My bro doesn't like you and he likes everyone

70 8 29
                                    

~ SCAR~
-Ashty...-mruknęłam cicho do chłopaka leżącego koło mnie. Jego zamknięte oczy lekko się poruszyły, twarz zarysowała ślad na moim nagim brzuchu. Obrócił głowę w moją stronę, a ja spięłam lekko brzuch, zerkając na jego nieprzytomną minę.
Zmęczeni zbyt długim i zbyt namiętnym obściskiwaniem się na jego łóżku, leżeliśmy zatrzymani w przestrzeni gdzieś między snem a jawą przez za długo.
Złote oczy spojrzały na mnie ze znanym tylko mi błyskiem, po czym lekko się podniósł, by zastygnąć nade mną, stawiając swoje łokcie jako jedyną przeszkodę przed położeniem się na mnie.
-Ash...muszę już iść, jest...-zaczęłam, ale on zakleił moje usta swoimi ciepłymi wargami.
-Ćś...-wymruczał i znów złączył nasze usta.
Te pocałunki były inne od tych wcześniejszych. Przepełniały je uczucia, które zdołaliby opisać tylko ci, którzy ich doznali.
Jego ręce wślizgnęły się pod moje plecy, mocno mnie przytulając. Uczucie miłości ukłuło moje serce ponownie wielkim skurczem, gdy te zaufane ramiona obrociły mnie na górę.
Spod zamkniętej powieki wyślizgnęła się samotna łza, której znaczenia nie byłam w stanie pojąć.
Zacisnęłam dłoń na jego włosach, ciągnąc do góry ich nasadę, gdy on ściskał moje rozgrzane plecy mocniej i mocniej.
Boki mojej rozpiętej koszuli smyrały moje boki, gdy on giął każdy jej tylny skrawek.
Zakończyłem delikatnie pocałunek, otwierając oczy. Był czas iść.
-Muszę wracać -powiedziałam, wtulając mój policzek w jego policzek.
-Zostań...-wyszeptał wrażliwym głosem. Zacisnęłam oczy, mocno się krzywiąc. Tak bardzo chciałam zostać, ale było już późno.
-Nie mogę -zasmuciłam się i mocniej się do niego, wdychając zapach jego ciepłego barku. Jego ręce ścisnęły mnie tak mocno, że ledwo mogłam oddychać.
-Pójdę z tobą -zdecydował cicho.
-Mhm...-mruknęłam cicho i zamknęłam oczy, by oderwać się od jego wypełnionego miłością ciała. Usiadłam na łóżku i zaczęłam zapinać pognieconą koszulę, podczas gdy on odpuścił sobie szukanie rzuconej w kąt bluzki i wciągnął przez głowę granatowy sweter.
Wstałam i objęłam go mocno, wtulając twarz w drapiący materiał.
-Lepiej już chodźmy -mruknął mi we włosy i przeniósł rękę na moją dłoń.
Wyszliśmy z pokoju, a potem z domu, żegnając się z jego rodzicami.
Gdy z przystanku nieopodal mogłam już zobaczyć światła autobusu, pocałowaliśmy się na pożegnanie, a ja zaraz wsiadłam do blaszanego pojazdu. Ash z rozespanymi oczami, poczochranymi włosami, ubrany w rozciągnięty sweter uśmiechnął się i mi pomachał, po czym oboje odwrociliśmy się w swoje strony. Odetchnęłam głęboko i wsparłam głowę na szybie, z uśmiechem wspominając jego bliskość. Już po chwili przez słuchawki dobiegały mnie głosy moich chłopców, a gdzieś we włosach siedziało uczucie ciągnięcia.
Zignorowałam tempy ból cebulek włosów i poprawiłam się na siedzeniu, opatulając się ciaśniej kurtką. Coś znów pociągnęło moje włosy, więc odwróciła głowę zirytowana i odrzuciłam włosy za siebie, by zobaczyć powód małego cierpienia.
Szatyn uśmiechał się coraz szerzej, aż w końcu wybuchnął gromkim śmiechem. Wyrwałam słuchawki z uszu i pacnęłam go w ramię.
-Jaki ty jesteś głupi...-zaśmiałam się ze skrzywieniem na twarzy i pokręciłam głową. Chłopak zignorował moją uwagę i wzruszając ramionami, przesiadł się na miejsce koło mnie.
-Jest już późno, nie zostawiłbym Cię samej, głuptasie -przyciągnął mnie do siebie.
Uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana i zamknęłam na chwilę oczy, by ocknąć się dopiero na naszym przystanku. Stąd było już niedaleko do mojego domu, więc w niecałą minutę wymienialiśmy przedfurtkowe pocałunki, oświetleni kuchennookiennym światłem.
Zanużyłam się głębiej w ustach ukochanego, by usłyszeć bębnienie w szybę.
Ash przerwał na chwilę i otworzył oczy.
-To twój brat -stwierdził i znów mnie pocałował. Całował mnie z otwartymi oczami, patrząc uważnie na okno, w którym stał Charlie.
-O co mu chodzi? -spytał, gdy blondyn znów zapukał i nam pomachał. Odmachałam mu z uśmiechem środkowym palcem i znów pocałowałam Cartera.
-Kto wie...to czubek-odpowiedziałam.
Przerwał nam odgłos otwieranych drzwi. Podskoczyłam ze strachu, rozglądając się z zaskoczeniem.
W drzwiach stał mój głupi brat.
-Zapraszamy do środka! -zawołał z uśmiechem, który już z daleko wydawał mi się fałszywy.
-Na dworze jest lepsza atmosfera, Charlie -wycedziłam i pocałowałam z uśmiechem po raz ostatni chłopaka.
-Charlie, co ty robisz? O! Dobry wieczór! Zapraszamy do środka! -zdziwiła się mama, ale gdy tylko nas zobaczyła, jej twarz się rozanieliła.
Ash spojrzał na mnie ze śmiechem w oczach. To już nasze drugie spotkanie z rodzicami tego wieczoru.
Podniosłam brew w zapytaniu, na co on skinął głową.
Wyjęłam klucz z kieszeni i otworzyłam furtkę. Ruszyliśmy do domu, a wartę na drzwiach przejęła mama. Ash przywitał się z nią grzecznie, pokłaniając przed nią głowę przy uścisku ręki. Rozebraliśmy się z kurtek i weszliśmy do kuchni, gdzie o lodówkę opierał się Charlie.
-O. Tu jesteś -wycedziłam gniewnie. Ostatnio był nadto wkurzający, a znając go jak prawie nikt, byłam pewna, że zaraz zrobi coś głupiego.
-Jestem Charlie -podał rękę Ashtonowi, kompletnie mnie ignorując. Ash nie przejął się jego głupią postawą, gdy ciągle próbował stać się nagle jak najwyższy i bardziej barczysty, by go wywyższyć.
Był parę centymetrów wyższy i szerszy od Asha, co było jak najbardziej normalne, ale i tak próbował go zdominować.
-Usiądźcie do stołu, Charlie właśnie robi herbatę -wkroczyła mama, a jej ciepło zbiło Charliego z roli. Zachichotałam; gdy nagle przestał być taki pewny siebie i ruszył po czajnik. Zasiedliśmy przy stole, a ja choć jeszcze o tym nie wiedziałam, popełniłam wielki błąd, pozwalając, żeby Ash i Charlie siedzieli naprzeciw siebie.
-Sky mówiła, że wyjechałeś na święta? Odwiedzałeś rodzinę? -spytała mama spokojnie, a Charlie zajmował się herbatą.
-Tak, pojechaliśmy do dziadków, mieszkają w górach, więc trochę pojeździliśmy na nartach -powiedział z uśmiechem.
-Ja też jeździłam na nartach! -ucieszyła się mama. Była bardzo podekscytowana, podejrzewałam, że był to efekt uboczny kolejnej randki z Chrisem.
-Właściwie to jeżdżę na snowboardzie...mmm już pani nie jeździ? -dopowiedział.
-Nie, przestałam parę lat temu, gdy snowboardzista przejechał mi po nartach i złapałam sobie kość kulszową...-skrzywiła się mama. Zapadła cisza.
-Ale to oczywiście nic osobistego! Nie bierz tego do siebie, założę się, że masz więcej oleju w głowie niż ten elikwent -wypaliła mama, a Ash się lekko zaśmiał, mówiąc, że nic się nie stało.
-Z pewnością -dzbanek z herbatą trzasnął o korkową podkładkę, wylewając parę kropli wrzątku na stół. Charlie odsunął krzesło, drewnianym wzrokiem patrząc na Asha i usiadł na nim by strzyknąć palcami z groźną miną.
-Gdzie dziś byliście? -spytała mama ciekawie, ignorując Charliego.
-Poszliśmy do nowej restauracji z włoską kuchnią. Pierwszorzędne jedzenie -odpowiedział Ash, dziwnie zerkając na Charliego. Wlepiałam w brata spojrzenie pełne politowania. Kretyn.
-Jak ty -mruknął cicho z fałszywym uśmiechem. Mama spojrzała na niego z ostrzeżeniem w oczach, ale on jedynie rozlał herbatę do kubków.
-Też myślałam, żeby się tam wybrać. Muszę tam skoczyć z Meredith -stwierdziła mama.
-Potem poszliśmy jeszcze do domu Asha i zjedliśmy ciasto z jego rodzicami -dodałam zadowolona.
-I jak? Niezręcznie? Pewnie tak samo jak tu -zażartowała samokrytyczna jak ja mama. Zaśmiałam się cicho z żartu.
-I co porabialiście? -spytała mama po chwili.
-Trochę pogadaliśmy, a potem gdy rodzice zaczęli mnie zbyt bardzo upokarzać, poszliśmy do mojego pokoju -powiedział Ash i zerknął na mnie z rumieńcem.
-Pokazał mi swoją gitarę -uśmiechnęłam się.
-Może grzechotki też...-wycedził Charlie patrząc na nas gniewnie.
-Charlie, słyszałam, że twoja kultura woła Cię z salonu, może pójdź i zobacz, czy jej tam nie zostawiłeś -zasugerowałam z uśmiechem. Charlie odwzajemnił mój uśmiech i przeniósł wzrok na Asha.
-Gdzie moje maniery...
A więc Ashtonie, słyszałem, że bez mojej siostry nie nauczyłbyś się grać na gitarze. Sam nie potrafiłeś? -spytał, a mama parsknęła przy piciu herbaty.
-Jestem leniwy. Ale dzięki Sky się zmieniam. Z nią staję się lepszym sobą -odpowiedział szczerze Ash, prawdziwie zdając egzamin.
-A jak tam znajomość z Joshem Bernerem. Zgrupowanie dupków wciąż ma się dobrze? -zaciekawił się Charlie.
-Nie wiem, zerwałem z nim znajomość -oparł się na stole Ash.
-A to czemu? Przecież byliście przyjaciółmi! -założył ręce mój brat.
-Lubisz oceniać po pozorach, co? -spytał Ash.
-To zależy -odpowiedział brat.
-Od? -podniósł brew Ash.
-Osoby i znajomości -uśmiechnął się.
-Pozory mylą -stwierdził szatyn.
-Nie jeśli chodzi o dupków łamiących serca -warknął Charlie.
-Nigdy bym nie skrzywdził Sky -zdenerwował się Ash.
-Nie? A w co graliście w twoim pokoju? W oszukiwanki czy może wykorzystywanki? -krzuszył szkliwo Charlie.
-W warcaby. Co ci we mnie nie pasuje? -zdziwił się.
-Śmierdzi mi coś szpitalem -odpowiedział.
-Nic takiego nie robiliśmy -przekonał go.
-Mistrz w ukrywaniu prawdy -burknął.
-Spiskowata żmija -zacisnął szczękę Ash.
-Węża to ty trzymaj zdala od mojej siostry -zagroził mu.
-Odpuść sobie. Może i jestem głupi, ale nie aż tak. Skończyłem z Joshem. Kocham Sky -wyznał Ash.
-Może kiedyś ci uwierzę. Ale na razie i tak będę miał Cię na oku. Ludzie sami z siebie nie śnią o takich rzeczach...muszą mieć powody -znów wspomniał o czymś, czego nie wiedziałam.
-Może raczej zajmij się sobą. Słyszałem, że jako spec od związków nie masz dziewczyny i kręcisz z kumpelą Sky. Może jej to w końcu powiesz? -zasugerował Ash.
-To nie twój zasrany interes -znów się najeżył.
-Tak jak i twój. Mam gdzieś co sobie myślisz, ale możesz mi wierzyć, że nigdy nie łamię danego słowa, a obiecałem Sky jej nigdy nie okłamać -powiedział spokojnym głosem. Mama piła herbatę, bacznie obserwując sytuację.
-Kiedy? -spytał.
-Dwa miesiące temu, gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić -wskazał na obrączkę wiszącą na swojej szyi.
-No proszę. To ja ci przysięgnę, że mnie uspokoiłeś, ale i tak jak coś wywiniesz to twoja twarzyczka już nigdy nie spojrzy na świat tak samo -westchnął Charlie i po chwili zastanowienia podał mu rękę.
Ashton ścisnął ją mocno i nią potrząsnął. Przez chwilę Charlie oceniał go, patrząc mu w oczy, po czym kiwnął głową z lekkim uśmiechem.
-A o jaką kumpelę Sky chodziło? -spytała mama.
-Właśnie? -dołączyłam się do pytania.
Ash otworzył usta.
-Teraz to nieważne. Powinniśmy coś zjeść, jest już późno, co powiecie na jakieś ciasto? -zaczął paplać Charlie.
Obiecałam sobie, że i tak się dowiem. Byłam szczęśliwa, że mój głupi brat odpuścił. Może i czasem był bardzo nadopiekuńczy, ale mimo wszystko to doceniałam. Był moją rodziną, więc się o mnie troszczył. Ja o niego też.

Midlife Memories |NIE FANFIC!!!Where stories live. Discover now