Andy Biersack (Black Veil Brides)

1.5K 89 22
                                    


Ostrzegam że shot jest troszkę długi xd Mam nadzieję że nie ma błędów, sprawdziłam go kilka razy. I po za tym jest chyba jednym z moich ulubionych. No nic, nie rozpisuję się bardziej.

***

Podnoszę wzrok dotychczas wbity w ziemię i rozglądam się. Po mojej prawej stronie widzę duży, oświetlony kościół. Czuję jak przechodzą mnie dreszcze na samą myśl że obok jest cmentarz. Kto urządza sobie spacery po mieście po 22? Oczywiście ja. Mieszkam raczej w centrum i nie ma tu wiele nieciekawych dzielnic, i nawet o tej godzinie kręcą się jeszcze przyzwoici ludzie. Po za tym, jest czerwiec, więc do późna jest jasno. Znowu spuszczam wzrok. Znam to miasto wystarczająco dobrze, po za tym nie za bardzo obchodzi mnie gdzie idę. Stawiam kolejne kroki przed siebie coraz bardziej się oddalając. Od domu dzieli mnie już jakieś dobre 20 minut drogi i nie chcę mi się wracać na piechotę, więc kieruję się w stronę przystanku. Cieszę się że mogłam się chociaż tą chwilę przejść i wyciszyć. Uspokoić nerwy. Mogę powiedzieć że zaliczyłam drobną sprzeczkę w domu. Na szczęście za dwa miesiące kończę 18 lat, a Carolyn już teraz ma do mnie całkowite zaufanie i wie, że nie szlajam się tam gdzie nie powinnam. Jak wrócę pewnie co najwyżej krzywo na mnie spojrzy. Jestem prawie na przystanku; prawie nikogo tu nie ma. Nie zwalniając wyciągam telefon i wysyłam krótkiego smsa do Carolyn. Tyle jej wystarczy żeby się o mnie nie martwić. Naciskam 'wyślij' kiedy czuję jak zderzam się z twardą klatką piersiową. Telefon upada mi na chodnik. Podnoszę go a wstając napotykam wzrok chłopaka. Wyjątkowo znajomy.

- Andy! - mówię jednocześnie rzucając mu się na szyję. Chłopak obejmuję mnie i mocno ściska.

- Co Ty tutaj robisz? - wręcz piszczę z podekscytowania. Nie widzieliśmy się blisko rok; chłopak mieszka w tym samym mieście, tyle że na drugim końcu. No i ostatnim razem nie rozstaliśmy się zbyt przyjaźnie..

Chłopak chwilę nie odpowiada i ucieka wzrokiem. Dopiero teraz zauważam jak mocno pomalowane są jego oczy. Do tego włosy, też dłuższe. Mimo tego że opadają mu na twarz, widzę rysujący się na niej wyraźny smutek.

- Chyba właśnie się na kimś zawiodłem... - odpowiada cicho.

Chcę ponownie go przytulić, ale przypominam sobie kiedy ostatni raz widziałam go w takim stanie. Przychodzi mi na myśl że dalej może mieć do mnie urazę.

Poznaliśmy się w zeszłym roku na obozie dla muzyków. Można powiedzieć że zostaliśmy...parą? Na pewno było nami coś więcej niż tylko wakacyjna przyjaźń. Wszystko spierdoliło się w przedostatni dzień. Gdy teraz patrzę na to z biegu czasu, dociera do mnie że tak na prawdę była to tylko głupia błahostka. Nie mam do niego żadnego żalu ani nic, ale nie mogę mieć pewności że on też nie. Nie mam pojęcia co powiedzieć ani jak się zachować. Zaczynam się denerwować i odruchowo dotykać się po kieszeniach w poszukiwaniu papierosa, którego nie znajduję. Chłopak chyba doskonale wie czego chce i wyciąga z kieszeni dwa szlugi. Podaje mi jednego i zapala. Sam zaciąga się drugim.

- Dzięki - rzucam - No więc jak Ci się wiedzie życie? - pytam, siląc się na uśmiech.

- Nie najgorzej - odpowiada, chyba wdzięczny że nie ciągnę tematu powodu, przez który mu smutno. Przygląda mi się przez chwilę. Czuję jak przejeżdża dłonią po moim policzku. A raczej po rozcięciu na nim. Wcześniej nie zwrócił uwagi, zapewne przez kaptur, który zasłania mi twarz. Ma lodowate ręce.

- Kto Ci to zrobił - pyta, zaraz po tym, jak wydmuchuje z płuc dym.

- A, drobna sprzeczka z rodzeństwem. - mówię, wzruszając ramionami. Nie kłamię.

- Jess, Ty nie masz rodzeństwa.

Ups. Wdycham zdając sobie sprawę, ile w moim życiu zmieniło się przez ostatni rok. Wzdycham i opowiadam.

Bands One Shots PlWhere stories live. Discover now