Adventure of the lifetime

46 9 16
                                    

~SCAR~
28 kwietnia moje życie znów nabrało kolorów, dzięki wielkiemu, głębokiemu oddechowi od szkoły.
W tym roku obóz klas C wypadł na kwiecień, bo tylko przed sezonem było nas stać, żeby pojechać na drugi koniec kraju, nad morze. Po całodniowym tułaniu się po kraju pociągami, autobusami i pieszo, w końcu dobrnęliśmy do małego pensjonatu, położonego pięćset metrów od morza. Noc minęła nam szybko, nikt nie próbował się bawić, wszyscy byli na to zbyt wykończeni.
Gdy otworzyłam oczy, zdarzyło mi się to, co zawsze, gdy gdzieś jechałam.
Gdzie ja jestem? To nie jest mój sufit! ~myśl zadrapała moją świadomość, od razu po otworzeniu oczu.
Podniosłam się lekko z lekko twardego łóżka i rozejrzałam się wokół, by zobaczyć śpiącą Vesper po prawej i Jess po lewej. Z okna nade mną biło jasne światło, rzucając złote smugi na sosnowe meble wokół nas.
Dopiero na widok walizek, walających się w kącie, zrozumiałam, gdzie się właściwie znajduję. Skrzywiłam się na wspomnienie wczorajszego bólu pleców i karku.
Tak jak zwykle rankiem, sięgnęłam po słuchawki i telefon. Dopiero, gdy pierwsze nuty Ghost Stories rozeszły się po moich uszach, udało mi się uśmiechnąć.
W końcu koniec nauki. Przynajmniej na chwilę.
Ziewnęłam mocno się przeciągając i zerknęłam na godzinę. Dochodziła ósma, budzik miał zadzwonić lada chwila.
Postanowiłam wstać. Z uśmiechem wybrałam ubrania na dzisiejszą pogodę. W tym regionie kraju nie występowało takie pojęcie jak zima.
Świat zatrzymał się tutaj i postanowił zapaść w sen o wiecznym lecie, co tylko wspomagało turystykę.
Gdy już się ubrałam, obudziłam dziewczyny, skacząc wesoło po ich łóżkach, jak skończony dzieciuch, zagubiony gdzieś w czasie i przestrzeni.
Razem zeszłyśmy na dół, po drodze łącząc się z Maddy, Rosie i Alex.
Gdy zasiadłyśmy przy stole, telefon zawibrował mi w kieszeni.
-Halo? -wyszczerzyłam się.
-Hej, Sky! Siedzimy właśnie w domu i mamy problem. Brakuje nam perkusistki, wiesz może, gdzie mogę ją znaleźć? -odpowiedział Charlie.
-Hymmm...pomyślmy...chyba wzięła urlop, wiesz? Powinna wrócić za dwa tygodnie -zamyśliłam się.
-Ojoj...no to trudno. Jak może Cię nie być dwa tygodnie? Już tęsknimy z mamą! -jęknął.
-I ze Scottem! -usłyszałam przytłumiony głos. Uśmiechnęłam się z uczuciem ciepła w sercu.
-Ja też tęsknię...-zapewniłam go i wzięłam łyka kawy.
-Scar, słuchaj...jaka jest ulubiona piosenka Maddy? -słyszałam stres w jego głosie. Odpowiedź była banalna, a mimo wszystko, nie mogłam się oprzeć mniej wygodnej dla niego odpowiedzi.
-Nie wiem...sam się jej zapytaj...Maddy, ktoś do Ciebie -podałam jej telefon, słysząc w nim ciche przekleństwa.
Zachichotałam i wróciłam do jedzenia mojego jogurtu z Cheeriosami uważnie, jak zresztą wszyscy przy stole, wpatrując się w Maddy.
-Ulubiona? Ym...no to Girl Almighty...tak, tak One D....znaczy, no wiesz, nie wiem...Rosie to Little Black Dress...nie, Girl Almighty jest na Four, a Little Black Dress w Midnight Memories...Scar, Charlie pyta, gdzie trzymasz te Pedalskie płyty...-wywróciła oczami.
-Daj mi go -skinęłam na nią głową i przyjęłam telefon.
-Są na regale koło biurka, ostatnia półka -powiedziałam.
-O fuj...dobra, mam. Ale chwila, ostatnio mi mówiłaś, że jest ich czterech -zdziwił się.
-Jeden odszedł po wydaniu tych dwóch płyt. A teraz mi powiedz lepiej co knujecie -ugryzłam łyżkę.
-Nie mogę ci powiedzieć, bo to niespodzianka, dlatego teraz mi pokażesz jak się gra to Girl Almighty, bo już po pierwszej minucie czuję, że będę miał z tym problemy -powiedział wkurzony.
-Charlie, kurwa...na serio? Nie umiesz tego wybić? -jęknęłam.
-Inaczej bym się nie pytał, dobrze wiesz, że gitara to moja dziewczyna, a z perkusją przyjaźnię się z konieczności -powiedział.
-Ale jak ja mam Ci to pokazać? Skąd ja Ci tu mam wytrzasnąć perkusję?! -nie rozumiałam go.
-No, na talerzach. Żebym tylko poznał rytm -poprosił.
-Eh...dobra. Bez przeklinania teraz, bo dam Cię na głośnik -powiedziałam i wcisnęłam klawisz.
-Maddy, śpiewaj mi proszę Girl Almighty -poprosiłam i wywróciłam parę talerzy na drugą stronę.
-Charlie, na stopę będę robić bę, ok? -spytałam.
-Dobra -odetchnęłam.
-Her light is as loud as as many ambulances...-zaczęła Maddy, a zaraz potem dołączyły się wszystkie dziewczyny przy stole, oprócz Vesper, która jęknęła, że tego nie zniesie i poszła do Jasona.
Wybijałam rytm na talerzach, a w głośnikach telefonu słyszałam, jak Charlie powoli do mnie dołącza.
Oszołomieni ludzie patrzyli na nas jak na wariatów, a my byłyśmy tylko głośniejsze i głośniejsze. W końcu Jess i ja nie wytrzymałyśmy i razem skacząc po sali, pukałyśmy w oparcia krzeseł i stoły.
Ponieważ nigdzie na horyzoncie nie widziałam żadnych nauczycieli, po chwili wahania wskoczyłam na stół.
Piosenki ciągle się zmieniały, graliśmy 5sosów, Coldplaya, a potem znów One D.
W końcu wszystkie tańczyłyśmy na stole, głośno się drąc, a Charlie i Scott grali nam przez telefon na swoich gitarach.
-How did we end up talkin'?! - krzyknęłam i zaczęłam klaskać w dłonie. Ludzie w stołówce ciągle do nas dołączali i tańczyli z nami wokół stołu. Niektórzy wracali do pokoi. Znaleźli się i tacy, którzy jedli śniadanie do końca.
Nasze stopy uderzały razem z stół, który coraz głośniej skrzypiał. Nie przejmowałyśmy się tym i dalej tańczyłyśmy.
I w końcu się stało.
Wpadłam w dziurę, która utworzyła się pode mną, gdy stół pękł w pół.
Wszyscy zaczęli momentalnie uciekać. Zastygłyśmy w miejscu, otoczone stłuczonymi talerzami.
-Jest dziesiąta. Mamy pół godziny, żeby to naprawić -usłyszałam głos Maddy. Wygrzebałam się z obrusu i spojrzałam na sprawę z boku. Byłyśmy w tak ciemnej dupie.
-Pomóc? -wesoły głos spadł mi z nieba za plecami.

Midlife Memories |NIE FANFIC!!!Kde žijí příběhy. Začni objevovat