Explosions

43 10 8
                                    

Based on a true story...

~SCAR~
-Wszystko ok? -spytałam się Ves, która od czasu gdy opuściłyśmy ośrodek, okropnie się krzywiła i postękiwała.
-Łeb mi pęka...-mruknęła. Wymieniłam spojrzenia z Jess i zaczęłam zastanawiać się jak jej pomóc.
-Brałaś już coś? -spytałam.
-Tak, już jak rano mi się zaczynało, to wzięłam ibuprofen -pokiwała lekko głową i zasłoniła oczy. Zmarszczyłam brwi i w końcu do mojej pustej dziury zwanej czaszką wpadł pomysł.
-Już wiem! Mam musujące witaminy, chyba C, wapno i A+E. Pamiętam, że na kaca pomagają, bo tak mi mówił dziadek, to może ci też pomogą...-wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po plecak.
-W autobusie nie można chyba za bardzo pić takich rzeczy...poza tym masz ze sobą szklankę? -zaoponowała Jess.
-Mam, a nawet jeśli nie wolno to nikt nie zobaczy -machnęłam ręką i wygrzewałam podłużne opakowanie. Po chwili na moim stoliczku stała szklanka z wodą, a ja próbowałam ogarnąć, jak otwiera się to magiczne zamknięcie. W końcu się udało.
Pchnęłam górę opakowania kciukiem i przechyliłam paczuszkę, żeby wyleciał z niej jeden krążek. Nie wiem co poszło nie tak. Po prostu do szklanki nie wpadła jedna tabletka tylko...o wiele...wiele więcej.
-KURWA! SKY! -wyłupiła oczy Ves.
-Ile ty tego wrzuciłaś? -zdenerwowała się Jess.
-Nie wiem! -zawołałam i chciałam już liczyć tabletki musujące w wodzie, gdy Vesper wyrwała mi z ręki opakowanie.
-W opakowaniu jest 40. Zostały dwie -oznajmiła i spojrzała na mnie z politowaniem.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Byłam tak niewyobrażalnie wielkim kretynem. Zasłoniłam oczy dłońmi i osunęłam się na siedzeniu. Już od dziecka zawsze musiałam wszystko psuć. Najłatwiejsze rzeczy robiłam tak, jakby były równe trudnością wspięciu się na Everest. Nie ważne jak bardzo się starałam, nawet wrzucić głupiej tabletki do wody nie umiałam bez problemu.
-Scarlett! Scarlett!! -Jess zaczęła mnie szturchać, w jej głosie brzmiało zupełnie jawne przerażenie. Otworzyłam oczy i spojrzałam wprost na szklankę, w której piana buzowała i już wystawała nad szklankę.
-Nienienienienie...-wymamrotałam i wyłupiając oczy do granic wytrzymałości, patrzyłam na ścianki szklanki, na których zaczynały pojawiać się rysy.
-Zatrzymać autobus! -wydarłam się, bo szklanka wyglądała jakby naprawdę miała wybuchnąć.
Autobus momentalnie zjechał na pobocze, a ja chwyciłam szklankę w dwa palce i biegiem ruszyłam do drzwi. Czułam jak cienki plastik buzuje mi w ręce. Rysy w sztucznym tworzywie robiły się coraz głębsze i zaczynały przeciekać. Dobiegłam do drzwi, teraz szybko na zewnątrz. Szybko skacząc po schodkach, próbowałam się nie zabić, co w moim przypadku było naprawdę trudne. Odetchnęłam w duchu, gdy zobaczyłam śmietniki przed sobą. Plastik coraz bardziej się napinał. Czekałam tylko na moment, w którym skończę w kawałkach, jak bombowy terrorysta z Casino Royale.

~ASH~
-Co się dzieje, czemu stoimy? -spytał mnie Justin, który siedział przy oknie.
-Nie wiem -mruknąłem i podniosłem się z miejsca. W korytarzu zobaczyłem Sky, która biegła na przód.
-Sky...-mruknąłem. Brunetka wyleciała z autobusu i teraz wszyscy patrzyli za okna z prawej strony. Wszystko zastygło w ciszy.
Dziewczyna z wielkim nieładem na głowie, trzymając w palcach jakieś pudełko, które wyglądało jakby miało wybuchnąć, podbiegła do śmietników, stojących pod drugiej stronie miniparkingu. Sroka, która siedziała na jednym z nich głośno zakrakała i przesunęła się po krawędzi, ruchem który przypominał mi trochę te z filmów tanecznych o starych kabaretach.
Scar nagle zatrzymała się i rzuciła okrytym pianą czymś.
Ptak zrozumiał, że substancja leci prosto na niego i poderwał się do lotu, w czasie gdy dziewczyna na pseudoparkingu skuliła się w kłębek i odwróciła tyłem do śmietnika. Kubełek był coraz bliżej sroki, aż w końcu musnął jej ogon. Ptak spadł za śmietnik, a kubełek do niego wpadł. Sky powoli podniosła głowę i skradając się podeszła do śmietnika i zajrzała do środka. Na jej twarz wypłynął radosny uśmiech, ale zaraz potem znów schował się gdzieś daleko od jej ust, gdy do uszu wszystkich w okolicy dobiegło krakanie sroki. Szybko obiegła śmietnik i aż podskoczyła, zakrywając usta.
Na zewnątrz wyszła Jess i stanęła koło Sky niewzruszona. Dopiero po chwili wzdrygnęła się z wrażenia. Sky zniknęła za śmietnikiem i znów usłyszeliśmy odgłos ptaka. Po chwili i druga nastolatka ukryła się przed naszym wzrokiem, zostawiając autobus w jednym wielkim milczeniu.
Nagle okrzyk dwóch dziewczyn rozniósł się po okolicy, gdy nad śmietnik wystrzelił ptak. Scar wyłoniła się zza śmietnika, patrząc z nijakim przestrachem do góry, za ptakiem. W końcu jednak zaczęła się śmiać i odwróciła się do przyjaciółki. I ona się zaśmiała i podeszły do siebie, by złączyć się w uścisku. Zaraz potem wolnym tempem wróciły do autokaru, który od razu ruszył z miejsca, pozostawiając ludzi w nim w cichym stanie otempienia.
-Mówiłeś, że znasz tą laskę? -spytał chłopak za mną.
-Tak, to moja dziewczyna -uśmiechnąłem się, patrząc na niego. Dopiero po chwili dotarło do mnie kim właściwie jest. Blondyn z równoległej klasy podniósł brwi do góry i pokiwał głową.
-To fajną masz dziewczynę...-wrócił na swoje miejsce.
-Najfajniejszą na świecie -mruknąłem pod nosem i uśmiechnąłem się, zerkając na Sky zajmującą swoje miejsce.

Midlife Memories |NIE FANFIC!!!Kde žijí příběhy. Začni objevovat