaaaaa! Gratulacje! - piszczała Marcelina - Ale to jest pewne, czy to tylko przypuszczenia? Mów mi tu zaraz!
-Hmm... raczej pewnie na 1000%! - krzyknęła rozradowana i rzuciła się siostrze na szyję- tylko nie wiem, co na to rodzice. Mam dopiero dwadzieścia jeden lat.
- I co z tego? Ja jestem tylko dwa lata młodsza. Wielkie mi co.. pff dwadzieścia jeden. Stara już jesteś.
-No bardzo śmieszne.
-No wiesz.. w najgorszym przypadku wyrzucą cię z domu i będziesz spać na wycieraczce. - zaśmiała się- Ale spoko. Wejdziesz po mojej drabince i cię przenocuję.
-Co?- zapytała przerażona
-Żartowałam- po czym obie wybuchnęły śmiechem.
Po piętnastu minutach usłyszały warkot silnika i dzwonek do drzwi. Marlena zeszła, a raczej zbiegła na dół, aby otworzyć drzwi, lecz została uprzedzona.
-Dobry wieczór panie Howard. Yyy .. jest Marlena? - odchrząknął nieco speszony
-Witaj chłopcze. Owszem, była na górze. - odpowiedział niby surowo.- Zaraz ją ..
-Jestem! - uśmiechnęła się promiennie brunetka- Możemy już iść.
-Chwileczkę - powstrzymał ją chłopak- Ja.. zaraz wracam! - wykrzyknął i pobiegł do samochodu. - Spokojnie Thomas! Ogarnij się. Będzie dobrze- wyciągnął trzy bukiety róż różnych kolorów i jedną torebkę na prezent- Najwyżej wylecisz z hukiem... Co ja odwalam? Kurna...- wziął głęboki wdech i wszedł z powrotem do domu, gdzie wszyscy byli ciekawi co zrobi.
-Emm. - odchrząknął na pewności- Marleno..- dziewczyna spojrzała na niego wyczekująco- ja chciałem.. oczywiście pragnę.. no wiecie.. - ojciec w tej chwili nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
-Synu mówże wkońcu! - chłopak jak na zawołanie ukląkł, odłożył dwa bukiety na bok i wyjął pudełeczko: - Wyjdziesz za mnie?
-Tak! - pisnęła uradowana Marlena i przykucnęła przytulając się do niego.
-No proszę, proszę.. spodziewałbym się wszystkiego, ale żeś odstawił szopkę synu.
-Tadeusz! - szturchnęła go żona- No coś ty. Nie mów, że się nie zgadzasz?- w tej chwili do domu wszedł Adam, chłopak Marceliny.
-Kolejne oświadczyny?- zapytał ironicznie Tadeusz
-Yyy.. ja tylko. No drzwi były otwarte, więc wszedłem- tłumaczył się- Może przyjdę potem.
-No coś ty! Chodź na górę.
-No to jak? Klamka zapadła prawda Basiu?- zagadnął żonę.- Nasza mała dziewczynka..
-Tato nie rób scen! - przerwała mu Marlena.
-Nasza mała córeczka- powtórzył z naciskiem - jest już dorosła.
-Tatooo..
-Witaj w rodzinie Thomas! - uścisnęli się oboje, a potem chłopak jak najszybciej pocałował swoją wybrankę.


-Wiesz...- zaczął Adam leżąc na łóżku Marceli- tak sobie ostatnio o nas myślałem.
-I co wymyśliłeś? - zaciekawiona położyła się obok niego.
-Tak myślałem, myślałem i doszedłem do wniosku, że..- przełknął ślinę niepewnie
-Co?
-Że spadłaś mi jak gwiazdka z nieba! - wypalił szybko.
-Jeej! Ale słodzisz. - przytuliła się do niego.
-Wiesz.. muszę już lecieć. - wstał nagle jak oparzony
-Tak szybko? Dopiero wszedłeś.- Marcelina była mocno rozczarowana.- Myślałam, że.
-No co? Praca jest jak ten przysłowiowy zając. Ucieka maleńka.
-Co ci jest?
-Mi nic, ale ty się o wszystko czepiasz.
-Tylko spytałam.
-To nie pytaj.- zakończył ostro- Wyjdę przez balkon.
-Przyjdziesz jeszcze? - zapytała z nadzieją
-Może. - i już go nie było. Zobaczyła tylko jak schodzi po drabince i wręcz ucieka z jej ogrodu.
Jej pokój znajdował się na pierwszym piętrze i sąsiadował z pokojem Marleny. Obie miały balkony, po których z boku, pod gałęziami bluszczu szczelnie ukryte były drabinki ze sznuru, żeby ich chłopakom było łatwiej się tu dostać.
Marcela do późnej nocy zastanawiała się co było przyczyną tak nagłej zmiany w nastroju Adama, ale do niczego nie mogła dojść. Zmęczona o drugiej w nocy w końcu zasnęła.




"Jak w Kopciuszku"Where stories live. Discover now