Don't hurt yourself

37 5 5
                                    

~SKY~
Kulisy sceny oddalonej od szkoły o trzysta metrów, były bardzo ciasnym, lecz długim i krętym miejscem. Było tam pełno lin, stołów, krzeseł, kurtyn, desek i metalowych rur, nie pełniących zapewne żadnych konkretnych czynności ani nie ułatwiających tym bardziej przemieszczania się tam. Po zagraniu wszystkich numerów i rozgrzewki, ukryłam się za wielką kurtyną i napiłam się wody, opierając się o przypadkowy stół. Spokój i ciszę przerwała mi seria stukotów po mojej lewej. Zerknęłam w stronę bezkresnej ciemności, przytrzymując butelkę przy ustach.
-Hold up...they don't love you like I love you...step down...they don't love like I love you...back up...they don't love you like I love you...-usłyszałam melodyjny głos Ashtona, zbliżający się w moją stronę. W końcu jego ręka trącająca kolejne belki, wyłoniła się z mroku wraz z wielką czupryną, idealnie ułożoną i nienagannie długo nie przycinaną.
-Who the fuck do you think I am?...myślałeś, że tylko ty znasz nową płytę B na wylot? -odpowiedziałam tekstem z innej piosenki Lemonade.
-Nie...Ale przynajmniej nakłoniłem Cię do odezwania się do mnie...więc...I ain't sorry for that at all -wzruszył ramionami, opierając się o kolumnę stojącą dwa metry ode mnie.
-You better call Becky with the good hair -podniosłam lewą brew z kpiną i wycedziłam tekst z uśmiechem.
-When you hurt me, you hurt yourself...try not to hurt yourself...-skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Pray you catch me listening -oburzyłam się i napiłam wody, głośno parskając.
-Moi drodzy uczniowie, witam was na jedenastej edycji MuzeStopu, organizowanego przez samorząd uczniowski i naszą kochaną panią pedagog. Proszę o brawa! -pani Higgins wyszła na scenę, wzniecając tony oklasków. Zaczęło się.
-Sky...-szepnął pytająco. Spojrzałam na niego beznamiętnie, czekając na kolejne powtórzenie tego, co w głębi duszy wiedziałam bardzo dobrze.
Nasze oczy złączyły się ze sobą jak dwie krople wody. Nie byłam w stanie się oderwać od tego wzroku, od tej więzi które w ciągu sekundy je połączyły.
-Muszę iść usiąść w pierwszym rzędzie...-stwierdziłam cicho.
-Naszym pierwszym uczestnikiem jest Chaise Jordan, z piosenką "All of me" -rozległ się głos prowadzącej. Odeszłam w jeszcze bardziej oddalone od sceny miejsce, będąc pewna, że nikt mnie tam nie znajdzie. Oparłam się ciężko o metalowe rusztowanie, zaciskając mocno oczy, gdy zaczęły się pierwsze nuty piosenki. Zacisnęłam mocno ręce i zęby, gdy uderzyła mnie fala wspomnień. Płakałam.
Płakałam z tęsknoty, z bólu.
Płakałam, bo nie wiedziałam co czuję. Nie wiedziałam co się właściwie ostatnio ze mną działo.
-Pamiętasz, jak tańczyliśmy w moim ogrodzie? -spytał nagle znajomy głos.
-Masz na myśli, jak puściłeś tą piosenkę, a później po tańcu oblałeś mnie wodą? Tak. -odparłam przez łzy.
-Scarlett...-podniósł moją brodę, delikatnie ją chwytając. Otarłam szybko łzy, ale kolejne zaczęły już swoją wędrówkę po moich policzkach.
-Scarbie...o matko..chodź tu, kochanie...-mruknął i bez pytania mnie do siebie przytulił. Ryknęłam płaczem w jego ramię, które pachniało dokładnie tak, jak zapamiętałam.
Pogładził mnie delikatnie po plecach, mocno mnie przytulając.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mi Ciebie brak...-wyszeptał cicho w moje włosy, mocniej zaciskając dłonie na mojej flanelowej koszuli. Odetchnęłam głęboko, wciąż płacząc. Ash odchylił moją głowę, dokładnie badając wzrokiem moją twarz, podczas gdy jego ręka spoczywała na moim policzku. Otarł mi łzy paroma szybkimi ruchami kciuka. Zamknęłam ze wstydem oczy, wciąż nie rozumiejąc co wyprawiam. Ash objął moją głowę i pocałował delikatnie moje oczy, zaraz potem nos, policzki i czoło. Gdy otworzyłam oczy, podał mi rękę, lekko się oddalając. Chwyciłam ją, na co zakręcił mną wokół mojej osi, wywołując u mnie mały uśmiech. Zaczął bujać mną w rytm piosenki, przedrzeźniając wokalistę, tak jak wtedy...w ogrodzie.
-Even when I lose...I'm winnin'...-wyszeptał mi czule do ucha, na co kolejne łzy pociekły mi po policzkach.
Jeszcze raz podniósł moją głowę, zaczynając mnie całować. Mruknęłam cicho w sprzeciwie, na co oderwał swoje usta od moich.
-O Boże -otworzyłam szeroko oczy, uświadamiając sobie co wyrabiam.
Odepchnęłam go i strzeliłam mu w twarz mocnym plaskaczem, od razu daleko uciekając.
-Sky! -zawołał za mną.
-Idź do Debbie, może to nie do końca ja, ale przecież łatwo znajdziesz sobie zastępstwo -warknęłam, biegnąc na widownię.
Zatrzymało mnie wpadnięcie na Charliego.
-Hej...gotowa? -spytał, poprawiając gitarę pod pachą.
-Gotowa -potwierdziłam i gdy pani nas zapowiedziałam, weszłam na scenę i zajęłam swoje miejsce za perkusją.
-
KY~
Kulisy sceny oddalonej od szkoły o trzysta metrów, były bardzo ciasnym, lecz długim i krętym miejscem. Było tam pełno lin, stołów, krzeseł, kurtyn, desek i metalowych rur, nie pełniących zapewne żadnych konkretnych czynności ani nie ułatwiających tym bardziej przemieszczania się tam. Po zagraniu wszystkich numerów i rozgrzewki, ukryłam się za wielką kurtyną i napiłam się wody, opierając się o przypadkowy stół. Spokój i ciszę przerwała mi seria stukotów po mojej lewej. Zerknęłam w stronę bezkresnej ciemności, przytrzymując butelkę przy ustach.
-Hold up...they don't love you like I love you...step down...they don't love like I love you...back up...they don't love you like I love you...-usłyszałam melodyjny głos Ashtona, zbliżający się w moją stronę. W końcu jego ręka trącająca kolejne belki, wyłoniła się z mroku wraz z wielką czupryną, idealnie ułożoną i nienagannie długo nie przycinaną.
-Who the fuck do you think I am?...myślałeś, że tylko ty znasz nową płytę B na wylot? -odpowiedziałam tekstem z innej piosenki Lemonade.
-Nie...Ale przynajmniej nakłoniłem Cię do odezwania się do mnie...więc...I ain't sorry for that at all -wzruszył ramionami, opierając się o kolumnę stojącą dwa metry ode mnie.
-You better call Becky with the good hair -podniosłam lewą brew z kpiną i wycedziłam tekst z uśmiechem.
-When you hurt me, you hurt yourself...try not to hurt yourself...-skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Pray you catch me listening -oburzyłam się i napiłam wody, głośno parskając.
-Moi drodzy uczniowie, witam was na jedenastej edycji MuzeStopu, organizowanego przez samorząd uczniowski i naszą kochaną panią pedagog. Proszę o brawa! -pani Higgins wyszła na scenę, wzniecając tony oklasków. Zaczęło się.
-Sky...-szepnął pytająco. Spojrzałam na niego beznamiętnie, czekając na kolejne powtórzenie tego, co w głębi duszy wiedziałam bardzo dobrze.
Nasze oczy złączyły się ze sobą jak dwie krople wody. Nie byłam w stanie się oderwać od tego wzroku, od tej więzi które w ciągu sekundy je połączyły.
-Muszę iść usiąść w pierwszym rzędzie...-stwierdziłam cicho.
-Naszym pierwszym uczestnikiem jest Chaise Jordan, z piosenką "All of me" -rozległ się głos prowadzącej. Odeszłam w jeszcze bardziej oddalone od sceny miejsce, będąc pewna, że nikt mnie tam nie znajdzie. Oparłam się ciężko o metalowe rusztowanie, zaciskając mocno oczy, gdy zaczęły się pierwsze nuty piosenki. Zacisnęłam mocno ręce i zęby, gdy uderzyła mnie fala wspomnień. Płakałam.
Płakałam z tęsknoty, z bólu.
Płakałam, bo nie wiedziałam co czuję. Nie wiedziałam co się właściwie ostatnio ze mną działo.
-Pamiętasz, jak tańczyliśmy w moim ogrodzie? -spytał nagle znajomy głos.
-Masz na myśli, jak puściłeś tą piosenkę, a później po tańcu oblałeś mnie wodą? Tak. -odparłam przez łzy.
-Scarlett...-podniósł moją brodę, delikatnie ją chwytając. Otarłam szybko łzy, ale kolejne zaczęły już swoją wędrówkę po moich policzkach.
-Scarbie...o matko..chodź tu, kochanie...-mruknął i bez pytania mnie do siebie przytulił. Ryknęłam płaczem w jego ramię, które pachniało dokładnie tak, jak zapamiętałam.
Pogładził mnie delikatnie po plecach, mocno mnie przytulając.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mi Ciebie brak...-wyszeptał cicho w moje włosy, mocniej zaciskając dłonie na mojej flanelowej koszuli. Odetchnęłam głęboko, wciąż płacząc. Ash odchylił moją głowę, dokładnie badając wzrokiem moją twarz, podczas gdy jego ręka spoczywała na moim policzku. Otarł mi łzy paroma szybkimi ruchami kciuka. Zamknęłam ze wstydem oczy, wciąż nie rozumiejąc co wyprawiam. Ash objął moją głowę i pocałował delikatnie moje oczy, zaraz potem nos, policzki i czoło. Gdy otworzyłam oczy, podał mi rękę, lekko się oddalając. Chwyciłam ją, na co zakręcił mną wokół mojej osi, wywołując u mnie mały uśmiech. Zaczął bujać mną w rytm piosenki, przedrzeźniając wokalistę, tak jak wtedy...w ogrodzie.
-Even when I lose...I'm winnin'...-wyszeptał mi czule do ucha, na co kolejne łzy pociekły mi po policzkach.
Jeszcze raz podniósł moją głowę, zaczynając mnie całować. Mruknęłam cicho w sprzeciwie, na co oderwał swoje usta od moich.
-O Boże -otworzyłam szeroko oczy, uświadamiając sobie co wyrabiam.
Odepchnęłam go i strzeliłam mu w twarz mocnym plaskaczem, od razu daleko uciekając.
-Sky! -zawołał za mną.
-Idź do Debbie, może to nie do końca ja, ale przecież łatwo znajdziesz sobie zastępstwo -warknęłam, biegnąc na widownię.
Zatrzymało mnie wpadnięcie na Charliego.
-Hej...gotowa? -spytał, poprawiając gitarę pod pachą.
-Gotowa -potwierdziłam i gdy pani nas zapowiedziałam, weszłam na scenę i zajęłam swoje miejsce za perkusją.
-Let's dot this...

Midlife Memories |NIE FANFIC!!!Kde žijí příběhy. Začni objevovat