16. Close your eyes and listen to your heart

67 3 0
                                    

L e e

(noc z soboty na niedzielę)

Umieściłem swoje dłonie na talii mojej ukochanej, podczas gdy zielonooka zarzuciła mi swoje ręce na szyję. Uśmiechnąłem się. Podobała mi się ta sytuacja.

- Dziękuję, że zgodziłeś się tu ze mną przyjść. Nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy. - powiedziała wdzięcznym głosem.

- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedziałem. Wykonaliśmy obrót, po czym Paulette ułożyła swoją głowę na mojej piersi. Wspominałem już jak bardzo podobała mi się ta sytuacja?

Nie przejmowałem się tym, że dziewczyna usłyszy głośne bicie mego serca, nie interesował mnie fakt, że piosenka, do której się kołysaliśmy dobiegła końca, dla mnie liczyło się tu i teraz. Najważniejszym było dla mnie, by Paulette była bezpieczna. W moich ramionach, rzecz jasna.

- Odbijany. - usłyszałem po krótkiej chwili. Spojrzałem w bok na mężczyznę, który okazał się być wujkiem mojej ukochanej. Niemal z czcią podałem drobną dłoń czarnowłosej dziewczyny jej chrzestnemu, a sam odszedłem na bok, upijając kilka łyków czerwonego słodkiego wina. Osobiście wolałbym wytrawne, ale nie zamierzałem przecież się o to kłócić z kimkolwiek. To tylko moje upodobania smakowe.

Minutę później znalazłem się na parkiecie z panną młodą, siostrą Paulette - Lindą. Później zatańczyłem z paroma innymi kobietami, między innymi z mamą dziewczyn.

Wróciłem do stolika po 40 minutach. Opadłem zmęczony na krzesło i jednym łykiem opróżniłem całą zawartość szklanki. Po krótkim czasie dołączyła do mnie Paulette.

- Jak się bawisz? - spytała, gdy przystawiała do ust szklankę z sokiem. Dostrzegłem na jej policzkach rumieńce. Wyglądała z nimi tak uroczo...

- Świetnie. - odparłem przyglądając się brunetce.

- Dziękuję, że tu ze mną przyszedłeś.

Zaśmiałem się.

- Kotku, powtarzasz się.

- Kotku?

- Przepraszam.

Szybko odszedłem od stolika i wyszedłem z sali na świeże powietrze.

Debil! Debildebildebil. Debilowaty debil. Powiedziałem to na głos! I jeszcze od niej uciekłem!
Co ona sobie pomyśli? Kurwa mać!

- Lee? - usłyszałem za plecami.

- Paulette!

- Wszystko okay?

- Tak, ja tylko... Przepraszam.

- Za co?

Spojrzałem w oczy dziewczyny. W jej piękne mieniące się zielone oczy.

I wtedy zrozumiałem, że dłużej tak nie pociągnę. Postanowiłem pokazać Paulette, jak wiele dla mnie znaczy.

- Zamknij oczy. - poprosiłem. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy Paulette zrobiła to bez chwili zawahania.
Teraz albo nigdy, co?

Pocałowałem ją.

M i a

(niedziela, 15:00)

- Dziękuję, że przyszłaś. Życzę ci wszystkiego dobrego. - usłyszałam na zakończenie spotkania z moją psycholog, Avą Sun.

- To ja ci dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - uśmiechnęłam się wdzięcznie do brązowowłosej kobiety i opuściłam jej posesję, kierując się w stronę mojego domu. Jedyne o czym w tym momencie marzyłam to długa, gorąca kąpiel i ...

W jednej chwili przerwałam wszystkie swoje rozmyślenia, kiedy ujrzałam wysokiego mężczyznę, na którego widok serce biło mi odrobinę szybciej, a który wyszedł właśnie z jakiegoś spożywczaka.

Podkradłam się do niego, a gdy byłam wystarczająco blisko zakryłam mu oczy.

Ciekawe, czy zgadnie...

Cóż, tego się nie dowiedziałam. Johnathan się nie patyczkował. Nawet nie wiem jak, ale kilka sekund po tym jak położyłam mu dłonie na oczach stałam przed nim, a on uśmiechał się zwycięsko.

- Poważnie? Myślałaś, że będę zgadywał? - rudowłosy mężczyzna zachichotał, a ja wydęłam wargi.

- Myślałam, że pomyślisz, że to Julianne.

- Julianne? Żartujesz? Nigdy tak nie robi. Jeśli już, to wskakuje mi na plecy i udaje małą małpkę, którą trzeba nosić. - Strażnik zaśmiał się na to wspomnienie i pokręcił głową.

- Gdzie idziesz? - zagadnęłam go i ruszyliśmy przed siebie.

- Właściwie to szedłem do domu. Niedawno skończyłem swoją zmianę.

- Pewnie jesteś bardzo zmęczony.

- Niezupełnie. - wzruszył ramionami. Skręciliśmy w kolejną ulicę.

Dobrze się składa...
Bałam się zaproponować mu wspólne wyjście, jednak postanowiłam się przełamać i pójść za radą mojej mamy, która zawsze powtarzała mi, abym kierowała się tym co dyktuje mi serce.

Kto nie ryzykuje, nie zyskuje, tak?

- Johnathan...

- Tak?

- Jeśli masz czas to może gdzieś wyskoczymy razem? - zacisnęłam mocno ze zdenerwowania dłonie w pięści.

Niemożliwe jak szybko biło mi w tym momencie serce.

- Przepraszam, ale już się z kimś umówiłem. - mężczyzna podrapał się z tyłu głowy.

- Oh...

- Ale jeśli tylko masz...

- Nie, nie. Spoko. Nie chcę zawracać ci głowy.

- Mia...

- Hej, co to za tłum?

- Proszę, nie zmieniaj...

- Spójrz!

Niecałe 15 metrów od nas dostrzegliśmy całkiem sporą grupkę ludzi zebranych w kółku.

Spojrzeliśmy po sobie. Odsunęłam na bok swoje rozczarowanie i smutek, a na ich miejsce weszła ciekawość, która zmuszała mnie do sprawdzenia o co chodzi.

W połowie drogi usłyszeliśmy karetkę, która na sygnale zmierzała w szybkim tempie do miejsca, gdzie zgromadzili się ludzie.

Ostatni odcinek pokonaliśmy z Johnathanem biegiem.

To co zobaczyliśmy na miejscu kompletnie nas rozbroiło.

- Jules?

Blondynka odwróciła się usłyszawszy swoje imię. Widok zapłakanej przyjaciółki całkiem złamał mi serce.

- Co się stało? - zapytałam troskliwie, podczas gdy Johnathan ją przytulał.

Nic nie odpowiedziała. Pociągnęła tylko nosem, a potem wskazała na chodnik.

- O cholera. - szepnęłam, zakrywając dłonią usta.

Na środku chodnika w kałuży krwi leżał Zayn.

Najgorsze było to, że wyglądał jakby był martwy.

-------------------
Dum dum duuuum!
Biorąc pod uwagę okres między ostatnimi rozdziałami, to ten dodaję niezwykle szybko :)

Co sądzicie o takim zwrocie akcji?

Jak podoba się Wam nowa okładka?

Dziękuję za votes i komentarz pod ostatnim rozdziałem, to wiele dla mnie znaczy

Do następnego,
Lots of love, D.

Imposture • PayneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz