18. What did you do?!

77 4 1
                                    

L i a m

(Wtorek, 21:40)

Blondwłosa kobieta bardziej wtuliła się w mój pozbawiony koszulki tors, a ja naciągnąłem kołdrę na jej plecy. Zacząłem przemierzać opuszkami palców niezwykle krętą trasę po plecach Julianne - uwielbiała być miziana.

- Chcesz o tym porozmawiać? - spytałem cicho niebieskooką widząc, że coś nie daje jej spokoju.

Zaprzeczyła ruchem głowy. Westchnąłem.

- Chciałbym być dla ciebie oparciem, bezpieczną przystanią, w której będziesz mogła schronić się o każdej porze dnia, czy nocy. Pozwól sobie pomóc. - poprosiłem, mając nadzieję, że dotrę w jakiś sposób do Jules.

- Chcesz mi pomóc? Zapewnij ochronę Zaynowi.

- Słucham?- nie dowierzałem.

- Nie jest bezpieczny. Nikt nie jest bezpieczny, a zwłaszcza on, gdy leży tam zupełnie sam, całkiem bezbronny...

- Promyczku... Proszę, powiedz mi o co chodzi.

Kobieta zagryzła wargę. Ponownie pokręciła głową.

- Nie chcę aby ktokolwiek znów ucierpiał. Mam już dość bólu.

- Obiecuję, że nikomu już nie stanie się krzywda.

Chciałem poruszyć temat uczuć jakie żywi wobec Zayna, ale przerwał mi to mój wibrujący telefon.

Ashford
Christmas potrzebuje pomocy.

- Kłamca. - wypowiedziała blondynka, która właśnie wstawała i zaczęła się ubierać.

Domyśliłem się, że przeczytała smsa, którego otrzymałem.

Brawo, Liam.
+10 do wiarygodności, zakpiłem z samego siebie.


J u l i a n n e

(Wtorek, 22:48)

- Co zrobiłeś?! - wrzeszczałam na przyjaciela, który jak gdyby skulił się na krześle, na którym siedział, wtulając plecy w oparcie krzesła.

- Julianne, nie krzycz, proszę. To mu w niczym nie pomaga.

- Nie próbuj mnie pouczać, Ashford! - warknęłam do Jamesa, wbijając przy tym w niego mocne, pełne gniewu spojrzenie. - Ty skretyniały dupku! - ponownie zwyzywałam Christmasa.

- Hej, musiałem, okej?

- Palant!

- Liam przyjacielu, pomóż!

Spojrzałam na Payne'a, który na jego [Liama] szczęście pozwolił bym robiła to co robię, wiedząc, że najprawdopodobniej gdyby choćby spróbował cokolwiek powiedzieć to i on zostałby zmieszany z błotem.

Wow, jestem niezwykle wpływowa. Powinnam napisać książkę pod tytułem "Jak wytresować faceta?".

- July, aniele...

- Nie podlizuj się, Christmas!

- ...ty jesteś jak Matka, która wybacza swoim dzieciom nawet najgorsze głupstwa...

- Ale co ty mi tu pieprzysz. Lee, na litość boską!

- Mówiłem ci już jak pięknie dzisiaj wyglądasz? - wyszczerzył się w  charakterystyczny dla siebie sposób.

Dostał ode mnie w twarz.

Na odpuszczenie grzechów.

- Frajer. Co powiedziała ci ta pomarszczona wywłoka Castile?

- Auć?

- Nie denerwuj mnie, kiedy jestem dla ciebie łaskawa. Co powiedziała?

- Zostałem zawieszony w obowiązkach. - powiedział udając beztroskiego.

Opadły mi ręce. Pięknie, z pewnością tego teraz potrzebowaliśmy!

- Co jeszcze?

- Skąd ty... Nie ważne. Jutro mam przyjść do jej gabinetu na rozmowę. Jeśli nie wytłumaczę jej co robiłem w jej gabinecie to prawdopodobnie wytoczy mi proces.

- Aha. - mruknęłam, nie mając już do tego wszystkiego siły.

Szybkim krokiem wyszłam przed szykowny budynek sądu, siadając na jednej z skąpanych w ciemności ławek.

Wyciągnęłam telefon, wchoddząc w wiadomości.

Do: Duch
Zabijesz mnie jeśli ładnie poproszę?

Chyba zwariowałam.

Schowałam twarz w dłoniach i oparłam łokcie na swoich kolanach.

Boże, i co ja mam zrobić?

Siedziałam tak, żałosna, użalająca się nad sobą, w rozsypce, do momentu aż poczułam ciepły materiał na ramionach, co oznaczało, że ktoś właśnie próbował ogrzać mnie swoją kurtką.

- Nie chcę rozmawiać. - ostrzegłam nie mając nawet siły, by się odwrócić.

- Nie musimy. - usłyszałam w odpowiedzi, od razu rozpoznając głos mojego rozmówcy. Liam usiadł obok mnie na ławce. - Możemy posiedzieć razem w ciszy i to w zupełności mi wystarczy. Bo najważniejsze, że tu jesteś. Ze mną. - szatyn posłał mi ciepły, delikatny uśmiech.

- To takie... wow. Nie wiem co powiedzieć. - zabrakło mi słów. Wypowiedź Liama mnie zamurowała.
Payne pogłaskał mnie po policzku.

- Nie nawidzę, gdy cierpisz. Czy chociaż przez ten jeden moment możemy zapomnieć o wszystkich problemach i pozostać choć przez chwilę w naszej małej nieskończoności?

Nadzieja. Miał nadzieję.

Miał rację.

- Okay. Zgodzisz się na wszystko co zaproponuję? - spojrzałam na niego z tajemniczym błyskiem w oku.

- Wszystko - mruknął mężczyzna.

- Kochaj się ze mną. Tu, teraz, już, na tej ławce. - wypowiedziałam, pewnie patrząc w jego czekoladowe piękne oczy, w których wychwytywałam każdą pojawiającą się emocje; najpierw zaskoczenie, potem niedowierzanie, zawahanie, strach, aż w końcu podjął decyzję i zobaczyłam czystą miłość i pożądanie.

- Okay?

- Okay.

----------------------
Bang, bang, bang!
Cześć i czołem, Promyczki!
Naszła mnie nocna wena i w końcu dokończyłam ten rozdział.

Jest to najkrótszy rozdział jaki napisałam w tym opowiadaniu.

Co sądzicie?

Lots of love, D.

Imposture • PayneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz